niedziela, 25 września 2016

45. Niezłe uderzenie.

                           

Wszystko działo się, jakby w zwolnionym tempie; osoby, nabierające głębokich wdechy do ist, trenerzy wstający ze swoich miejsc, piłka w zawrotnym tempie uderzona przez kapitana Los Angeles West High School oraz bramkarz przeciwnej drużyny skupiony na locie piłki. Miałam wrażenie, że moje serce niemal przestało bić, kiedy kilka sekund trwały jak godziny, a bramkarz wyciągał ręce, aby obronić, jednak na próżno - można stwierdzić, że szczęście było z nami, bo wygraliśmy wyłącznie dzięki temu. 
Rozległy się krzyki, trybuny dosłownie oszalały, a Craig nie kontrolując swoich emocji, cały we łzach pobiegł do chłopaków, jakby spełniło się jedno z jego największych marzeń. Nikt nie kontroluje swoich emocji, widzę przez łzy w oczach, jak Ryan szlocha w ramię Justina, który śmieje się wniebogłosy z wygranej. Już wiedzieli, jaka czeka na nich przyszłość. 
Otumaniona spojrzałam na Rachel, która wyściskała mnie, a tusz jej spływał po policzkach. Zaśmiałam się cicho, rozumiejąc, ile ta wygrana dla nich znaczy. Moja kamera nie przestawała ani na moment nagrywać tej wiekopomnej chwili, czekałam tylko na moment, gdy będę mogła pogratulować Justinowi i długo na to nie czekałam. Popędziłam do niego z chwilą, gdy rozłożył ramiona w moim kierunku i wskoczyłam na niego z taką siłą, aż niemal oboje nie straciliśmy równowagi.
- Los Angeles West High School, zapraszamy na podium! - rozległ się głos przez megafon, a ja oderwałam się od chłopaka. Nie musieliśmy używać żadnych słów, gdyż w tamtym momencie były one zbyt oczywiste. Walczyłam sama z sobą, aby nie powiedzieć nic ckliwego i tylko przycisnęłam usta do jego, następnie zeskakując z jego bioder. 
- Leć - Wskazałam ręką na podium, gdzie stawali nasi zawodnicy i trener, pałający dumą. Byłam niezwykle wzruszona, jednak udawało mi się powstrzymać łzy, gdyż to nie było w moim stylu. Justina czekoladowe oczy omiotły moją twarz i ostatni raz objął ją rękoma, całując mnie przelotnie. Miałam wrażenie, że uniosę się ze szczęścia w powietrze, wiedziałam, że już nie uwolnię się od Justina. Sprawiało mi przyjemność samo obserwowanie jak roześmiany nastolatek biegnie na podium, a gromkie oklaski rozlegają się na trybunach. 
Rachel ponownie pojawiła się obok mnie i zarzuciła swoje szczuplutkie ramię na moje. Kilka jej kręconych kosmyków wydostało się spod solidnego kucyka. 
- Prawdopodobnie dziś będziemy mieli wszyscy największego kaca w naszym życiu - odezwała się zachrypłym głosem od krzyków i zerknęła na mnie z uśmiechem. Oparłam swoją głowę o jej, spoglądając jak złote medale są zawieszane na szyjach zawodników, a puchar otrzymuje Justin, który wniósł go wysoko w górę, jednak obraca się w kierunku stojących cheerleaderk i krzyczy.
- Dziewczyny, nie wygłupiajcie się! - Ręką pomachał w naszym kierunku, abyśmy stanęły razem z nimi na podium, które oczywiście było zbyt małe, dlatego chłopcy postanowili zejść. Od razu pomiędzy Neville'em a Justinem, obejmując ich dwóch, na co się roześmiali, ale zapozowali do zdjęcia, jak cała drużyna. Byliśmy szczęśliwy, ale nie tak jak Craig, który ocierał swoje zaczerwienione oczy koszulką i wykrzykiwał niestosowne dla nauczyciela słowa. Mocniej objęłam Justina ręką i powtórnie pozwoliłam, aby śmiech uciekł z mojego gardła.

