niedziela, 29 maja 2016
37. Rozczarowanie.
- Tak bardzo jutro nie chcę mi się iść do szkoły. Obawiam się, że będzie kartkówka z geografii - mruknęłam niezadowolona do swojej przyjaciółki Maddie, smarując przypieczoną kromkę chleba dżemem truskawkowym. Z racji tego, że przez całe zamieszanie z projektem coraz mniej się widywałyśmy, oprócz szkoły, musiałyśmy wszystko nadrobić. U Madeline w domu nikogo nie było, dlatego czułam się całkowicie swobodnie i robiłam sobie jedzenie.
Maddie pokiwała głową, jednak ja wiedziałam, że prawdopodobnie wszystkiego się nauczyła przez wolny czas. Zawsze miała świetne oceny, czasami czułam się źle, że nie jestem tak inteligenta jak ona, ale nie można mieć przecież wszystkiego naraz. Na szczęście ja byłam bardziej rozmowa i otwarta, a ona na odwrót. To zawsze ja musiałam ją gdzieś wyciągać, poznawać z ludźmi, bo ona się wstydziła i obawiała wielu rzeczy. Czasami było to irytujące, jednak w towarzystwie bliskich osób, była śmiała i radosna. To powód dlaczego tak bardzo ją polubiłam.
- Nie musisz iść dziś na trening? - spytała przyjaciółka, podpierając jedną dłonią swoją twarz, a drugą zakręcała na palcu swoje krótkie włosy koloru naprawdę ciemnego blondu.
- Był z samego rana osobny dla cheerleaderek. Chłopcy mają jutro dogrywkę z Seattle, więc mają ciężki trening - wymamrotałam pod nosem, siadając przy stole. Zamyślona, ugryzłam kawałek tosta i wpatrywałam się w punkt w przestrzeni. Widziałam dzisiaj Justina przelotnie, gdy Olivia próbowała się do niego kleić, jednak on ją zignorował. Nie będę kłamać, że wcale nie poczułam się z tym dobrze. Sprawiło mi to wewnętrzną radość, chociaż zapewne było to z powodu kiepskiego humoru chłopaka, lub chciał się skupić na ważnym treningu. Wracając do tematu jutrzejszego meczu - cholernie się stresuję. Jestem początkująca, dlatego nie robię za trudnych kombinacji, ale najbardziej obawiam się, że zapomnę kroków, albo je pomylę, przez co cała drużyna będzie na mnie wściekła. W dodatku samo wyobrażenie tylu osób ja trybunach mnie przeraża. Oderwałam się od swoich myśli i zaczęłam smarować kolejnego tosta, widząc jak Maddie uśmiecha się do ekranu telefonu. Nie trudno było zgadnąć, co, a raczej kto jest tego powodem.
- Spotykasz się dziś z Bieberem? - Przerwała pisanie na swojej komórce, aby na mnie spojrzeć.
Skinęłam głową, wtykając kosmyk we wsuwkę, gdyż wypadł mi z luźnego warkocza.
- Tak, szczerze to powinnam się już zbierać. Mam mu pomóc w hiszpańskim, sama wiesz. - Przewróciłam mimowolnie oczami, gryząc na szybko resztki tosta. Po chwili wyszczerzyłam zęby w szerokim uśmiechu do mojej przyjaciółki. - Ale dzięki za darmowe jedzenie - zaśmiałam się pod nosem rozbawiona i podniosłam z krzesła. Rodzina McSulleyów już się przyzwyczaiła do mojej obecności i do tego, że powinni mieć zawsze pełną lodówkę. Moim plusem, który niektórym może wydawać się wadą, jest to, że nigdy nie mogę przytyć. Ale w związku z tym, że moje ciało jest w sam raz, odpowiada mi to. Chociaż jestem pewna, że niedługo będzie to tylko miłym wspomnieniem, a ja po zjedzeniu fast fooda, będę miała o centymetr więcej w biodrach. Lepiej więc się teraz nacieszyć do woli, bo po fazie dojrzewania raczej będę musiała uważać na siebie.
- Mhm, jutro idziemy razem do szkoły?
