poniedziałek, 28 listopada 2016

48. Project 98.

                               

Leżałam wygodnie rozłożona na swoim łóżku wpatrując się w zapalone nad ścianą lampki, jednocześnie czując jak palce Justina przesuwają się delikatnie po moich włosach. Chłopak siedział wygodnie, oglądając SpongeBoba po raz kolejny, a ja byłam za bardzo rozkojarzona, aby móc się skupić na bajce. Moje myśli krążyły wokół tego, iż jestem w związku. Woah, brzmiało to cholernie dziwnie w moich myślach, gdy sobie to powtarzałam. Nigdy nie miałam chłopaka, ani Justin nie miał dziewczyny, jednak on był o wiele bardziej doświadczony ode mnie w jakichkolwiek stosunkach międzyludzkich.
- Nie wiem czy kupować nowy garnitur na bal czy wziąć ten z wesela twojej kuzynki. - Usłyszałam przyjemnie ochrypły głos Justina za mną, co wywołało gęsią skórkę na moim ciele. Odchrząknęłam. No tak, Justin mógł wydawać pieniądze na co zechciał i nie musiał się martwić, czy mu potem na coś starczy.
- Ten z wesela jest w porządku. Nie ma sensu wydawać pieniędzy na następny. Ja wezmę sukienkę Asian lub pożyczę od Abigail. Nawet nie wiedziałam, że pójdę na bal.
Niebieskie lampki zaczęły szybciej mrugać, odbijając światło po całym pomieszczeniu. Obróciłam się na brzuch, aby spojrzeć na Justina, który wciągnął mnie na swoje biodra. Uniosłam brwi z rozbawieniem w oczach.
- Musisz mi napisać jaki kolor będą miały te sukienki, bo chcę do ciebie pasować.
- Och. - Zaśmiałam się na jego słowa, ale po chwili zamyśliłam się. - Jedna jest pastelowym różem, a druga bordowa. Więc lepiej kup dwa krawaty, bo jeszcze nie wiem, którą wybiorę.
- Oczywiście. Był u ciebie dzisiaj ten Will? - Wypowiedział jego imię z wyraźną niechęcią w głosie, a palce odrobinę zacisnął na moich biodrach. - Przeraża mnie myśl, że byłaś z nim sam na sam w pustym domu.
- Och, przestań. Nawet nie patrzę na niego pod innym pryzmatem niż kolega.
- Ale on na ciebie owszem.
- Był i jutro tylko dodamy końcowy wniosek i informacje. Projekt już skończyliśmy. Ta myśl do mnie w ogóle nie dochodzi.