Przetarłam swoje czoło dłońmi, wypuszczając powietrze z ust. Czułam pulsujący ból mojej głowy prawdopodobnie narodzony zbyt hałaśliwego świętowania wygranej finału.
Siedziałam w swoim pokoju, podczas gdy piętro niżej w pokoju rozrywkowym panowała wielka uczta. Hotel, w którym się znajdowaliśmy nie należał do rozchwytywanych i pełnego ludzi, więc personel zgodził się na prośbę naszego trenera na świętowanie wygranej, ale tylko do północy. Wcale to nie zraziło naszej drużyny, wręcz przeciwnie - każdy wiedział, że następnego dnia już wracamy i możemy przeholować. Prawdę mówiąc nie uznawałam siebie jako my, bo chwilami miałam wrażenie, że nikt nie potrafi się bawić bez alkoholu. Nie to, że jestem abstynentem, bo czasami wypijałam znikomą ilość piwa (to dlatego, że mój żołądek źle przyjmuje wszelki alkohol).
Postanowiłam wziąć tabletkę na ból głowy, przecież nie będę jako jedyna siedziała na górze, kiedy wszyscy świętują uzyskanie tak upragnionego tytułu. Z uczuciem utkniętej tabletki w moim gardle zamknęłam drzwi za sobą na klucz i zeszłam na dół, kierując się dźwiękiem stłumionej piosenki. Rozpoznałam w niej przebój Sia, którą na marginesie bardzo lubiłam. Weszłam do środka, czując niesamowitą duchotę, która panowała w wewnątrz. Wszyscy postanowili tańczyć, przez co z trudem dostałam się do kanapy, na której się usadowiłam, uprzednio zgarniając w dłoń puszkę z chłodną Coca-Colą.
- Nie powinnaś pić takich rzeczy, skoro jesteś cheerleaderką - oznajmił Neville, który opadł na miękkie obicie obok mnie i wskazał na puszkę, z której nie zdążyłam jeszcze upić łyka.
Uniosłam brwi.
- Neville, czy wyglądam, jakby mnie obchodziło czy mogę wypić zasraną puszkę Coca-Coli? - spytałam mimowolnie, bo nie byłam w humorze na żadne żarty. Czekając na odpowiedź chłopaka, mój wzrok przesuwał się po osobach z drużyny, aż zobaczyłam po drugiej stronie pomieszczenia Justina tańczącego z Olivią. Resztki mojego humoru wyparowały. Próbowałam zachować kamienną twarz.
- Żartowałem, głuptasie. Dziewczyny u nas jedzą co chcą. No tylko lotnicze mają być w formie, ale tobie to nie grozi - skwitował, a ja parsknęłam śmiechem, biorąc łyka zimnego napoju. Zastanawiałam się nad tym, dlaczego Justin tańczy z tą natretną dziewczyną. Niedawno powtarzał jak bardzo ma jej dość, a dziś pozwala jej na dosyć jednoznaczne ruchy. Prawdopodobnie się napił i nie myśli racjonalnie, tak jak ostatnim razem, gdy przyszedł ratować niechcianą imprezę w moim domu. Owszem, może nie jesteśmy oficjalnie razem, ani Justin nie należy do mnie, ale ostatnio się zbliżyliśmy do siebie? Źle się z tym czułam. Plus byłam zazdrosna, ale to maluteńki szczegół.
Ponownie upiłam trochę Coli i przerzuciłam wzrok na rozmawiających trenerów, jednak Neville dostrzegł moje wcześniejsze spojrzenie.
- Nie martw się, tylko ze sobą tańczą.
- Widzę.
- Teoretycznie nie jesteście parą, więc nie masz prawa robić mu wyrzutów - powiedział, jednak po mojej minie, szybko zorientował się, że palnął gafę. Nie zamierzałam mu mimo wszystko tłumaczyć się, że między mną a Justinem wydarzyło się też wiele innych rzeczy, których on był świadkiem, więc postanowiłam utrzymać swoje emocje na wodzy.
- A jak zatańczę z Danem... Uważasz, że wciął będzie trzymał się zasady nie jesteśmy parą, więc nie odstawiaj scen zazdrości?
- Zapomnij, że coś mówiłem.
