Skrzywiłam się nieznacznie przez sen, kiedy muzyka dochodząca z radia zaczynała docierać do moich uszu. Mruknęłam coś niezadowolona, próbując się ułożyć wygodniej, niespodziewanie wtedy w coś uderzyłam, a raczej tym 'czymś' było okno samochodu Justina.
Jęknęłam cicho z bólu, łapiąc się za swoje czoło w miejscu, gdzie czułam pulsowanie, jednak wtedy zwróciłam uwagę na śmiech, który rozległ się po wnętrzu auta. Momentalnie otworzyłam oczy, zaspana spoglądając na chłopaka, który siedział na miejscu kierowcy. Dopiero wtedy dostrzegłam, że rozłożył nasze fotele, a na jego twarzy fluorescencyjna farba wciąż świeciła się w ciemności. Zaciągnęłam rękawy bluzy Justina na dłonie i szturchnęłam go nogą.
- Gdzie jesteśmy? - spytałam, ignorując wciąż jego rozbawioną minę i wyprostowałam się, ziewając. Wydarzenia z dzisiejszego dnia zaczęły do mnie powracać z podwójną siłą.
- Na stacji benzynowej. Musiałem zatankować samochód.
Rzeczywiście kiedy się rozejrzałam, byliśmy na opustoszałej stacji. Pokiwałam tylko głową na jego słowa i przeczesałam palcami swoje splątane włosy, czując na sobie wzrok Justina.
- Nie patrz się tak, tylko jedźmy. Chcę do domu.
- David jest?
- Nie. - parsknęłam śmiechem, nie wiedząc dlaczego o to pyta, skoro nigdy mu to nie przeszkadzało.
- Więc zostaniesz u mnie. - stwierdził, jakby to była najzwyklejsza rzecz na na świecie i przekręcił kluczyki w stacyjce, po czym wrzucił bieg, ruszając z miejsca.
Spojrzałam na niego zaskoczona i skrępowania jednocześnie.
- Nie!
- Właśnie tak, Liz. Już wcześniej walczyłem sam z sobą, aby cię nie zostawiać samej na noc. David nie powinien tak robić. Twoi rodzice wiedzą, że przynajmniej raz w tygodniu zostajesz sama na noc?
Założyłam ręce pod klatka piersiową, wydymając wargi do przodu. Oczywiście, że moi rodzice o tym nie wiedzieli, ale to mi jak najbardziej odpowiadało. Uwielbiałam być sama w domu, zresztą nie byłam dzieckiem i umiałam o siebie zadbać. Uniosłam jedną z brwi i wbiłam uparte spojrzenie w twarz chłopaka, który przekręcił kierownicę w lewą stronę.
- Za miesiąc będę pełnoletnia, nie traktuj mnie jak dziecko. Nagle włączył ci się tryb udawania mojego ojca? - spytałam lekceważącym tonem, a on tylko pokręcił głową, nie odzywiając się. Odechciało mi się spać po tej rozmowie i ciągle wpatrywałam się w ciemność panującą na zewnątrz, gdyż wiedziałam, że chłopak jest jeszcze bardziej uparty, niż ja i na pewno mi nie odpuści.
Odchyliłam głowę do tyłu, opierając ją o fotel i starałam się zwracać uwagę tylko na słowa zawarte w piosence, która towarzyszyła nam w drodze do domu Biebera. Był to spokojny kawałek, jakby połączony pop z country, co mi się spodobało. Przez całą jazdę nie odzywaliśmy się do siebie słowem, więc wyciągnęłam telefon i napisałam krótką wiadomość do Davida, że przenocuję u Maddie, która też była z nami na ognisku. Wiedziałam, że nawet nie będzie tego sprawdzał, bo był jeszcze młody i wiedział, jak to jest. Była to wspaniała odmienność od mojej matki, która była zbyt nadopiekuńcza i kiedy tylko tu przyjechałam, dzwoniła do mnie dwa razy dziennie, aby upewnić się, czy wszystko jest okej.
Wysiadłam z samochodu szybciej, niż zrobił to mój towarzysz i poczułam jak chłód oplata moje ciało, mimo że miałam na sobie bluzę pożyczoną od nikogo innego jak kapitana naszej szkolnej drużyny. Myśl o tym, że niedługo odbędzie się finał w Miami mnie dobijała, a po nim zakończy się mój projekt. Bałam się, że projekt był rzeczą, która stanowiła podporę naszej znajomości, więc gdy ją utracimy - wszystko może się zepsuć. Oderwałam się od swoich myśli, gdy usłyszałam przekręcanie w zamku klucza do drzwi i powlokłam się do wnętrza domu, w którym byłam już kilka razy. Nie musiałam czekać, aby Elsie, pies Justina, skoczył na mnie, a że był tak ogromny, na łapach prawie dosięgał mi do twarzy i próbował mnie polizać. Rozbawiona podrapałam go za uszami, i w końcu postanowiłam coś powiedzieć, nie chcąc spędzić tej nocy w złej atmosferze.