- Do mnie też. Koniec naszej szkolnej drużyny, wszystko się zmienia. Dopiero co zaczynałem liceum, a teraz je kończę. Rany - zaśmiał się, przegarniając palcami swoje gęste włosy, a ja pokiwałam głową. To śmieszne jak czas szybko przemija. Niektóre chwile ciągną się wieczność, ale potem z perspektywy czasu boisz się, że całe życie ci przeleci, zanim się zorientujesz o tym. - No i oczywiście nie zapomnę wspomnieć, iż dzięki najdroższej mi Lizzie Bentley zdałem hiszpański. - Złapał za mój nos, a ja pisnęłam z bólu, jednocześnie się śmiejąc.
- Polecam się na przyszłość - wybełkotałam rozbawiona, pochylając się po instrument stojący w rogu pokoju i uniosłam brwi po raz kolejny. - Nauczyłeś się coś grać?
- To nie dla mnie, Lizzie. Jestem lepszy w pisaniu. Chyba - wymamrotał speszony i zawstydzony jednocześnie, jakby umiejętność pisania u chłopaka była czymś żenująca. Nie chciałam się przyznać, że jeszcze niedawno odkryłam w jego notesie, jakie ma pojęcie definicji miłości. Ale po niej mogłam stwierdzić, że doskonale umiał zwykłe czynności przekształcić w  najpiękniejsze metafory.
- Daj spokój, to świetnie, Jus. Może ty coś napiszesz, a ja ci pomogę ułożyć do tego muzykę? W szkole w klasie muzycznej jest pianino, możemy spytać pana Avery czy moglibyśmy... - trajkotałam jak najęta, kompletnie podekscytowana myślą, że moglibyśmy połączyć własne pasje i zagrać coś, po prostu dla siebie.
Justin pozwolił, aby śmiech opuścił jego usta. Potrząsnął głową rozbawiony, przerywając mi.
- Mam w domu pianino. Dziadek jak kiedyś jeszcze żył to grał na nim.
Pokiwałam głową ochoczo, ściskając policzki chłopaka i ucałowałam każdy z nich z radością,  jednak zauważyłam,  że chłopaka coś trapi i nie odwzajemniał mojego uśmiechu,  ani żadnych większych emocji.  Zagryzłam niepewnie dolną wargę.
- Wszystko w porządku?
- Tak. Zamyśliłem się na moment.
Nie odpowiedziałam już nic, tylko westchnęłam ciężko pod nosem, nie wiedząc co mam mu odpowiedzieć. Zeszłam z ciała chłopaka i ponownie położyłam się obok niego, przytulając się do jego ręki opatuloną grubą i ciepłą bluzą. Czy wspominałam, że cudownie pachniał miętą i wanilią? Muszę koniecznie sprawdzić jego kosmetyki do kąpieli lub perfumy, gdyż zakochałam się w tym zapachu. Przymknęłam oczy, śmiejąc się pod nosem na zabawną kwestię jednego z bohaterów bajki, a jedną z dłoni rysowałam wzorki na nodze Justina, aż pogrążyłam się w otchłani ciemności.