- Tak myślałam. - Uśmiechnęłam się zwycięsko i mimo największej chęci, aby Justin był o mnie tak zazdrosny, jak ja o niego, nie chciałam wykorzystywać Dana. Naprawdę go lubiłam i miałam jeszcze głowę na karku oraz wartości życiowe w prawidłowej kolejności. Zresztą to by było żałosne z mojej strony.
Siedziałam przez cały czas na kanapie, rozmawiając z osobami, które były w miarę trzeźwe, starając się ignorować Olivię, która pozwalała sobie za dużo, jednak Justin ciągle twardo się trzymał i odsuwał ją. To mnie podniosło na duchu. W końcu zauważył, że w ogóle tu przyszłam. Natychmiast przestał tańczyć z farbowaną blondynką i wyminął swojego kolegę, podchodząc do mnie.
- Wróciłaś - oznajmił, a jego głos o dziwo nie brzmiał, jakby był pijany, a wręcz mówił bardzo wyraźnie. Nie spodziewałam się, że będzie bawił się bez alkoholu. Z każdym dniem poznawałam jego zachowanie, przyzwyczajenia i dzisiaj nie byłam na pewno rozczarowana. Złapał moją jedną z dłoni, a ja zauważyłam, iż ma schowany medal pod swoją czarną koszulką. Kochałam, gdy je nosił. - Zatańcz ze mną - zażądał, nie zwracając uwagi na siedzącą obok mnie Rachel i pociągnął do góry. Chciałam być na niego zła, ale za wiele do niego czułam, aby nie działał na mnie jego urok. W dodatku nie chciałam kłócić się podczas wyjazdu.
- Dlaczego nie piłeś? - spytałam, kiedy splótł swoje dłonie z moimi. Momentalnie przypominało mi się wtargnięcie chłopaka na wesele Asian, przez co poczułam jeszcze większą czułość do niego i bałam się, że widać to w moin spojrzeniu.
- Moja dziewczyna nie pije, więc nie mam zamiaru upijać się bez niej - odpowiedział z szarmanckim uśmiechem, a moje serce zatrzymało się na kilka sekund, aż w końcu powróciłam do rzeczywistości. Kapitan obkręcił mnie w rytm starego hitu lat 90-tych. - Porozmawiamy o tym na zewnątrz, w porządku? - spytał, kiedy otworzyłam usta, aby zadać pytanie i pokiwałam głową, starając się nie pokazać, jak bardzo zadowolona jestem.
Zaśmiałam się cicho, gdy Justin zaczesał kosmyk włosów, który wypadł z mojego luźnego warkocza, po czym następnie wypadł z powodu poruszania się w tańcu. Zapomniałam całkowicie, że tańczył z Olivią. Przecież to nie zbrodnia.
Przetańczyłam z nastolatkiem jeszcze kilka piosenek, aż nie mogłam złapać oddechu, bo cóż, Justin bardzo dobrze tańczył, czego nie można było powiedzieć o mnie. Wychodząc z pomieszczenia razem z nim, dostrzegłam nienawistny wzrok Nevton, na co zacisnęłam tylko dłoń na Justina. Ruszyliśmy po schodach w ciszy, a moje myśli wirowały wokół tego, że zostałam nazwana jego dziewczyną. Czy on mówił to na poważnie? Czy tylko z powodu krążycych plotek wokół nas?
Poczułam chłód owiewający moje ciało, a włoski na rękach stanęły dęba. Justin sam musiał poczuć zimno, ale mimo to zdjął bluzę z ciała i podał mi. Z uśmiechem podziękowałam i wciągnęłam na siebie, czując powalający zapach jego perfum. Zaczynałam szaleć. Zaczynałam kochać każdą najmniejszą związaną z nim rzecz. Zorientowałam się, że nie zakochałam się w wyobrażeniu Justina, w kim niedostępnym dla mnie, ale w kimś, z kim łączy mnie wiele wspólnych chwil, z osobą, której poznałam zalety i wady. Ponieważ wiem, jaki jest naprawdę, że jest kimś więcej niż tym żałosnym stereotypem.