- Zrobisz mi coś do jedzenia? Umieram z głodu. - powiedziałam bez cienia zażenowania, jakby to miała większość osób, wstydząc się poprosić o cokolwiek. Ja na pewno nie należałam do tego typu.
- A co chcesz? W sumie to zjadłbym naleśniki. - odezwał się z lekkim uśmiechem i poszedł do kuchni, a ja tuż za nim, siadając na krześle przy stole. Podparłam twarz rękoma i przyglądałam się mu z leniwym uśmiechem. Umiałam gotować tylko podstawowe rzeczy i piec ciastka, które były moimi smakołykami. Nie kwapiłam się nigdy do przyrządzania jedzenia, gdyż to nie była moja mocna strona. Okazało się, że jednak Justin jest moim przeciwieństwem i wkrótce przede mną pojawił się talerz z naleśnikami z truskawkami i bitą śmietaną. Czując jak burczy mi w brzuchu, podziękowałam i życzyłam smacznego, wjadając przepyszne danie. Byłam zdecydowanie za leniwa, aby robić takie urozmaicone jedzenie sobie.
Justin miał większą porcję ode mnie, więc położyłam ramiona na stole, a potem swoją głowę na rękach i przymknęłam oczy.
- Jesteś śpiąca? - usłyszałam zachrypnięty głos chłopaka, a jedną z wolnych dłoni chwycił moją i ścisnął ją. Żołądek mi się zacisnął, a mi zrobiło się gorąco. Nie umiałam nic poradzić jak działał na moją osobę.
- Nie, tylko tak mi wygodnie. - odpowiedziałam, podnosząc powieki i posłałam uśmiech chłopakowi, który go prędko odwzajemnił. Oblizał wargi z kolczykiem w jednej z nich, następnie dokończył swoje naleśniki, a wtedy ja wstałam z miejsca i posprzątałam pod nas, chowając naczynia do zmywarki, ale zastygłam w bezruchu widząc dłonie po obu stronach mojego ciała na blacie kuchennym, zagradzając mi przejście. Wzięłam oddech do ust i odwróciłam się, jednak nie było to dobrym pomysłem (a może jednak), gdyż Justin był zdecydowanie za blisko mnie i górował nade mną tak, że musiałam zadzierać głowę w górę.
- Nie chcę się z tobą kłócić, Lizzie. - mruknął cicho, przyglądając się uporczywym wzrokiem mojej twarzy, a ja rozbawiona parsknęłam śmiechem. Mogłabym czasami trochę być poważniejsza.
- Przecież to było bardziej jak sprzeczka, nic wielkiego. Na pewno za to bym się na ciebie nie gniewała. - Przewróciłam oczami, jednak wtedy on zagryzł mocno dolną wargę, kiwając głową ze zrozumieniem.
- Lizzie... Jesteś najwspanialszą dziewczyną, jaką poznałem, przysięgam. - Wraz z tymi słowami jego usta w ułamku sekundy znalazły się na moich, jednak teraz moja reakcja nie była spóźniona jak zwykle. Automatycznie odwzajemniłam pocałunek, który był dużo bardziej namiętny, niż każdy poprzedni. Mój mózg jeszcze nie przefiltrował jego słów, bo byłam zbyt skupiona na tym, jak obejmuje dłońmi mój kark, byle byłabym jak najbliżej niego, a moje nogi się ugięły pod wpływem tego, jak całuje. Z wszystkich chłopaków z jakimi się całowałam, niezaprzeczalnie wiedział co robić, aby zwalić dziewczynę z nóg. Jedna z moich dłoni powędrowała do jego miękkich włosów, starając się nie wypuścić z ust żadnego jęku, chociaż wychodziło mi to z trudem, gdy tylko jego dłonie zmieniły swoje miejsce na moje pośladki i zacisnęły na nich palce. Oderwałam się od jego malinowych warg, wypuszczając drżący oddech z ust, a on przeniósł mokre pocałunki na moją szyję. Zastygłam w brezruchu. Było to moje czułe miejsce, na raz łaskotało mnie, po ciele przechodziły dreszcze. Zacisnęłam palce na jego ramionach, próbując go odsunąć. Jego oczy były wyraźnie pełne pożądania i czułości.
- Tylko nie szyja. - sapnęłam, nierównomiernie oddychając, przecierając dłonią swoją skórę danego miejsca, aby pozbyć się wszelkich dreszczy, jednak na to Justin zawadiacko się uśmiechnął i ponownił swoje ruchy, trzymając mnie dużo bardziej stanowczo, abym nie mogła go odepchnąć. Jego usta składały czułe, wilgotne całusy na mojej szyi, co jakiś czas zasysając skórę i przesuwając nieznacznie po niej językiem. Mogłam wyczuć jego kolczyk. - Justin. - jęknęłam już bez kontroli, czując taką słabość w nogach, że chłopak sam musiał mnie już podtrzymywać, wyczerpał mnie swoim wtargnięciem na mój czuły punkt.