- Jasne - odparłam, pocierając dłońmi o swoje uda, a Mads widząc to, smutno się uśmiechnęła. Poczułam się przez moment zażenowana i odwróciłam się na pięcie, starając się oderwać od swoich myśli, jednak towarzyszyły mi całą drogę do mojego domu. Kiedy dotarłam na miejsce, przebrałam się tylko w coś lżejszego, zabrałam kamerę i wyjęłam z garażu rower. David był w ogródku, rozmawiając przez skype ze swoim dawnym kolegą, więc poinformowałam go tylko, gdzie jadę i o której wrócę. Na słowo "Justin" zaczął się śmiać sugestywnie. Parsknęłam, kręcąc głową. W koszyczku z przodu roweru schowałam swój telefon, kamerę, gumy do żucia i podręcznik od hiszpańskiego, ruszając w odpowiednią stronę do dzielnicy, w której mieszkał nastolatek. Droga rowerem była znacznie przyjemniejsza niż piechotą, znalazłam się pod jego domem w kilkanaście minut. Wprowadziłam sprzęt na posesję, chcąc postawić go przy garażu, a wtedy poczułam jak coś ciężkiego opiera się o moje nogi. Odstawiłam rower i rozbawiona zobaczyłam Elsie, która miała swoje łapy na moim ciele, merdając radośnie swoim ogonem.
- Hej, Elsie - powiedziałam takim tonem jak do dziecka (uwielbiam zwierzęta), głaszcząc pieszczotliwie jej grzbiet. Pies był naprawdę piękny, duży i zadbany, jak całe otoczenie, w którym żył.
- Witamy Lizzie Bentley. - Usłyszałam ochrypły głos za sobą i odwróciłam się z uśmiechem do Justina, który nagrywał mnie moją kamerą. Musiał wyjąć ją, podczas gdy byłam zajęta jego pupilem. Poczułam dziwny skurcz w swoim brzuchu.
- Witam - zaśmiałam się pod nosem, dalej drapiąc psa za uchem. Wcześniej bym się zdenerwowała za to, że mnie filmuje, jednak teraz nie widziałam żadnego powodu, aby być na niego zła. Nagle z powodu jego obecności, mój humor naprawdę się polepszył. Zaczynałam się martwić, że on nie jest dla mnie już zwykłym znajomym czy przyjacielem, jak sam twierdził. Jednak wiedziałam, że to wszystko jest bez sensu. Nie było szans, aby to odwzajemnił, a jak już, odstawiłby mnie w kąt po tygodniu, a ja nie chcę tracić dobrego kontaktu z nim. Nie jestem w jego typie. Zwilżyłam pulchne wargi językiem, gdyż nagle mi zaschły i wyprostowałam się, zaczesując kosmyk długich włosów za ucho. - Zmęczony po treningu? - dodałam, dostrzegając jego zmierzwioną fryzurę oraz wyjęty kolczyk z dolnej wargi. Nie umiałam stwierdzić czy wyglądał lepiej z nim czy bez.
Chłopak przeczesał swoje włosy palcami i oddał mi kamerę.
- Już jest lepiej. Znaczy pod koniec trochę słabo się poczułem, ale to chyba z powodu grania na słońcu - westchnął, a ja pokiwałam głową ze zrozumieniem, starając się znaleźć miejsce, gdzie jest dobry widok na Justina. Bolały mnie ręce od ciągłego unoszenia urządzenia. - Poczekaj.
Obserwowałam jak kapitan znika za drzwiami swojego domu, tymczasem ja rozejrzałam się wokół siebie. Wyjęłam z roweru telefon i książkę, siadając na trawie obok Elsie. Jej sierść była tak mięciutka, że aż chciało się ją poprzytulać, przysięgam. Wkrótce Justin wrócił z jakimś kocem, radiem i winogronami. Parsknęłam śmiechem, gdyż to może wyglądać jak piknik jakiejś pary. Którą nigdy nie byliśmy, nie jesteśmy i nie będziemy.
Pomogłam mu rozłożyć materiał na trawie i usiadłam po turecku, otwierając książkę od hiszpańskiego. Do moich uszu dotarł cichy dźwięk radia, które zostało włączone przez chłopaka.
- Więc. Czego nie rozumiesz? - Odchrząknęłam cicho, biorąc sobie kilka winogron. Ignorujcie fakt, że najadłam się w domu u Maddie. Przewertowałam kilka kartek podręcznika, po chwili spoglądając na Justina. Jego miodowe oczy rozbłysnęły rozbawione.