Westchnęłam niezadowolona, kiedy moje oczy odnalazły dłoń Justina w kieszeni, z której wyjmował paczkę papierosów. Tylko kilka razy widziałam go, jak palił, ale wciąż mi to przeszkadzało. Zapach papierosów był odrzucający, dlatego usiadłam na schodkach z tyłu hotelu, a Justin stanął naprzeciw mnie, wciągając dym do płuc, a następnie wypuszczając go w bok, aby nie leciał na mnie. Widział, że czekam na dokończenie tematu, który rozpoczęliśmy na górze, więc od razu zaczął, chociaż odnosiłam wrażenie, że wstydzi się o tym mówić.
- Lizzy... Dobrze wiesz, że nie jestem dobry w tych sprawach... Kurwa, ja nawet nie mam doświadczenia w tych sprawach - jęknął pod nosem zażenowany, odwracając ode mnie spojrzenie. Nie odzywał się przez jakiś czas, gdyż znowu wdychał dym papierosowy. Moje serce waliło jak oszalałe, ale udawałam spokojną. Objęłam kolana swoimi ramionami, które były naprawdę drobniutkie i doskonale zdawałam sobie z tego sprawę. - Niby miałem już jakieś...związki z dziewczynami, ale to nie związek jak każdego. Zazwyczaj to polegało na jednym. - Wziął wdech do ust i pokręcił głową sam do siebie, rzucając prawie całego papierosa na ziemię i zgniótł go swoim butem. Jego ciemne oczy wpatrywały się w moje i nie minęła chwila, a on siedział obok mnie, chwytając zdesperowanie moją dłoń. Czekałam cierpliwie aż dokończy wypowiedź, chociaż w środku się gotowało we mnie z emocji. Czułam, że na moich policzkach zaczynają się pojawiać różowe plamy. Wzrok chłopaka był skupiony na mojej dłoni, po której kciukiem tworzył kółeczka. - Nie wiem czy to w porządku dla ciebie, ale chcę cię zabierać na randki, spędzać z tobą czas, przedstawiać cię mojej rodzinie, wygłupiać się z tobą. Boże, nie miałem pieprzonego pojęcia, że to będzie takie trudne.
Nerwowo się zaśmiałam, aby się rozluźnił, bo ja również takiej sytuacji jeszcze nie doświadczyłam. Podniosłam nasze dłonie do moich ust i ucałowałam je. Miałam nadzieję, że nie oczekuje ode mnie odpowiedzi. Była ona widoczna na mojej twarzy. Potrzebowałam tylko Justina do szczęścia. Nawet nie miał pojęcia, że jego obecność zawsze poprawiała stan rzeczy.
Chciałam się odezwać, jednak wtedy usłyszałam stłumiony głosy kilku osób z naszej grupy, w tym Olivii. Nie minęła chwila, a chwilę potem pojawiła się na zewnątrz. Miała na sobie krótką sukienkę, zdecydownie odsłaniającą zbyt wiele i zwykłe trampki. Byłam zaskoczona, że nie były to wysokie obcasy, które z pewnością miała przy sobie. Makijaż miała na sobie mocny, ale nie wyglądała tandetnie - była naprawdę ładną dziewczyną, ale na pierszy rzut oka wyglądała na wredną nastolatkę. Obrzuciła nas chłodnym spojrzeniem.
- Żałosne. Bentley, odpowiada ci romans z chłopakiem, który przespał się z każdą kobietą w naszej szkole? Nie spodziewałam się, że upadniesz tak nisko.
Justin nie chciał puścić mojej dłoni, ale ja ją wyrwałam i zmrużyłam oczy, patrząc na nią. Ta dziewczyna przeczyła sama sobie.
- Jeszcze niedawno uwieszałaś się na nim. Zresztą radziłabym ci spojrzeć w lustro.
- Szkoda, że nie wiesz, że kiedy ty sobie rozmyślałaś o Justinie, to my w tym czasie się pieprzyliśmy. Właśnie, czy Justin cię już zaliczył? Główny punkt programu zaliczony? - zaśmiała się głośno, a ja poczułam jak emocje zaczynają mną targać i zignorowałam uspokajające mnie zdania chłopaka, tylko podniosłam się z miejsca.
- Jesteś podłą suką, której daje satysfakcję robienie innym przykrości. Mam ciebie, kurwa, dość,- warknęłam do niej, zaciskając zęby, a Olivia dumnie wyprostowała swoją sylwetkę. Nie miałam pojęcia, czy po prostu mnie nie prowokowała, ale w każdym razie podziałało. Byłam na nią wściekła za samo przybliżanie się do Justina, a co dopiero za jej słowa. Nie miała prawa mówić tak o nim. Hipokrytka.