Oderwał się po chwili, opierając swoje czoło o moje. Zdecydowanie za często w ostatnich dniach się całujemy, ale zupełnie mi to nie przeszkadzało. Miałam tylko nadzieję, że nie ma mnie za następną Olivię, którą na pewno nie będę.
- Huh? - wymamrotał cicho, a ja czułam jego oddech na swoich ustach. Nasze oczy cały czas się od siebie nie odrywały, nawet gdy przesuwał dłońmi po moim ciele. Wciąż mieliśmy na twarzach farbki, co mnie bawiło. Poczułam wypukłość na swoim biodrze i nie musiałam się zastanawiać, co to znaczy, lecz próbowałam to ignorować.
Nie odpowiedziałam, tylko czule i bez sił go pocałowałam, szybko się odrywając. Kiedy zaczęłam wychodzić z kuchni, moje nogi były dosłownie jak z waty, drżały z każdym krokiem.
- Cicho bądź. - zachichotałam pod nosem, kiedy usłyszałam jak się śmieje z zadowolonym uśmiechem na twarzy. Rzuciłam w niego poduszką, która znajdowała się na fotelu w korytarzu i oberwał w twarz. Z piskiem zaczęłam wbiegać po schodach na górę, gdy kątem oka zauważyłam, jak zaczyna mnie gonić. Ciągle się śmiejąc, wbiegłam do ostatniego pokoju w długim korytarzu, zdając sobie od razu sprawę, że to pokój Justina. Śmiech od razu uwiązł mi w gardle i zaczęłam uważnie przesuwać wzrokiem po wszystkich pucharach, medalach i dyplomach za grę w piłkę nożną. Wiedziałam, że jest najlepszym zawodnikiem, jakiego miała nasza szkoła, ale nie podejrzewałam, że odniósł, aż tyle sukcesów. Gdzieniegdzie znajdowały się plakaty sławnych piłkarzy, którzy prawdopodobnie byli jego inspiracją. Usłyszałam jak chłopak wchodzi za mną do pokoju, jednak nic nie powiedział, jak się spodziewałam, że to zrobi. Zamiast tego spokojnie patrzył jak podchodzę do jego pucharów z miną pełną podziwu. Czytałam wszystkie dyplomy, aż mój wzrok natrafił na wiszącą na ścianie koszulkę Messiego z jego autografem, oprawiona w ramkę. Mało co nie krzyknęłam.
- Czy...to.... - zaczęłam, podchodząc do koszulki, jednak bałam się dotknąć nawet szyby, domyślając się, jaką to ma wartość dla chłopaka.
- Tak, trener dla mnie zdobył. - Uśmiechnął się lekko na samo wspomnienie, po czym podszedł do swojej dużej szafy, w której było mnóstwo ubrań, nawet mogłoby być więcej niż u mnie. Wyjął jakąś koszulkę i mi ją rzucił. - Niestety nie mam nic więcej, co mogłabyś na siebie włożyć. Chyba, że zwiniesz coś Pattie. - dodał, zsuwając wzrok na moje nogi w spódniczce, po czym znowu na moja twarz. - Możesz poczekać, aby wziąć prysznic tu, lub pójdź do łazienki Pattie. Na dole, drugie drzwi w korytarzu. A ja... - Pokazał na swoją widoczną erekcję i niemal zakrztusiłam się własną śliną, na to, jaki był śmiały i bezczelny.
Zaśmiał się pod nosem usatysfakcjonowany i ukrył się za drzwiami łazienki, a ja czułam jak moja twarz piecze z zażenowania. Przetarłam swoje policzki i zeszłam na dół, odnajdując łazienkę jego mamy, której jak widać - nie było nawet w domu. Zamknęłam drzwi za sobą, korzystając z toalety, następnie wchodząc pod prysznic, używając gorącej wody. Umyłam się dosyć szybko, używając kosmetyków matki chłopaka, zastanawiając się, gdzie je kupuje, gdyż miały piękny zapach. Wysuszyłam ręcznikiem swoje ciało kilka chwil później, zakładając moją bieliznę i koszulkę Justina. Wiedział, że jestem przeciętnego wzrostu, więc wyszukał jedną z większych koszulek, gdyż zakrywały wszystko, czego nie chciałam pokazywać. Odetchnęłam z ulgą. Starając się nie myśleć o tym, co może robić chłopak w tej chwili, przemyłam twarz z makijażu. Nie miałam problemu z pokazywaniem się bez makijażu, bo nie malowałam się na tyle mocno, aby nastąpiła ogromna przemiana. Miałam jedynie teraz sińce pod oczami, które robiły się zawsze widoczne, kiedy było już późno. Skrzywiłam się lekko na to, ale poprawiłam swoje włosy, których nie umyłam, bo jeszcze tego nie potrzebowały, a nie chciałam czekać długo, aż mi do końca wyschną. Przeczesałam je szczotką kilka razy, następnie ponownie wchodząc na górę, powoli otwierając drzwi do pokoju.
