niedziela, 22 maja 2016
36. Ulubiona piosenka.
Rozejrzałam się wokół siebie, tłumiąc jednocześnie ziewnięcie, gdyż byłam cholernie senna. Było około 11 godziny, a śniadanie się właśnie kończyło. Wszyscy goście powoli się zbierali, a ja postanowiłam z Davidem, iż wrócę z chłopakiem, który towarzyszył mi przez prawie całe wesele. Wiedząc, że powinniśmy niedługo wracać do domu, postanowiłam, że odnajdę swoich rodziców i się z nimi pożegnam. Mimo że do wakacji nie było wcale tak dużo czasu, wiem, że będę za nimi tęsknić, chociaż się przyzwyczaiłam do ich nieobecności.
Justin zniknął z mojego pola widzenia już wcześniej, a ja zacisnęłam usta, aby się nie uśmiechnąć, gdy usłyszałam rozmowę dwójki ludzi o wczorajszym wydarzeniu w hotelu. Odchrząknęłam cicho i minęłam osoby, w końcu odnajdując swoją najbliższą rodzinę. David stał obok swojego kolegi, a mama, tata i dziadek zagadywali Abby.
- Będziemy niedługo wracać, mamo - zaczęłam powoli, zerkając na swojego ojca, po czym posłałam im skrępowany uśmiech. Nigdy nie mogłam czuć się swobodnie wśród swojej rodziny, bo zawsze musiałam udawać grzeczną i kulturalną dziewczynę. Bałam się być ocenianą i krytykowaną. Wolałam przeżyć swoje całe życie niezauważona i przeciętna. Chyba mi się jak dotąd udawało.
Rodzicielka spojrzała na mnie badawczym wzrokiem, jednak po chwili smutno westchnęła. Tak jak ja nienawidziła pożegnań, jednak byłyśmy na nie skazane. Czułam jak chwyta mnie za dłoń i mocno ją ściska, naprawdę często to robiła.
- Cóż, zobaczymy się krótko przed wakacjami i w ich trakcie. Dasz sobie radę. - Przytuliła mnie kurczowo, a ja mogłam wyczuć fakt, iż się w tej chwili uśmiechała. Objęłam swoimi szczupłymi ramionami jej ciało i przymknęłam na chwilę oczy. Nie chciałam się rozklejać, tak naprawdę oprócz Davida, mogłam się zwrócić tylko do mamy. Była naprawdę ważną osobą w moim życiu. Wypuściłam ciężko powietrze z płuc i odsunęłam się od niej, czując szczypiące mnie w oczy łzy. Odwróciłam twarz w bok, nie chcąc się skompromitować przez to. Kiedy już miałam powrócić do rozmowy, poczułam ramię obejmujące mnie w talii. Nie musiałam długo się zastanawiać, kto jest jego właścicielem. Przez ułamek sekundy chciałam zabrać jego rękę, ale przypomniałam sobie, że rodzina uważa, że jest moim chłopakiem. Przeszło mi przez myśl, czy aby na pewno nie powiedzieć prawdy mamie, ale widząc jej szczęśliwy uśmiech - natychmiast zrezygnowałam. Zerknęłam od boku na chłopaka, który poprawił swój krawat i posłał firmowy uśmieszek w kierunku kobiety.
- Dzień dobry, państwo Bentley. Dobrze, że zdążyłem jeszcze na pożegnanie. - Uśmiech nie schodził z jego twarzy, co było jednym z najprzyjemniejszych widoków, jakie miałam okazję doświadczyć. Przełknęłam ślinę, sama uderzając siebie mentalnie w twarz za moje myśli. Moje uczucia zdecydowanie nie kierowały się w dobrym kierunku, były niepoprawne.
Dziadek uścisnął dłoń Justina, a ojciec niechętnie powtórzył gest. Powstrzymałam się od przewrócenia oczami na zachowanie mojego taty, nie rozumiałam, dlaczego moja mama traci przyjemność ze swojego życia i ulega wszystkim rozkazom jej męża. Owszem, kocham go, ale staram się oceniać obiektywnie całą sytuację.
- Och, Justin. Jest nam bardzo miło, że przyjechałeś tu razem z Lizzie - odparła mama, układając dłoń na jego ramieniu. Chwilę potem ją zabrała. Po jej zachowaniu i minach, wiedziałam, że chłopak owinął ją sobie wokół palca.