- Wszystkiego.
- Co kazała ci pani Guttierez poprawić, abyś zdał?
- Dwa ostatnie sprawdziany.
Pokiwałam głową. Te działy należały do jednych z łatwiejszych, gdyż było w nich mało gramatyki, a wszystko polegało na znajomości słówek, które chcąc nie chcąc, trzeba wykuć na pamięć. Po prostu inaczej się nie da. Postanowiłam, że zaczniemy od działu 7 i jak uda się mu zaliczyć, weźmiemy się za drugi. Nie wiedziałam zbytnio czy będę dobra w tłumaczeniu niektórych rzeczy, ale warto spróbować. Przez prawie dwie godziny tłumaczyłam mu konstrukcje zdania oraz sposoby, aby zapamiętał jak odpowiednio odmieniać czasowniki, bo miał z tym problem. Nie umiał rozróżnić czasów. Obiecałam mu, że będę go przepytywać przed każdym testem, aby sprawdzić czy umie.
- Tu ma być desaparecido? - spytał chłopak, gryząc końcówkę ołówka i wskazał na lukę w jednym z ćwiczeń. Przeczytałam zdanie i pokiwałam głową, patrząc jak naprawdę schludnym pismem zapisuje dane słowo. - Ha decidido?
- Dobra osoba, ale zły czas. - Pokręciłam głową, a chłopak sfrustrowany jęknął pod nosem, po chwili biorąc do ust winogrono.
- Decidiste?
- Nie.
- Decidías?
Pokiwałam głową, a on z ulgą skończył zadanie. Szło mi lepiej niż na samym początku, jednak to nie wystarczało. Wiedziałam, że będę musiała na to poświęcić z nim trochę czasu, skoro był taki zakład, a ja się staram dotrzymać swoich słów. Zaśmiałam się cicho, widząc karykaturę na marginesie pani Guttierez, którą swoją drogą bardzo lubiłam, bardziej niż Wigmore.
- Następnym razem przygotuję ci specjalną kartkę z czasami i jak łatwo je odróżnić - zadecydowałam, czując jak serce mi podchodzi do gardła na widok rozbrajającego uśmiechu Justina. Podniósł się ze swojej leżącej pozycji i wpakował kolejne winogrona do ust, jednocześnie gdy ja odkładałam książkę na bok. Zastygłam w bezruchu, widząc kobietę wchodzącą na posesję domu. Zdezorientowana spojrzałam na Justina, który odchrząknął i wstał z koca, kierując się do niej. Zagryzłam wnętrze policzka, nie wiedząc czym mam zająć swój wzrok. Spojrzałam na telefon chłopaka, chcąc wyświetlić godzinę, jednak dostrzegłam zamiast tego inne powiadomienie.
16 nieodebranych połączeń od Olivia.
5 wiadomości od Olivia .
Od razu zostawiłam jego telefon na miejscu. Z jednej strony chciało mi się śmiać, że olewał jej połączenia i cieszyłam się z tego powodu, jednak z drugiej strony nie wiedziałam, dlaczego tak robi. Przecież do niedawna świetnie się dogadywali (nieważne w jakim sensie), być może pokłócili się o coś. Odwróciłam wzrok na Justina, który przytulił kobietę, po czym kierowali się w moją stronę. Nie chcąc być niekulturalna, wstałam i poprawiłam swoją koszulkę, uśmiechając się niezręcznie.
- Dzień dobry. Jestem mamą Jusa, Pattie - przywitała mnie ciepłym głosem kobieta, a ja wyciągnęłam dłoń do niej, jednak ona zamiast tego mnie uścisnęła krótko. Miała ciemne włosy i niebieskie oczy, była naprawdę ładną kobietą, chociaż gdzieniegdzie pojawiały się jej zmarszczki. - Ty zapewne jesteś Lizzie.
Zdezorientowana zerknęłam na Justina, a potem znowu na jego rodzicielkę. Przytaknęłam głową, oblizując wargi.
- Tak.
- Sporo mi o tobie mi mówił.