Justin leżał już wygodnie na swoim łóżku, wpatrując się w telewizor wiszący na ścianie, a na podłodze przy nim leżała Elsie. Na mój widok od razu się uśmiechnął głupkowato, a ja się tylko zaśmiałam, jak najszybciej podchodząc do łóżka, gdzie się zakryłam kołdrą.
- Och nie... - jęknęłam niezadowolona, zauważając, że ogląda jakiś program o samochodach i wyrwałam mu z dłoni pilot.
- Hej!
- Gość chyba ma się czuć dobrze, prawda? - spytałam niewinnie, następnie układając się wygodnie i skakałam po kanałach, zostawiając dopiero na SpongeBobie.
Justin nie był zadowolony.
- Bajki są idiotyczne.
- Jak możesz? SpongeBob to klasyk. - Zmrużyłam oczy, jakby popełnił jakąś zbrodnię, na co chłopak zmierzwił mi tylko włosy. Zapewne wyglądałam komicznie, z włosami jak burza, oglądając SpongeBoba, ale Justinowi chyba to nie przeszkadzało. Siedział na łóżku, oglądając obrażony bajkę, co mnie tylko bawiło i nie mogłam powstrzymać się od śmiechu. Kiedy tylko moja kreskówka się skończyła, oddałam pilot chłopakowi, przewracając się na bok i zamknęłam oczy. Słyszałam jak Justin wstaje z łóżka i gasi światło, a dźwięki telewizora ucichły.
- Nie gryzę - szepnął ponuro, gdy zauważył, jak moje ciało jest daleko od niego. Nie zrobiłam tego z premedytacją, po prostu na brzegu najlepiej mi się śpi, jednak nie zdążyłam otworzyć ust, a moje ciało już przylegało do torsu chłopaka. Jego dłoń znalazła się na mojej talii, a drugą bawił się moimi włosami, które były na poduszce. Uśmiechnęłam się lekko w ciemności, rada, iż nie może tego zobaczyć. Zastanawiało mnie, czy z Olivią też tak spał jak ze mną, albo jakąkolwiek inną dziewczyną. Czy mówił im takie rzeczy, aby je poderwać? Nienawidziłam tego, że po całym dniu, gdy kładłam się do łóżka, zaczynałam wszystko analizować. Wszystkie swoje myśli, teorie, błędy. Co mogłam zrobić inaczej, a co by było gdyby. Nie umiałam się od tego powstrzymać. Wiedziałam, że się zakochuję w osobie, której kiedyś tam bardzo nie znosiłam. Osobie, która zabawia się dziewczynami, jest najpopularniejszą osobą w szkole, gra w piłkę i jest dupkiem. Takiego go poznałam. Robiąc projekt chciałam pokazać jego same wybryki, a kamera prawdopodobnie ujęła więcej jego zalet. Mój plan nie powiódł. I nie byłam pewna, czy pani Wigmore będzie zadowolona z obrotu sprawy. Justin nie jest zdolny do związku, w końcu chyba nigdy nie miał prawdziwej dziewczyny, ale nie oczekiwałam tego od niego. Po prostu chciałam, aby był. Widocznie on myślał tak samo, jak ja, bo po chwili usłyszałam jego bezradny głos przy moim uchu, kiedy ścisnął moją dłoń.
- Dziękuję, że jesteś.
Jęknęłam cicho z bólu, łapiąc się za swoje czoło w miejscu, gdzie czułam pulsowanie, jednak wtedy zwróciłam uwagę na śmiech, który rozległ się po wnętrzu auta. Momentalnie otworzyłam oczy, zaspana spoglądając na chłopaka, który siedział na miejscu kierowcy. Dopiero wtedy dostrzegłam, że rozłożył nasze fotele, a na jego twarzy fluorescencyjna farba wciąż świeciła się w ciemności. Zaciągnęłam rękawy bluzy Justina na dłonie i szturchnęłam go nogą.
- Gdzie jesteśmy? - spytałam, ignorując wciąż jego rozbawioną minę i wyprostowałam się, ziewając. Wydarzenia z dzisiejszego dnia zaczęły do mnie powracać z podwójną siłą.
- Na stacji benzynowej. Musiałem zatankować samochód.
Rzeczywiście kiedy się rozejrzałam, byliśmy na opustoszałej stacji. Pokiwałam tylko głową na jego słowa i przeczesałam palcami swoje splątane włosy, czując na sobie wzrok Justina.
- Nie patrz się tak, tylko jedźmy. Chcę do domu.
- David jest?