- Przyjemność po mojej stronie, pani Bentley. Dziękuję za ciepłe powitanie. Mam nadzieję, że do zobaczenia. - Justin wycofał się, odgarniając swoje włosy z czoła do tyłu, a ja pokiwałam głową, przytulając osoby znajdujące się w pobliżu nas. Jeszcze raz uściskałam swoją mamę, mówiąc jej, że postaram się do niej niedługo zadzwonić. Kiedy odchodziliśmy, mama zaczęła temat o wkradnięciu się kogoś do kuchni dzisiejszej nocy. Spojrzałam na Justina, z którym równocześnie parsknęliśmy śmiechem.
- Dosłownie padam. Masz jakiś koc w aucie? - spytałam, ponownie ziewając i zatrzymałam się przed czarnym samochodem, a kapitan pokiwał głową, wskazując na materiał znajdujący się na tylnym siedzeniu. Byłam na tyle zmęczona i niewyspana, iż postanowiłam, że zrobię to teraz. Wsiadłam do wnętrza auta i od razu moje palce chwyciły za fioletowy koc; zapięłam swoje pasy, jednak zsunęłam jedno z ramienia, aby było mi trochę wygodniej. Nie podejrzewałam, abyśmy mogli mieć wypadek, zresztą wierzę w fakt, iż nic nie dzieje się z przypadku. Zsunęłam obcasy z nóg i wygodnie się ułożylam na tylnym siedzeniu, zakrywając ciało puchatym kocem. Ciepło od razu ogarnęło moją osobę. Zadowolona przymknęłam oczy, czując, że Bieber włączył klimatyzację, a uprzednio silnik. Chciałam z nim porozmawiać, wiedząc, że czeka go długa jazda, ale zanim zdążyłam zastosować się do swojego postanowienia, ciemność pojawiła mi się przed oczami.
Obudziłam się z chwilą, gdy uderzyłam się głową stosunkowo mocno w szybę samochodu. Jęknęłam zduszonym głosem, przesuwając dłonią po rozbolałym miejscu i otworzyłam niechętnie swoje powieki. Byłam kompletnie zdezorientowana, gdy na zewnątrz zaczynało się już ściemnia, a Justina nie było w aucie. Usiadłam porządnie na fotelu, zsuwając koc ze swojego ciała, bo było mi zdecydowanie za gorąco. Świetnie, teraz mam tu siedzieć i czekać, aż on wróci? Nawet nie mam pojęcia, dlaczego o takiej porze nie jesteśmy jeszcze w Los Angeles. Zapewne zatrzymał się gdzieś po drodze, podczas gdy ja spałam. Westchnęłam cicho pod nosem i spróbowałam otworzyć drzwi, ale były zamknięte. Sapnęłam pod nosem zdenerwowana i oparłam łokcie o swoje kolana, wpatrując się na widok oddalonej ulicy. Znużona liczyłam ilość samochodów, co przy stu siedemdziesięciu dwóch mnie znudziło na tyle, iż przestałam. Przeszło mi przez myśl, aby zadzwonić do chłopaka, ale nie było to konieczne ze względu na fakt, że usłyszałam jak samochód zostaje odblokowany. Od razu spojrzałam na Justina, który trzymał w dłoniach plastikowe kubeczki z prawdopodobnie kawą.
- Och, nie wiedziałem, że już się obudziłaś - mruknął cicho pod nosem z majaczącym uśmiechem na twarzy i udało mu się otworzyć drzwi, wsiadając do środka. Podał mi jeden z kubków, a ja wymamrotałam cicho pod nosem podziękowania jego osobie.
- Dlaczego jeszcze nie jesteśmy w Los Angeles? - zignorowałam jego poprzednie słowa i owinęłam palcami plastikowy kubeczek, wzdychając cicho pod nosem. Czując piękny zapach kawy, napiłam się jej. Była naprawdę dobra, choć zazwyczaj nie piłam kawy, w dodatku o takim smaku.
Justin usiadł w taki sposób, aby mieć na mnie dobry widok i upił łyka swojego gorącego napoju. Wciąż nie mogłam przywyknąć do faktu, że wyglądał tak dobrze w garniturze.
- Zrobiłem się zmęczony jakieś dwie godziny później, więc też postanowiłem, że się zdrzemnę. - Wzruszył ramionami i przebiegł długimi palcami po swoich włosach do tyłu. - A niedawno wstałem, podjechałem pod kawiarnię. Zostało nam niewiele ponad godzina jazdy.