                             

To zabawne, że gdy nie możemy się czegoś doczekać, czas potrafi płynąć niczym długie lata. Zauważyłam to i tym razem, kiedy z upragnieniem wyczekiwałam graduacji, a tym samym rozpoczęcia wakacji, a wieczorem bal z moim chłopakiem. Dwa ostatnie słowa brzmią nieswojo nawet w mojej głowie, ta myśl jest tak bardzo nierealna, jednak napawa mnie olbrzymim szczęściem. Nie wyobrażam sobie, że Justin mógłby należeć do kogoś innego niż mnie. Chyba za bardzo się do niego przywiązałam.
Odczytywałam w kółko napis na szyldzie sklepu, przy którym zaparkowała moja mama w potrzebie kupna kilku rzeczy, a tymczasem ojciec siedział na miejscu pasażera, nie zamieniając słowa ze mną. Nie żeby mi to w jakikolwiek sposób przeszkadzało. Wyciągnęłam telefon z kieszeni swojego sweterka, odpisując na wiadomość od koleżanki z klasy. Moje podekscytowanie mieszało się razem ze zdenerwowaniem - palce drżały za każdym razem, gdy próbowałam natrafić na daną literkę. Przemknęło mi przez głowę, co może robić Justin, ale zapewne jest teraz z rodzicami, albo załatwia już rzeczy w szkole, gdyż jest prawdopodobnie najzdolniejszym uczniem w dziedzinie sportu, jakiego miała nasza szkoła. Założę się, że zostanie obsypany nagrodami.
W końcu mama wróciła do auta i ponownie ruszyliśmy w drogę, aż moim oczom ukazały się tłumy absolwentów w czerwonych togach i biretach.
- Dużo ładniejsze togi niż ja miałam. Moje przypominały bardziej musztardę niż część ubioru - stwierdziła matka, krzywiąc się zabawnie, a ja uśmiechnęłam się rozbawiona, wysiadając z auta. Wiedziałam, że nie mam za wiele czasu, więc tylko pożegnałam rodziców, uprzednio wskazując im miejsca siedzące, a sama popędziłam w kierunku gabinetu, gdzie każda opiekunka rozdawała klasie togi. Odebrałam swoje rzeczy i prędko je nałożyłam z nadzieją, że nie wyglądam jak klaun, chociaż kiedyś ktoś mi powiedział, że ładnie mi w czerwieni.
- Cam! Madeline! - zawołałam, obejmując ramionami z trudem  dwójkę swoich przyjaciół, po czym przycisnęłam do każdego z nich usta. Patrząc na nich, zebrało mnie na wzruszenie. Przeżyliśmy tyle lat jako przyjaciele, a jest to ostatni dzień w naszej szkole, gdzie byliśmy razem. - Cameron - wymamrotałam powtórnie, łapiąc chłopaka za policzki i mocno go przytuliłam, starając się nie rozkleić. To tylko zakończenie szkoły, starałam się uspokoić, jednak wewnętrzny głos w sercu podpowiadał mi, że jest to punkt kulminacyjny w moim życiu. Wzięłam głęboki wdech do ust i zebrałam się na radosny uśmiech.
- Mam nadzieję, że zatańczymy swój popisowy taniec na balu. - Poruszałam brwiami sugestywnie  szturchając ich w ramiona, na co Maddie zrobiła zaskoczoną minę.
- Jednak idziesz? Boże, poprawiłaś mi humor! Z Justinem?
- Tak - zaśmiałam się głośno, kiedy dziewczyna podskoczyła i zaklaskała w dłonie. Pisnęłam razem z nią ze szczęścia, odwracając się do tyłu, gdy poczułam obejmujące mnie ramiona od tyłu. Żołądek wykonał chyba fikołka na widok Justina i jego rozbrajającego uśmiechu.
- Hej, kochanie. - Pocałował mnie w policzek cztery razy, co było uroczym gestem. Złapałam jego dłoń mocno, gdy przywitał również moich przyjaciół i pochwalił Camerona za jego ostatni plakat na temat motoryzacji. - Tylko nie to. - Zacisnął szczękę, widząc zbliżającego się swojego ojca razem z Pattie i dziećmi. Maddie i Cam dosłownie wyparowali.
Poczułam jak puls mi wzrasta, a bijące serce czuję niemalże w policzkach.