- Nie. - parsknęłam śmiechem, nie wiedząc dlaczego o to pyta, skoro nigdy mu to nie przeszkadzało.
- Więc zostaniesz u mnie. - stwierdził, jakby to była najzwyklejsza rzecz na na świecie i przekręcił kluczyki w stacyjce, po czym wrzucił bieg, ruszając z miejsca.
Spojrzałam na niego zaskoczona i skrępowania jednocześnie.
- Nie!
- Właśnie tak, Liz. Już wcześniej walczyłem sam z sobą, aby cię nie zostawiać samej na noc. David nie powinien tak robić. Twoi rodzice wiedzą, że przynajmniej raz w tygodniu zostajesz sama na noc?
Założyłam ręce pod klatka piersiową, wydymając wargi do przodu. Oczywiście, że moi rodzice o tym nie wiedzieli, ale to mi jak najbardziej odpowiadało. Uwielbiałam być sama w domu, zresztą nie byłam dzieckiem i umiałam o siebie zadbać. Uniosłam jedną z brwi i wbiłam uparte spojrzenie w twarz chłopaka, który przekręcił kierownicę w lewą stronę.
- Za miesiąc będę pełnoletnia, nie traktuj mnie jak dziecko. Nagle włączył ci się tryb udawania mojego ojca? - spytałam lekceważącym tonem, a on tylko pokręcił głową, nie odzywiając się. Odechciało mi się spać po tej rozmowie i ciągle wpatrywałam się w ciemność panującą na zewnątrz, gdyż wiedziałam, że chłopak jest jeszcze bardziej uparty, niż ja i na pewno mi nie odpuści.
Odchyliłam głowę do tyłu, opierając ją o fotel i starałam się zwracać uwagę tylko na słowa zawarte w piosence, która towarzyszyła nam w drodze do domu Biebera. Był to spokojny kawałek, jakby połączony pop z country, co mi się spodobało. Przez całą jazdę nie odzywaliśmy się do siebie słowem, więc wyciągnęłam telefon i napisałam krótką wiadomość do Davida, że przenocuję u Maddie, która też była z nami na ognisku. Wiedziałam, że nawet nie będzie tego sprawdzał, bo był jeszcze młody i wiedział, jak to jest. Była to wspaniała odmienność od mojej matki, która była zbyt nadopiekuńcza i kiedy tylko tu przyjechałam, dzwoniła do mnie dwa razy dziennie, aby upewnić się, czy wszystko jest okej.
Wysiadłam z samochodu szybciej, niż zrobił to mój towarzysz i poczułam jak chłód oplata moje ciało, mimo że miałam na sobie bluzę pożyczoną od nikogo innego jak kapitana naszej szkolnej drużyny. Myśl o tym, że niedługo odbędzie się finał w Miami mnie dobijała, a po nim zakończy się mój projekt. Bałam się, że projekt był rzeczą, która stanowiła podporę naszej znajomości, więc gdy ją utracimy - wszystko może się zepsuć. Oderwałam się od swoich myśli, gdy usłyszałam przekręcanie w zamku klucza do drzwi i powlokłam się do wnętrza domu, w którym byłam już kilka razy. Nie musiałam czekać, aby Elsie, pies Justina, skoczył na mnie, a że był tak ogromny, na łapach prawie dosięgał mi do twarzy i próbował mnie polizać. Rozbawiona podrapałam go za uszami, i w końcu postanowiłam coś powiedzieć, nie chcąc spędzić tej nocy w złej atmosferze.
- Zrobisz mi coś do jedzenia? Umieram z głodu. - powiedziałam bez cienia zażenowania, jakby to miała większość osób, wstydząc się poprosić o cokolwiek. Ja na pewno nie należałam do tego typu.
- A co chcesz? W sumie to zjadłbym naleśniki. - odezwał się z lekkim uśmiechem i poszedł do kuchni, a ja tuż za nim, siadając na krześle przy stole. Podparłam twarz rękoma i przyglądałam się mu z leniwym uśmiechem. Umiałam gotować tylko podstawowe rzeczy i piec ciastka, które były moimi smakołykami. Nie kwapiłam się nigdy do przyrządzania jedzenia, gdyż to nie była moja mocna strona. Okazało się, że jednak Justin jest moim przeciwieństwem i wkrótce przede mną pojawił się talerz z naleśnikami z truskawkami i bitą śmietaną. Czując jak burczy mi w brzuchu, podziękowałam i życzyłam smacznego, wjadając przepyszne danie. Byłam zdecydowanie za leniwa, aby robić takie urozmaicone jedzenie sobie.
Justin miał większą porcję ode mnie, więc położyłam ramiona na stole, a potem swoją głowę na rękach i przymknęłam oczy.
- Jesteś śpiąca? - usłyszałam zachrypnięty głos chłopaka, a jedną z wolnych dłoni chwycił moją i ścisnął ją. Żołądek mi się zacisnął, a mi zrobiło się gorąco. Nie umiałam nic poradzić jak działał na moją osobę.