- Szkoda, że moi rodzice nie pozwalają mi jeszcze zrobić prawa jazdy. Chętnie bym cię zmieniła. - Smutno się uśmiechnęłam w jego stronę. Wyobrażałam sobie, jakie to musi być nużące, na dodatek kiedy nie jest wyspany.
- Dlaczego nie pozwalają?
- Uważają, że jak będę miała osiemnaście lat, to wtedy zrobię. A urodziny mam dopiero w wakacje - odpowiedziałam niezadowolona i podałam Justinowi kawę, aby ją potrzymał, po czym usiadłam na miejsce obok niego. Przykryłam tylko swoje nogi kocem i znowu napiłam się napoju.
Justin parsknął śmiechem i pokręcił głową.
- Z jednej strony mają rację. Nie wyobrażam sobie ciebie prowadzącej samochód.
Uderzyłam go w ramię, mrużąc oczy, jednak po chwili również cicho się zaśmiałam, gdyż to była racja. Zapanowała między nami dłuższa cisza. Odchrząknęłam cicho i wpatrywałam się w jedno miejsce, palcami skubiąc rąbek koca. To było takie niedorzeczne, że Justin Bieber - kapitan szkolnej drużyny, osoba, której naprawdę nie znosiłam i miałam okropne zdanie o nim, teraz siedzi obok mnie i był ze mną na ślubie mojej kuzynki. Często nie rozumiałam jego zachowania, dlaczego był, jaki był, ale spędziłam z nim również wiele dobrych chwil. Mimo że wiedziałam, że czuję coś niepoprawnego do Justina, w grę wchodził Dan. To wszystko komplikowało. Do tego wiedziałam, że muszę się wziąć do porządku, gdyż a) to jest idiotyczne, b) to nigdy nie zostałoby odwzajemnione, c) powrót do punktu a). Justin podrywał wszystkie dziewczyny, a one latały za nim na każdym kroku, dlatego nawet nie wiedziałam, dlaczego pozwalam sobie o tym myśleć.
- Mam nadzieję, że podobało ci się wesele. - Zerknęłam na kapitana z uśmiechem na twarzy, podczas gdy on odłożył pusty kubek, zapinając swoje pasy. Zrobiłam to samo i włączyłam cicho radio.
- Cholernie. - Zagryzł swoją dolną wargę, przenosząc wzrok na moją twarz. Czułam jak policzki mnie zapiekły, dlatego odwróciłam wzrok w bok, kiedy wyjeżdżał z parkingu. Skupiłam się na muzyce granej w radiu, mrużąc swoje oczy. Kojarzyłam te głosy i australijski akcent.
- Hej, czy to nie ten zespół z koncertu na plaży? - Wyciągnęłam dłoń, aby pogłośnić piosenkę, widząc jednocześnie jak chłopak kiwa głową, potwierdzając moje słowa. - Wow - mruknęłam cicho, gdyż piosenka bardzo mi się spodobała, bardziej niż ta z koncertu. Oparłam tył głowy o fotel, przymykając swoje oczy. Nuciłam pod nosem refren, który był chwytliwy i szybko go zapamiętałam. Podniosłam jedno z powiek do góry, aby zauważyć nikły uśmiech na twarzy chłopaka. Przewróciłam oczami rozbawiona i kończyłam picie substancji znajdującej się w kubeczku. Jechaliśmy przez jakiś czas do naszego miasta, rozmawiając o naprawdę błahostkach i kłóciliśmy się na sam koniec o najlepszy teledysk i ulubioną piosenkę Taylor Swift. Bawiło mnie, że z początku wstydził się o tym ze mną rozmawiać, bo uważał, że to jest piosenkarka dla dziewczyn, a on się krępuje tego.
- Nie, nie, nie. Nie słucham ciebie - powiedziałam po jakimś czasie, gdy uparcie trzymał się wersji, że najlepszą piosenką jest Dear John. Odpięłam swoje pasy, mrużąc oczy.
- Last Kiss. Ewentualnie All Too Well czy Begin Again.
- Out Of The Woods.
- Wysiadam.
- Podobno nasze ulubione piosenki najbardziej oddziałują na nasze emocje, więc z kim ty miałaś ten swój ostatni pocałunek? [1] - Parsknął i spojrzał na mnie w drwiący sposób. Odłożyłam koc na tylne siedzenie. Ta rozmowa mnie bawiła, ale w sposób, w jaki wypowiadał słowa naprawdę mnie irytował.