- Dzień dobry - odezwałam się powoli i bardzo niepewnie; nie miałam pojęcia czy przedstawić się jako dziewczyna ich syna, a może jako zwykła koleżanka. Jednak Justin pomógł mi się z tym uporać, w chwili gdy tylko jego duża dłoń owinęła się wokół mojej talii. - Jestem Lizzie - dodałam, wyciągając dłoń w kierunku ojca chłopaka, jednak on tylko uniósł swoje brwi do góry, nie zaszczycając mnie odwzajemnieniem gestu. Poczułam się cholernie zażenowana, co prawdopodobnie zostało ukazane na moich policzkach. Cofnęłam dłoń, postanawiając się już nie odzywać.
- Ale z ciebie dupek - parsknął gorzkim śmiechem Justin do swojego ojca. Przeczuwałam, że jego ojciec już przeprowadził wcześniej rozmowę z rodzicem o mnie. Pattie spojrzała na mnie tylko współczująco, podczas gdy Jaxon przytulił się do moich nóg. Zmierzwiłam mu włosy, podnosząc wzrok na Jeremiego.
- Zająłbyś się piłką na poważnie, a nie zachowujesz się jak pieprzony szczeniak. Może i lubisz panienki, ale sam wiesz, że nie na dłuższą metę - rzucił mężczyzna z aroganckim uśmiechem. Byłam w szoku jak można mówić tak do swojego dziecka. Rozumiałam swój kontakt z tatą, ale Jeremy był kompletnie kimś innym. Powinnam poczuć się zraniona jego słowami, ale bardziej obawiałam się, że krzywdzą one Justina, czułam jak jego mięśnie się spinają z każdym słowem, aż bałam się na niego spojrzeć.
- Niech pan... - podniosłam głos, ale Justin mi przerwał.
- Sam byłeś z mamą w takim wieku, mimo że trenowałeś. Hipokryta.
Jeremy wyrzucił ręce w górę, a Pattie wydawała się zrozpaczona, nie wiedząc czy powinna odejść z dziećmi, lub mieć oko na sytuację. Postawiła na to drugie.
- I zobacz do czego mnie to doprowadziło? Jestem po rozwodzie, z bezużytecznym dzieciakiem na głowie, a moja kariera przestała istnieć. Może gdyby nie to, dalej byłbym w reprezentacji.
- Wyrzucili cię, bo nie byłeś wystarczająco dobry. I nigdy nie byłeś w reprezentacji. Grałeś w drugiej lidze, albo rezerwowy. Nie przypisuj sobie rzeczy, których nie dokonałeś - rzekł kpiącym głosem Justin i pociągnął mnie w drugą stronę, przeciskając się przez tłum. Czułam ból przez fakt, z jaką siłą ściskał moją dłoń, jednak wtedy starałam się nie zwracać na to uwagę. Martwiłam się, że ojciec chłopaka tak bardzo go rani, a ja nie mam na to żadnego wpływu.
- Musisz iść usiąść. Ja zostaję tu, bo będę przemawiał. Spotkamy się po zakończeniu.
- Muszę od razu po zakończeniu iść na aulę przygotować Project 98. Przyjdziesz? - spytałam nerwowym głosem, spoglądając w ciemne oczy chłopaka, który pokiwał głową i ucałował moje wargi czule.
- W porządku.
- Nie denerwuj się tylko. Pomyśl o czymś miłym.
- Pomyślę o tobie. Leć już. - Mrugnął do mnie, jednak wiedziałam, że nadal emocje niemalże kipią w nim. Potrząsnęłam głową sama do siebie i odnalazłam miejsce zajęte przez Maddie i Camerona dla mnie. Nie byłam skora do rozmowy w tamtym momencie i w kółko wałkowałam sytuację, jaka miała miejsce kilka minut temu. Myślałam, że Justin przesadza, mówiąc okropieństwa na temat swojego ojca, jednak teraz go całkowicie rozumiałam. Pałałam nienawiścią do Jeremiego i gdy tylko obserwowałam go wśród tłumów ludzi, którzy go z podziwem słuchali i szanowali, gotowało się we mnie ze złości, a dłoń zaciskała się w pięść.
- Zaczyna się! - Rozległy się podniecone szepty innych osób, a moja cała uwaga skierowała się na ogromny podest. Dyrektor kilka razy odchrząknął i zaczął bardzo długą  jednakże ciekawą i wzruszającą przemowę na temat dorosłości i nauki. Słuchałam go uważnie, jednak cały czas mój wzrok uciekał na chłopaka, który siedział ze wzrokiem wbitym w przestrzeń. Zagryzłam wargę, pragnąc aby te miodowe oczy odnalazły moje, jednak próżna nadzieja. Justin głęboko nad czymś rozmyślał.