- Nie, tylko tak mi wygodnie. - odpowiedziałam, podnosząc powieki i posłałam uśmiech chłopakowi, który go prędko odwzajemnił. Oblizał wargi z kolczykiem w jednej z nich, następnie dokończył swoje naleśniki, a wtedy ja wstałam z miejsca i posprzątałam pod nas, chowając naczynia do zmywarki, ale zastygłam w bezruchu widząc dłonie po obu stronach mojego ciała na blacie kuchennym, zagradzając mi przejście. Wzięłam oddech do ust i odwróciłam się, jednak nie było to dobrym pomysłem (a może jednak), gdyż Justin był zdecydowanie za blisko mnie i górował nade mną tak, że musiałam zadzierać głowę w górę.
- Nie chcę się z tobą kłócić, Lizzie. - mruknął cicho, przyglądając się uporczywym wzrokiem mojej twarzy, a ja rozbawiona parsknęłam śmiechem. Mogłabym czasami trochę być poważniejsza.
- Przecież to było bardziej jak sprzeczka, nic wielkiego. Na pewno za to bym się na ciebie nie gniewała. - Przewróciłam oczami, jednak wtedy on zagryzł mocno dolną wargę, kiwając głową ze zrozumieniem.
- Lizzie... Jesteś najwspanialszą dziewczyną, jaką poznałem, przysięgam. - Wraz z tymi słowami jego usta w ułamku sekundy znalazły się na moich, jednak teraz moja reakcja nie była spóźniona jak zwykle. Automatycznie odwzajemniłam pocałunek, który był dużo bardziej namiętny, niż każdy poprzedni. Mój mózg jeszcze nie przefiltrował jego słów, bo byłam zbyt skupiona na tym, jak obejmuje dłońmi mój kark, byle byłabym jak najbliżej niego, a moje nogi się ugięły pod wpływem tego, jak całuje. Z wszystkich chłopaków z jakimi się całowałam, niezaprzeczalnie wiedział co robić, aby zwalić dziewczynę z nóg. Jedna z moich dłoni powędrowała do jego miękkich włosów, starając się nie wypuścić z ust żadnego jęku, chociaż wychodziło mi to z trudem, gdy tylko jego dłonie zmieniły swoje miejsce na moje pośladki i zacisnęły na nich palce. Oderwałam się od jego malinowych warg, wypuszczając drżący oddech z ust, a on przeniósł mokre pocałunki na moją szyję. Zastygłam w brezruchu. Było to moje czułe miejsce, na raz łaskotało mnie, po ciele przechodziły dreszcze. Zacisnęłam palce na jego ramionach, próbując go odsunąć. Jego oczy były wyraźnie pełne pożądania i czułości.
- Tylko nie szyja. - sapnęłam, nierównomiernie oddychając, przecierając dłonią swoją skórę danego miejsca, aby pozbyć się wszelkich dreszczy, jednak na to Justin zawadiacko się uśmiechnął i ponownił swoje ruchy, trzymając mnie dużo bardziej stanowczo, abym nie mogła go odepchnąć. Jego usta składały czułe, wilgotne całusy na mojej szyi, co jakiś czas zasysając skórę i przesuwając nieznacznie po niej językiem. Mogłam wyczuć jego kolczyk. - Justin. - jęknęłam już bez kontroli, czując taką słabość w nogach, że chłopak sam musiał mnie już podtrzymywać, wyczerpał mnie swoim wtargnięciem na mój czuły punkt.
Oderwał się po chwili, opierając swoje czoło o moje. Zdecydowanie za często w ostatnich dniach się całujemy, ale zupełnie mi to nie przeszkadzało. Miałam tylko nadzieję, że nie ma mnie za następną Olivię, którą na pewno nie będę.
- Huh? - wymamrotał cicho, a ja czułam jego oddech na swoich ustach. Nasze oczy cały czas się od siebie nie odrywały, nawet gdy przesuwał dłońmi po moim ciele. Wciąż mieliśmy na twarzach farbki, co mnie bawiło. Poczułam wypukłość na swoim biodrze i nie musiałam się zastanawiać, co to znaczy, lecz próbowałam to ignorować.
Nie odpowiedziałam, tylko czule i bez sił go pocałowałam, szybko się odrywając. Kiedy zaczęłam wychodzić z kuchni, moje nogi były dosłownie jak z waty, drżały z każdym krokiem.