- Prawda boli, co? Przekłułam twoją bańkę mydlaną? Nie dziwię się, że własny ojciec go nie chciał. Tylko w pierdoleniu się jest dobry. - Na jej słowa Justin również wstał, jednak zapewne w innym celu niż ja. Ruszyłam w jej kierunku, z początku zamierzając tylko podejśc, jednak ona szarpnęła mną, tak mocno, iż niemal co nie straciłam równowagi. Niewiele myśląc uderzyłam dziewczynę w twarz z całej siły, aż poczułam ostry w ból w swojej ręce. Olivia wydawała z siebie jęk i kiedy chciałam odwrócić się, pociągnęła mnie za włosy tak mocno, iż miałam wrażenie, że wyrwała mi je ze skórą głowy. Chciałam, aby dostała za swoje. Za każde jej słowa, które raniły mnie czy kogokolwiek innego. Nigdy nie byłam za okazywaniem sobie agresji, ale nie panowałam nad sobą. Wzmianki o Justinie były dla mnie jak czerwona płachta na byka. Dobrze wiedziała. Co robi. To był właśnie jej cel, lecz prawdopodobnie nie spodziewała się, że rzucę się do bójki.
- Lizzie! - krzyknął na mnie Justin, kiedy odwróciłam się do dziewczyny i popchnęłam ją, tak że upadła na zimny chodnik. Czułam jak chłopak próbuje mnie odciągnąć, lecz w pewnej chwili przestał. Nie obchodziło mnie dlaczego, kontynuowałam zażartą walkę, czując jak długie paznokcie dziewczyny rozcinają mi skórę na policzku. Rzuciłam przekleństwo w jej kierunku.
Czułam jak oczy nachodzą mi łzami z powodu zbyt silnych emocji, aż przestałam się poruszać gwałtownie. Wszystko ze mnie spłynęło, jakby za dotknięciem różdżki. Moje ramiona opadły bezwiednie po bokach mojego ciała, jakbym obudziła się z transu. Czy to się działo rzeczywiście? Pozwoliłam przyjąć na siebie kilka ciosów, czując ostry ból na moich ustach jak i policzku. Nienawidziłam Olivii całą sobą. Nie mogła znieść myśli, że Justin już nie nalezał do niej. Dlatego raniło go i mnie. Jednak on był odporny na nią, a ja nie. Tylko ona umiała sprawić, że emocje we mnie buzowały i aż same prosiły się o upust. Jeszcze nigdy nie byłam tak wściekła. Ledwo co przez rozmazany wzrok dostrzegłam, jak Justin porusza się i podnosi mnie na rękach z ciała dziewczyny. Byłam bezsilna. Nie dawałam rady już walczyć ze sobą i zanim się zorientowałam, płakałam w koszulkę Justina. Cała się trzęsłam z zimna, jak i z wydarzenia, jakie miało miejsce przed chwilą. Łzy powoli spływały po mojej skórze, która niemalże mnie piekła. Nie chciałam, aby chłopak widział mnie, jak płaczę. Był to wstyd dla mnie. Wtuliłam się bardziej w jego ciało i pozwoliłam, aby wniósł mnie do swojego pokoju. Ostrożnie położył mnie na łóżku, a ja automatycznie wytarłam oczy, przypominając sobie, że przecież nie mam pomalowanych rzęs.
Leżałam na łóżku, patrząc w biały sufit, a moje myśli odbiegły na dalekie tory. Nie wierzyłam w to co się wydarzyło, jednak ból mojego ciała, tylko potwierdzał moje obawy. W myślach sobie powtarzałam, jak bardzo nienawidzę jednej z cheerleaderek. Krążyło to w mojej głowie jak w transie. Poczułam, jak materac ugina się pod ciężarem chłopaka na samym krańcu. Dopiero teraz przypominało mi się, jaką rozmowę przerwała nam Nevton. Czy przez to była ona nieaktualna? Czy Justin nadal chciał się ze mną spotykać?