Starałam się skupić na wszystkich monologach, anegdotach i nagrodach, jednak było to cholernie ciężkie. O mało co nie przegapiłabym odbioru własnego dyplomu i nagrody za wybitne osiągnięcia w olimpiadach z języka hiszpańskiego. To jednak było niczym w porównaniu do ilości nagród i wyróżnień, jakie otrzymał Justin. Był najbardziej obdarowywaną osobą w naszej szkole, a zaraz po nim Stephanie Tucker.
Przemowa Justina nie była krótka, ani długa. Mówił tak przekonująco, że zastanawiałam się czy improwizuje, czy nauczył się na pamięć. Wspomniał o zawartych przyjaźniach, nauce, przeżyciach szkolnych i życiu jakie na nas czeka. Użył pięknego cytatu, który sprawił, że większości łza zakręciła się w oku. Na sam koniec, jako najważniejszą dla niego rzecz, podziękował trenerowi za wysiłek, włożony trud, na co Craig prawie zalał się łzami, ale starał się opanować swoje emocje (jak widać, nie udało mu się). Klaskałam gorączko, kiedy Justin zszedł ze sceny, a wtedy cała graduacja dobiegła końca, a każdy absolwent wyrzucił w powietrze swój biret zgodnie z obowiązującą tradycją. Zaśmiałam się, gdy biret Maddie spadł na babcię kogoś z uczni i ruszyłam razem z tłumem innych osób w kierunku auli, uprzednio oddając mamę togę, aby ja zabrała. Denerwowałam się faktem, że będzie tam ogromna ilość osób i że może coś nie wypalić.
- Will! Wszystko gotowe? - zawołałam z paniką, idąc wnęki, w której chłopak miał całe nagłośnienie, sprzęt i mikrofon. Podał mi go. - Nie dam rady!
- Nie marudź, idź i jak skończysz, to projekt pojawi się na ekranie.
Do środka weszła pani Wigmore z nieodgadnioną miną.
- Lizzie, publiczność czeka. Nie zawiedź mnie.
Przykro mi, niestety tak właśnie zrobię, pomyślałam.
Nie odpowiedziałam, tylko nerwowo ściśnęłam mikrofon i wyszłam na scenę, z której wszystko widziałam z góry. Czułam jak robi mi się niedobrze na widok tak ogromnej ilości osób, ale starałam się zachować maskę obojętności na twarzy.
- Um, więc... Chciałabym podziękować każdemu za przyjście tutaj - zaczęłam, niepewnie spoglądając na rzędy, starając się wyłapać mojego chłopaka. Dostrzegłam go, gdy spóźniony szedł na aulę i usiadł w ostatnim rzędzie. - Project 98 będzie tym razem o osobie, którą bardzo dobrze znacie. Kapitanie naszej szkolnej drużyny, który dostał kontrakt u kilku z najlepszych klubów w Kanadzie oraz naszym kraju. Oczywiście, jeszcze nie podpisał żadnego z nich, jednak jest to prawdopodobnie największy sukces, jaki mógł osiągnąć w tak młodym wieku. Gratulacje - uśmiechnęłam się delikatnie, gdy tłum zgodny z moimi słowami zaklaskał i nagrodził kapitana aplauzem. - Chciałabym uświadomić wam, że każdy z nas kryje sobie coś więcej, niż to co reprezentujemy w szkole. Możemy nosić maskę każdego dnia. Nie ufajcie pozorom. Ja zaczynając Project 98, nigdy nie spodziewałabym się, tego co nastąpi - zakończyłam, biorąc wdech do ust, a gdy ponownie oklaski ucichły rozległo się rozpoczęcie filmu. Wróciłam za kulisy, przecierając twarz dłońmi. William kontrolował nieustannie sytuację, więc usiadłam sama tak w cieniu, aby nie było mnie widać, a ja mogłam doskonale obserwować Justina. Słyszałam stłumione dźwięki pochodzące z projektu. Projektu, który tak wiele zmienił. Uśmiechnęłam się sama do siebie, słysząc urywki swoich słów lub Justina.
"Treningi to dla mnie sama przyjemność."