- Cicho bądź. - zachichotałam pod nosem, kiedy usłyszałam jak się śmieje z zadowolonym uśmiechem na twarzy. Rzuciłam w niego poduszką, która znajdowała się na fotelu w korytarzu i oberwał w twarz. Z piskiem zaczęłam wbiegać po schodach na górę, gdy kątem oka zauważyłam, jak zaczyna mnie gonić. Ciągle się śmiejąc, wbiegłam do ostatniego pokoju w długim korytarzu, zdając sobie od razu sprawę, że to pokój Justina. Śmiech od razu uwiązł mi w gardle i zaczęłam uważnie przesuwać wzrokiem po wszystkich pucharach, medalach i dyplomach za grę w piłkę nożną. Wiedziałam, że jest najlepszym zawodnikiem, jakiego miała nasza szkoła, ale nie podejrzewałam, że odniósł, aż tyle sukcesów. Gdzieniegdzie znajdowały się plakaty sławnych piłkarzy, którzy prawdopodobnie byli jego inspiracją. Usłyszałam jak chłopak wchodzi za mną do pokoju, jednak nic nie powiedział, jak się spodziewałam, że to zrobi. Zamiast tego spokojnie patrzył jak podchodzę do jego pucharów z miną pełną podziwu. Czytałam wszystkie dyplomy, aż mój wzrok natrafił na wiszącą na ścianie koszulkę Messiego z jego autografem, oprawiona w ramkę. Mało co nie krzyknęłam.
- Czy...to.... - zaczęłam, podchodząc do koszulki, jednak bałam się dotknąć nawet szyby, domyślając się, jaką to ma wartość dla chłopaka.
- Tak, trener dla mnie zdobył. - Uśmiechnął się lekko na samo wspomnienie, po czym podszedł do swojej dużej szafy, w której było mnóstwo ubrań, nawet mogłoby być więcej niż u mnie. Wyjął jakąś koszulkę i mi ją rzucił. - Niestety nie mam nic więcej, co mogłabyś na siebie włożyć. Chyba, że zwiniesz coś Pattie. - dodał, zsuwając wzrok na moje nogi w spódniczce, po czym znowu na moja twarz. - Możesz poczekać, aby wziąć prysznic tu, lub pójdź do łazienki Pattie. Na dole, drugie drzwi w korytarzu. A ja... - Pokazał na swoją widoczną erekcję i niemal zakrztusiłam się własną śliną, na to, jaki był śmiały i bezczelny.
Zaśmiał się pod nosem usatysfakcjonowany i ukrył się za drzwiami łazienki, a ja czułam jak moja twarz piecze z zażenowania. Przetarłam swoje policzki i zeszłam na dół, odnajdując łazienkę jego mamy, której jak widać - nie było nawet w domu. Zamknęłam drzwi za sobą, korzystając z toalety, następnie wchodząc pod prysznic, używając gorącej wody. Umyłam się dosyć szybko, używając kosmetyków matki chłopaka, zastanawiając się, gdzie je kupuje, gdyż miały piękny zapach. Wysuszyłam ręcznikiem swoje ciało kilka chwil później, zakładając moją bieliznę i koszulkę Justina. Wiedział, że jestem przeciętnego wzrostu, więc wyszukał jedną z większych koszulek, gdyż zakrywały wszystko, czego nie chciałam pokazywać. Odetchnęłam z ulgą. Starając się nie myśleć o tym, co może robić chłopak w tej chwili, przemyłam twarz z makijażu. Nie miałam problemu z pokazywaniem się bez makijażu, bo nie malowałam się na tyle mocno, aby nastąpiła ogromna przemiana. Miałam jedynie teraz sińce pod oczami, które robiły się zawsze widoczne, kiedy było już późno. Skrzywiłam się lekko na to, ale poprawiłam swoje włosy, których nie umyłam, bo jeszcze tego nie potrzebowały, a nie chciałam czekać długo, aż mi do końca wyschną. Przeczesałam je szczotką kilka razy, następnie ponownie wchodząc na górę, powoli otwierając drzwi do pokoju.
Justin leżał już wygodnie na swoim łóżku, wpatrując się w telewizor wiszący na ścianie, a na podłodze przy nim leżała Elsie. Na mój widok od razu się uśmiechnął głupkowato, a ja się tylko zaśmiałam, jak najszybciej podchodząc do łóżka, gdzie się zakryłam kołdrą.
- Och nie... - jęknęłam niezadowolona, zauważając, że ogląda jakiś program o samochodach i wyrwałam mu z dłoni pilot.
- Hej!
- Gość chyba ma się czuć dobrze, prawda? - spytałam niewinnie, następnie układając się wygodnie i skakałam po kanałach, zostawiając dopiero na SpongeBobie.
Justin nie był zadowolony.
- Bajki są idiotyczne.
- Jak możesz? SpongeBob to klasyk. - Zmrużyłam oczy, jakby popełnił jakąś zbrodnię, na co chłopak zmierzwił mi tylko włosy. Zapewne wyglądałam komicznie, z włosami jak burza, oglądając SpongeBoba, ale Justinowi chyba to nie przeszkadzało. Siedział na łóżku, oglądając obrażony bajkę, co mnie tylko bawiło i nie mogłam powstrzymać się od śmiechu. Kiedy tylko moja kreskówka się skończyła, oddałam pilot chłopakowi, przewracając się na bok i zamknęłam oczy. Słyszałam jak Justin wstaje z łóżka i gasi światło, a dźwięki telewizora ucichły.