- A ty rozpaczasz za Johnem? Przekażę mu - zapewniłam, mając tu na myśli jednego z największych kujonów szkolnych, którego podejrzewano o bycie homoseksualistą.
- Denerwujesz mnie.
- A ty mnie, Bieber.
- Bentley...Bentley, do cholery! - podniósł głos, gdy wysiadłam z samochodu, wchodząc na chodnik. Skorzystałam, że znacznie zwolnił i nie sprawiło mi to wielkiego trudu. Tak naprawdę nie byłam na niego zła w najmniejszym stopniu, ale chciałam zobaczyć jego reakcję. Zacisnęłam usta, aby się nie roześmiać. Byliśmy już w Los Angeles i to w takiej dzielnicy, która była spokojna i cicha. Szłam swoim tempem, zerkając na Justina, który prowadził auto, stosując prędkość do mojego chodu.
- Lizz, nie wydurniaj się, wsiadaj.
Serce zamarło mi na to, jakim tonem wypowiedział moje imię. Nagle zrobiło mi się cholernie gorąco, a kolana mi zmiękły. Pokręciłam głową zawzięcie i wpatrywałam się w jego osobę. Patrzył nieprzerwanie na mnie przez otwarte okno, zerkając na ulicę, aby pilnować sytuację.
- Dobra, przepraszam. Last Kiss to najlepsza piosenka - powiedział z widoczna niechęcią, a ja roześmiałam się pod nosem, zakładając ręce pod piersiami.
- Dzięki za przyznanie mi racji, ale przejdę się kawałek. - Wyszczerzyłam zęby w szerokim uśmiechu, zdejmując obcasy z nóg. Chodnik był przyjemnie nagrzany od wcześniejszego słońca, na co mruknęłam zadowolona, idąc ulicą w odpowiednią stronę.
- Gdybyś była Olivią, to w tej chwili bym odjechał z piskiem opon.
- Ale nią nie jestem.
- No właśnie. Kochanie, wsiadaj - jęknął cicho pod nosem, zmęczony powolną jazdą. Musiało to być dla niego coś nowego. Zwilżył pulchne wargi językiem i kontynuował jazdę. Z tej perspektywy wyglądał jeszcze lepiej, o ile to było możliwe. Starałam się nie okazać żadnych emocji, gdy usłyszałam jak mnie nazwał. Mówi tak do każdej dziewczyny, uspokój się, podpowiadał mój umysł.
- Pogłośnij piosenkę w radiu! I pamiętasz, że miałeś się umówić z Flynnem? - powiedziałam, zatrzymując się w miejscu. Samo to wyobrażenie mnie naprawdę rozśmieszało.
Justina mina zrzedła.
- Ja pierdole - tylko tyle wymamrotał, prze co spowodował mój niekontrolowany wybuch śmiechu. Zakryłam twarz jedną dłonią, nie chcąc patrzeć na kapitana, ponieważ jego mina mnie bawiła. Kiedy w końcu muzyka zrobiła się głośniejsza, wyrzuciłam ręce w powietrze. Piosenka należała do tych z dawnych lat, ale była świetna, co sprawiło, że przy refrenie szłam, jednocześnie zabawnie tańcząc. Zrobiłam kilka ruchów, jakie teraz większość osób wykonuje, co wywołało śmiech u Justina. Szłam sobie ożywiona po chodniku, ani trochę się nie wstydząc, że chłopak obserwuje jak się wygłupiam, a raczej nagrywa, bo gdy się odwróciłam, dostrzegłam jak kieruje telefon na moją osobę. Byłam pewna, że wstawił mnie na snapchata, albo instagrama, bo jest uzależniony od tych dwóch aplikacji. Jęknęłam cicho pod nosem, wiedząc, że jeśli to rzeczywiście zrobił, będą pytania, gdzie Justin ze mną był i dlaczego. Olivia prawdopodobnie już wybiera drewno mojej trumny.
Ostatnie zdanie piosenki dosłownie wykrzyczałam i ukłoniłam się przed Justinem. Uśmiechając się zmęczona pod nosem, przegarnęłam palcami swoje włosy, aby były schludnie ułożone.