- Nie patrz na mnie - powiedziałam cicho, czując jego spojrzenie na mnie. Oczekiwałam dezaprobaty, ochrzanu, jednak tego nie otrzymałam. Zamiast tego usłyszałam gardłowy śmiech, po czym dłonie Justina delikatnie chwyciły moje, domyślając się, że prawdopodobnie mnie bolą.
- Niezłe uderzenie - stwierdził rozbawiony, na co otworzyłam jedno oko, spoglądając na niego. Czułam nieprzyjemne uczucie zeschniętych łez na moich policzkach.
- O czym ty mówisz?
Chłopak uniósł koszulkę do góry, ukazując tatuaże, mięśnie, ale i czerwony ślad na jego brzuchu. Od razu się zorientowałam, że musiałam go uderzyć, kiedy próbował mnie odciągnąć od Nevton.
Poczułam jak szczypią mnie policzki i smutek wpływa na moje ciało.
- Przepraszam. Jestem taka głupia. - Zakryłam twarz w dłoniach załamana, że dałam się sprowokować dziewczynie, mimo że zasłużyło się jej. Jednak ja taka nie byłam i wcale nie czułam się z tym dobrze. No może tylko odrobinę.
- Nie wiedziałem, że taka z ciebie zazdrośnica. Ale podoba mi się to mimo wszystko, cholera - mruknął Justin, zabierając moje dłonie z twarzy i posłał mi pokrzepiający uśmiech. Mimowolnie się roześmiałam, po czym czknęłam. - Ale już nigdy więcej się o mnie nie bij, dobrze? Uwierz, potrafię zadbać o siebie.
Przytaknęłam głową, czując się jak skarconego dziecko, które znowu zrobiło coś źle. Matko, czy ja naprawdę jestem taka niedojrzała?
- Idź do pokoju, weź prysznic i tu wróć. Trener na pewno nie zajrzy tu w swoim stanie. I nie płacz. Nie ma po co - dodał, a ja patrzyłam w jego miodowe oczy, aż w końcu przytuliłam się do niego naprawdę mocno, nie mając ochoty go puszczać. Justin podchwycił mój gest i wciągnął mnie na kolana. Wyczułam, że składa pocałunek na moich włosach. Czyli jeszcze je miałam?
Siedziałam na ciele chłopaka przez kilka minut, które trwały dla mnie jak godziny. Schowałam twarz w jego ramię, czując się jak szkarada i wiedziałam, że tak wyglądam. Czułam jak zranione miejsce na policzku i ustach mi pulsuje, a skóra jest dziwnie napuchnięta. Chociaż Justinowi jakby to nie przeszkadzało; jakby nawet nie zauważył, jak okropnie wyglądam. Jakimś cudem, czułam, że Olivia mówiła prawdę. Pewnie spała z Justinem, kiedy ja jeszcze naiwnie wierzyłam, że coś do mnie czuje, ale po dzisiejszym wydarzeniu wiedziałam, że wszystko się zmieniło. Byłam pewna jego uczuć do mnie, nie mógłby zabrnąć tak daleko, jeśli nic by do mnie nie czuł. Już nic nie będzie tak samo.
- Nie odbierzesz? - spytałam stłumionym głosem w materiał odzieży Justina i podniosłam wzrok na niego, gdy po raz kolejny zignorował dzwonek swojego telefonu.
- Po co?
- To może być ważne - wymamrotałam, gryząc wnętrze policzka. Zawsze tak mówiłam,  chociaż nigdy nikt do mnie jeszcze nie zadzwonił w poważnej sprawie.
- Jesteś tu, siedzisz mi na kolanach, więc to nie ty dzwonisz, a co może być ważniejszego od ciebie? - Głos chłopaka brzmiał tak śmiertelnie poważnie, że zabrakło mi oddechu przez kilka chwil.
- Och - bąknęłam, nie wiedząc co miałabym powiedzieć na takie wyznanie, więc tylko mocniej zacisnęłam palce na karku chłopaka, znowu się przytulając z przymkniętymi oczami. Telefon wkrótce przestał dzwonić. Nie odzywaliśmy się już więcej, a Justin tylko śpiewał cicho pod nosem i kołysał nogami na boki, przez co robiłam się coraz bardziej senna, aż w końcu odpłynęłam do innej krainy, w której spełniały się wszystkie marzenia jak i najgorsze koszmary.