- Mamo, przestań - wymamrotał chłopak zrezygnowanym głosem do swojej mamy, widocznie zawstydzony. Nie wiedziałam co mam o tym myśleć i wystraszyłam się na myśl, jakie rzeczy mógł o mnie naopowiadać. Pattie sięgnęła ręką włosów swojego syna i pogłaskała go, na co on jęknął. Coraz bardziej zaczynała bawić mnie ta sytuacja, a Olivia wyparowała z moich myśli.
Natychmiast zabrałam kamerę, wyłączając ją. Nie chciałam niczego nagrywać przy mamie Justina, która prawdopodobnie wiedziała o projekcie, bo nawet nie zwróciła na to uwagi.
- Może zaczekasz na kolację? Prawdę mówiąc przydałaby mi się pomoc w kuchni, bo na mojego syna nawet nie mogę liczyć. - Rzuciła mu oskarżycielskie spojrzenie, a ja rozbawiona się uśmiechnęłam, przystając na propozycję Pattie. Skierowałam się razem z nimi w stronę domu, widząc Elsie, która wbiegła do domu, a Justin chwilę potem posłał mi przepraszające spojrzenie. Jakby uważał, że zacznę inaczej go postrzegać, lub coś w tym stylu. Przekroczyłam próg domu, rozglądając się wokół siebie, chociaż nie byłam tu po raz pierwszy raz. - Może zrobimy jakieś naleśniki i ciasto? Z mlekiem będzie dobrze smakować.
- Jasne - odparłam, patrząc na Justina, który usiadł na krześle w kuchni. Zdecydowanie nie miał zamiaru pomagać swojej mamie. Westchnęłam pod nosem i słuchając prośby Pattie, zaczęłam robić masę na naleśniki, podczas gdy ona zajmowała się ciastem. Nie byłam nigdy zbyt dobra w gotowaniu, mimo że robiłam to robić, jednak naleśniki były tak proste do sporządzenia, że kilka chwil potem smażyłam je na patelni. Nie mogłam pozbyć się wrażenia, że chłopak cały czas mi się przygląda, co było naprawdę niewygodne.
- Jak idzie ci ten projekt, Lizzie? Mam nadzieję, że Jus nie sprawia ci za wiele kłopotów. - Spojrzała na mnie od boku kobieta, a mi przez głowę przemknęły wszystkie moje kłótnie z Justina i słowa, jakimi mnie ranił. Potrząsnęłam głową automatycznie, posyłając jej spokojny uśmiech.
- Skądże. Jedyny kłopot i zmartwienie Justina, to aby nikt nie dotykał jego włosów - wymamrotałam pod nosem rozbawiona. - A projekt idzie dobrze, niedługo go zakończę, tylko muszę jeszcze zebrać kilka opinii na jego temat.
- Jeśli zechciałabyś, ja mogłabym się wypowiedzieć - zaoferowała kobieta, a ja przez chwilę to rozważałam.
- Dziękuję, ale wiele osób by pomyślało, że nie jest to konstruktywna opinia. - Przepraszająco się uśmiechnęłam w jej kierunku, a ona tylko odwzajemniła mój gest. Justin ani razu się nie odezwał przez ten czas, tylko bawił się swoim telefonem. Chciałabym wiedzieć co napisała do niego Olivia? Może znowu się umówili i po kolacji pójdzie? Zawsze rezygnuje dla niej ze wszystkiego i muszę się przyzwyczaić, że to jest mój tylko dobry kolega. O którego jestem ciągle zazdrosna. Nieważne.
Kilkanaście minut potem, kiedy były gotowe już naleśniki z truskawkową polewą, usiedliśmy przy stole, jedząc. Głównie rozmawiała Pattie z jej własnym synem, gdyż nie chciałam się wtrącać w rozmowę i odpowiadałam kulturalnie, gdy tylko powinnam. Nigdy nie przepadałam za ciastami (jedynie z owocami), więc nie miałam zamiaru czekać, aż się upiecze. Napiłam się dużego łyka soku pomarańczowego, wbijając wzrok w oczy Justina. Nie przeszkadzało mi to, że również się we mnie wpatrywał, choć towarzyszyło mi łomotanie w klatce piersiowej. Mrugnął do mnie, kiedy Pattie nie patrzyła, a ja starałam się nie parsknąć śmiechem.
- Będziesz jutro na meczu chłopców z waszej szkoły? - zagaiła mnie Pattie, a ja spojrzałam na nią, ignorując kolano Justina, które niemalże stykało się z moim. Powoli pokiwałam głową, połykając resztki naleśnika.