"West High School Los Angeles!"

"Jeszcze raz tak powiesz, a drużyna będzie zbierać ci się na wieniec"

"Mów do mnie, Lizzie. Muszę się uspokoić."

"On już taki jest, do tego trzeba się przyzwyczaić."

"Traktuje nas jak rodzinę."

" Czyli mam na ciebie dobry wpływ. - odparłam, mimowolnie się uśmiechając rozbawiona na jego słowa."

"Próbował uparcie dokończyć pompki, zmagając się ze śmiechem, bo widocznie mój go zarażał, aż nie wytrzymał i zgiął ramiona, opadając na murawę."

"Na przykład piłka nożna, dziewczyny nie umieją dobrze kopać."

"Rodzice się rozstali, a tata był przez kilka lat z inną kobietą, a potem znowu wrócił do mojej mamy."

"Jako kapitan masz osobny pokój? To śmieszne!"

"Naprawdę mnie nie znosiłaś?"

"Zapraszamy na podium! - rozległ się głos przez megafon, a ja oderwałam się od chłopaka."

Pociągnęłam nosem, słysząc burzę braw, gdy tylko projekt się zakończył po kilkudziesięciu minutach  i podniosłam zaszklone spojrzenie na ostatni rząd w sali, na osobę, która jako jedyna nie klaskała i nie zwracała uwagi na to, co dzieje się wokół.

Justin płakał.

                                

#project98ff

dziękuję

(nie, to nie koniec p98)

19 komentarzy:

  1. To jest tak bardzo cudowne :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdzial jak zwykle cudowny!!! :*

    OdpowiedzUsuń
  3. W końcu rozdział, myślałam że już kończysz! Dziękuję :) czekam na neksta :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jeden z najlepszych blogów jakie czytałam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Tak bardzo czekalam na rozdzial z projektem absjsbsbjs reakcja justina idealna jejku świetnie ci to wyszło

    OdpowiedzUsuń
  6. Biebs sie poryczał pfff hahahhahahjateżhahah

    OdpowiedzUsuń
  7. Super piszesz, ale za często wszyscy przygryzaja i liżą sobie wargi ;p
    Ogólnie mogą super, akcja toczyła się w fajnym tempie , jak stopniowo Justin zaczął się zmieniać, a nie ze "bam" i miłość , genialne opowiadanie , przeczytałam 40rozdzialow jednym tchem.
    Kiedy można się spodziewać kontynuacji ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. oj, ja nie wiem, dlaczego się tego przyczepiasz, bo oblizywanie warg to bardzo często wykonywana czynność przez każdego z nas, a przynajmniej u mnie. w weekend prawdopodobnie

      Usuń
    2. Jak i wiele innych czynności, ale nie czepiam się. bardzo mi się podoba opowiadania, tak tylko o tym wspomniałam, jeśli uraziłam to przepraszam

      Usuń
    3. Spokojnie, nie uraziłaś ;') Życzę miłego dnia x

      Usuń
  8. To zakończenie, jeju genialne ❤ Tak bardzo nie chcę końca 💘 Czekam na next 😊

    OdpowiedzUsuń
  9. Genialne:) Czekam na kolejny rozdział. Zapraszam do mnie http://lenasproblem.blogspot.com/
    Dopiero pracuję nad wyglądem, co jest dla mnie czarną magią ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Wow,ten rozdział to petarda! I to zakończenie... no po prostu idealnie! Kocham! To moje ulubione ff! Nie mogę doczekać się nexta. Mam nadzieje, ze pojawi się w ten weekend. Buziaki i życzę dużo weny! ♡

    OdpowiedzUsuń
  11. Bedzie jeszcze dzisiaj nowy rozdzial?

    OdpowiedzUsuń
  12. Cześć, jestem tu nowa i chciałabym Ci powiedzieć, że Twoje opowiadanie mnie tak wciągnęło, że przeczytałam je całe przez kilka dni i jestem zakochana. Uwielbiam, uwielbiam, uwielbiam! Nie mogę się doczekać następnego rozdziału <3

    OdpowiedzUsuń
  13. Kiedy będzie rozdział? Myślę, że wszyscy tutaj nie możemy się doczekać. :( szkoda, że już nie ma tak często rozdziałów jak kiedyś ; (

    OdpowiedzUsuń
  14. Kiedy dodasz nowy rozdział?

    OdpowiedzUsuń