~ jeśli przeczytałaś, skomentuj

                                  

#project98ff - hashtag już dawno umarł na twitterze, więc może pora go odnowić???
bieburtay
project98-ff.blogspot.ckm

14 komentarzy:

  1. Bardzo fajny początek ten "efekt przyśpieszonego tępa"XD
    Jejku oni są tacy uroczy... ale nie spodziewałam sie że bentley tak wybuchnie no no

    OdpowiedzUsuń
  2. Sprawdzałam co dziennie czy jest nowy hahah warto było bo ta bójka <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Shippuje ich with all my heart :(

    OdpowiedzUsuń
  4. Oplacalo sie czekac.rozdzial jak zwykle super! :)

    OdpowiedzUsuń
  5. No no agresorka nam się obudziła :). Ciekawa jestem jaki będzie film o Justinie . Nie karz nam tak długo czekać na kolejny rozdział . Dodawaj je częściej :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Dziewczyno co ty że mną robisz!😂 jak to czytałam to piszczałam haha😂 to jest jeden z moich fav rozdziałów 😍

    OdpowiedzUsuń
  7. Dziewczyno co ty że mną robisz!😂 jak to czytałam to piszczałam haha😂 to jest jeden z moich fav rozdziałów 😍

    OdpowiedzUsuń
  8. O rety uwielbiam ich razem *.* po prostu cudo nie mogę się doczekać kolejnego, życzę weny i do następnego :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Jejku, ale cudowna koncowka <3 Bardzo dobrze ze Lizzie tak jej przywaliła xd Czekam nn ❤

    OdpowiedzUsuń
  10. Czekałam na to xd oni da tacy slodcy

    OdpowiedzUsuń
  11. Dodasz cos na weekend?

    OdpowiedzUsuń