- Niedawno dostałam się do drużyny cheerleaderek, więc będę. Trochę się stresuję.
- Ja też - wymamrotał Justin z krzywym uśmiechem i przegarnął włosy do tyłu, wzdychając pod nosem. - Pomogę ci - dodał szybko, gdy zauważył, że wstaję i wziął ode mnie naczynia, chociaż było to zbędne. Podziękowałam kilkukrotnie mamie chłopaka, kierując się do wyjścia, a Justin zamknął za nami drzwi wejściowe. Chciałam zapytać go o Olivię, mając nadzieję, że nie pomyśli, że jestem o niego zazdrosna, czy zbytnio się tym interesuję. Wypuściłam powietrze z ust i potarłam swoje ramię, spoglądając na chłopaka. Poprawiłam kamerę na swoim ramieniu.
- Justin? - spytałam trochę ciszej niż zwykle i zagryzłam boleśnie wnętrze policzka, odważając się spojrzeć na jego twarz. Nie wiedziałam, kiedy znalazł czas, aby wsadzić kolczyk do dolnej wargi. Zauważył, że tam się patrzyłam, co spowodowało moje zażenowanie. - Nadal utrzymujesz...kontakty z Olivią? Co jest między wami?
Chłopak wydawał się naprawdę zaskoczony moim pytaniem; przeczesał swoją grzywkę do tyłu, oblizując pospiesznie usta, zahaczając językiem o kolczyk.
- Dlaczego pytasz? - Nie odpowiedziałam mu, więc kontynuował. - Utrzymuję, ale nie takie..jak myślisz. To znaczy... - Podrapał się po swoim policzku, nie wiedząc co powiedzieć. - A co jest między tobą a Danem?
Żołądek zacisnął mi się w supeł.
- Nic między nami nie ma. Po prostu zawsze lecisz do Olivii, wybierasz ją i zostawiasz wszystko...
- Niedługo się przekonasz - mruknął pod nosem, jakby sam do siebie, jednak ja to usłyszałam. Ścisnęłam ramię od futerału kamery, gdy zauważyłam jego wzrok na mojej malince na szyi, której on był autorem. Na samo wspomnienie zrobiło mi się gorąco.
- O czym?
- Nieważne. Zobaczymy się jutro przed dogrywką. Dzięki za dzisiaj. - Nie odrywał ode mnie wzroku, a ja modliłam się tylko o to, aby mnie pocałował. Dlaczego do tej pory, ani razu tego nie zrobił? Wziął wdech do ust i położył dłoń na moim karku, zsuwając go na moje ramię, a następnie przesunął palcami w dół ramienia, aż po koniuszki palców i splótł na kilka chwil nasze dłonie. Serce waliło mi jak oszalałe, a ja naprawdę nie wiedziałam, co mam o tym wszystkim myśleć. Pokiwałam tylko głową, czując jak puszcza moją rękę, a ja zeszłam schodkami na dół w kierunku garażu po swój rower.
Czy to źle, że po raz kolejny poczułam się rozczarowana, że mnie nie pocałował?
~ jeśli przeczytałaś, skomentuj
bieburtay
wasza cierpliwość zostanie wynagrodzona, promise
ŻYJĘ TYLKO DO WAKACJI
15 DNI SZKOLNYCH
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
czemu musiałam tak się zakochać w tym blogu? *-*
OdpowiedzUsuńkiedy dodasz następny? <33
jejku oni są tacy słodcy, niech on już w końcu skończy z Olivią xDD
Cudowny <3
OdpowiedzUsuńJezuuuu chce juz nasteony 😘😘
OdpowiedzUsuńNo ja pitole, ile można czekać :D Chcę następny! <3
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział
OdpowiedzUsuńCudowny <333
OdpowiedzUsuńCo to ma znaczyć Justin? XD Kochaaam
OdpowiedzUsuńZrobiło się tajemniczo... Czekam na kolejny!
OdpowiedzUsuńZa krótki noo ej. Kochaj ją Justin frajerze
OdpowiedzUsuńAch ta Lizzie powoli się zakochuje ;) Oby było więcej ich wspólnych momentów ♡ Rozdział cudo♡ Czekam na nn♡
OdpowiedzUsuń