- Nie gryzę - szepnął ponuro, gdy zauważył, jak moje ciało jest daleko od niego. Nie zrobiłam tego z premedytacją, po prostu na brzegu najlepiej mi się śpi, jednak nie zdążyłam otworzyć ust, a moje ciało już przylegało do torsu chłopaka. Jego dłoń znalazła się na mojej talii, a drugą bawił się moimi włosami, które były na poduszce. Uśmiechnęłam się lekko w ciemności, rada, iż nie może tego zobaczyć. Zastanawiało mnie, czy z Olivią też tak spał jak ze mną, albo jakąkolwiek inną dziewczyną. Czy mówił im takie rzeczy, aby je poderwać? Nienawidziłam tego, że po całym dniu, gdy kładłam się do łóżka, zaczynałam wszystko analizować. Wszystkie swoje myśli, teorie, błędy. Co mogłam zrobić inaczej, a co by było gdyby. Nie umiałam się od tego powstrzymać. Wiedziałam, że się zakochuję w osobie, której kiedyś tam bardzo nie znosiłam. Osobie, która zabawia się dziewczynami, jest najpopularniejszą osobą w szkole, gra w piłkę i jest dupkiem. Takiego go poznałam. Robiąc projekt chciałam pokazać jego same wybryki, a kamera prawdopodobnie ujęła więcej jego zalet. Mój plan nie powiódł. I nie byłam pewna, czy pani Wigmore będzie zadowolona z obrotu sprawy. Justin nie jest zdolny do związku, w końcu chyba nigdy nie miał prawdziwej dziewczyny, ale nie oczekiwałam tego od niego. Po prostu chciałam, aby był. Widocznie on myślał tak samo, jak ja, bo po chwili usłyszałam jego bezradny głos przy moim uchu, kiedy ścisnął moją dłoń.
- Dziękuję, że jesteś.
~ skomentuj, jeśli przeczytałaś
#project98ff
bieburtay
jeśli macie jakieś pytania dotyczącego ff, cokolwiek, to zawsze możecie je zadać w komentarzu
(jestem w trakcie robienia zwiastunu do p98 i to mi naprawdę zabiera mi czas)
Koooooooocham! No nie mam słów jak bardzo cudny rozdział
OdpowiedzUsuńC U D O
OdpowiedzUsuńperf <3
OdpowiedzUsuńSuper!❤❤ wiecej wiecej wiecej!😘😘😘😘
OdpowiedzUsuńTakie rozdzialy moglabym czytac codziennie!z niecierpliwoscia czekam na kolejny ktory mam nadzieje opublikujesz juz nie dlugo!super <3
OdpowiedzUsuńAww uwielbiam Justina ^^ Lizzie tak do niego pasuje ^^ Tak się cieszę że jest tyle momentów tej dwójki ^^ Mam nadzieję że będą razem ♡ Rozdział cudo♡ Czekam na nn♡
OdpowiedzUsuńUwielbiam !!! Najlepsze ff ! Nie mogę trafić na lepsze a ciągle szukam . Czekam na neksta! :)
OdpowiedzUsuńBardzo podobają mi się rozdziały jakie piszesz i widać że sir rozwijasz trzymaj tak dalej <3 a rozdział jak zawsze cudowny
OdpowiedzUsuńJejku!! Dziewczyno jesteś genialna!💜 świetny rozdział 😄
OdpowiedzUsuńO jeju jak ja to kocham. Ciebie tez kocham❤️❤️❤️ Aaaaa chce jeszcze więcej😍😍😍 ach i nie moge doczekac sie zwiastunu😘😘
OdpowiedzUsuńJejku!! Dziewczyno jesteś genialna!💜 świetny rozdział 😄
OdpowiedzUsuńmega czekam na następny i na zwiastun, weny weny kochana ��
OdpowiedzUsuńO jezu kochany wspaniały rozdział! Jacy oni są słodcy :o
OdpowiedzUsuńŚwietny,oczekiwany tak długo achh... bardzo przyjemnie się czytało taki uroczy i zabawny rozdział xx
OdpowiedzUsuńPs. Założę się o wszystkie puchary justina że zwiastun będzie sztosem
Ej :((((
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdzial. super piszesz <3 Czekam na nastepny
OdpowiedzUsuńJejuś ten rodział jest cudowny <3 I jeszcze: ,,Dziękuję, że jesteś"- no po prostu idelanie. Czekam nn <3
OdpowiedzUsuńSuperhiper uroczy, świetnie napisany... cud miód
OdpowiedzUsuńSuper.
OdpowiedzUsuńhttp://believe-in-yoursdreams-jbff.blogspot.com/ Zapraszam!❤