- Jesteś... - nie dokończył i patrzył na mnie po raz kolejny od wczoraj w dziwny sposób, tak specyficzny dla niego, iż nie umiałam go określić. Pokręcił głową rozbawiony i otworzył mi drzwi, kiedy wsiadałam do samochodu. Obcasy położyłam na wycieraczce i ściszyłam muzykę o kilka tonów, ale nadal była głośna.
- Muzyka to najlepsze co przytrafiło się na tym świecie - odetchnęłam z uśmiechem na buzi, wpatrując się w okolicę, gdzie Justin już zaczął jechać normalnym tempem. Rozpoznawałam już powoli miasto, wiedząc, że zbliżamy się do obranego przez nas celu. Nigdy nie znosiłam, gdy dobra zabawa musiała się kończyć i nadchodził powrót do mojego szarego, nudnego życia. Naprawdę musiałam coś z tym zrobić.
- Racja. - Pokiwał głową Justin, zagryzając wnętrze policzka, jakby chciał coś jeszcze dodać, ale powstrzymywał się od tego. Poklepał mnie krótko po udzie, a ja miałam wrażenie, że skóra w tamtym miejscu się paliła. - Rumienisz się - zauważył, zerkając na mnie w lusterku.
- Och, nie. Zmęczyłam się po tańczeniu - parsknęłam, nie chcąc, aby myślał, że jego dotyk wpływa w jakiś sposób na mój organizm. Dostrzegłam jak jego wzrok skanuje malinkę na moją szyi, której on sam był autorem. Zakryłam ją niby niechcący swoimi jasnymi włosami. - Dooom - przeciągnęłam celowo słowo, patrząc na pojawiający się budynek przed moimi oczami. Wzdychając ciężko pod nosem, wzięłam swoją torebkę i starannie złożyłam koc w schludną kostkę. Nie wiedziałam, jak mam się pożegnać z chłopakiem. Zwykłe "cześć", czy może go przytulić? Odpięłam pasy, widząc, że kapitan zrobił to samo. Serce zaczynało bić mi szybciej, choć jeszcze nie wiedziałam, co jest tego powodem. I chyba nie chciałam wiedzieć.
- Dziękuję za twoje niespodziewane pojawienie się na ślubie. Świetnie się bawiłam - powiedziałam szczerze, posyłając mu niepewny uśmiech, który zaraz został odwzajemniony. Jego marynarka cudownie leżała na jego ciele. Przeniosłam prędko wzrok na jego twarz.
- Nie spodziewałem się, że będę się tak dobrze bawić.. z tobą - odezwał się po jakimś czasie, niskim głosem, patrząc w bok na okno.
- Jak widzisz, z kimś takim jak ja też można czasem miło spędzić czas. - Wymusiłam uśmiech, bo nie zdał sobie sprawy, że tym co powiedział, odrobinę mnie uraził. Jakby ze mną nie można dobrze się bawić.
Justin przeniósł wzrok na moją twarz, a dokładniej na moje oczy.
- Nie jesteśmy opinią ludzi, którzy nas nie znają. [2]
Otworzyłam usta zaskoczona tym co powiedział, ale zaraz je zamknęłam, czując, że łzy pojawiają w moich oczach. Byłam zdecydowanie za wrażliwa, co należało do moich wad. Przecież nie mogę mu pokazać, że mnie rozbroiły słowa, które uciekły mu z ust. Miałam wrażenie, że nie chodziło mu już tylko o mnie, ale i o niego samego.
- Racja - szepnęłam cicho i oblizałam spierzchnięte usta, gdy zbliżył się nieznacznie do mnie. Przysięgam, że wyczułam jego oddech na swoich ustach, który pachniał kawą, miętą i prawdopodobnie papierosami. Zesztywniałam, myśląc, że mnie pocałuje i nie będę ukrywać, że chyba tego chciałam. Czułam lekkie rozczarowanie, gdy zdecydował się powoli złożyć pocałunek na moim lewym policzku. Jego usta znajdowały się na nim długi czas, a ja wypuściłam drżący oddech z ust.
- Dobranoc - wykrztusiłam w końcu z siebie, chcąc wysiąść z samochodu, ale chłopak tylko ujął moją dłoń i pocałował jej wierzch.
- Dobranoc - odparł zachrypniętym głosem, obserwując mnie, gdy wysiadłam z auta. Na nogach jak z waty wyjęłam klucze z torebki i podeszłam do drzwi otwierając je. Justin czekał w samochodzie, dopóki nie zniknęłam mu z pola widzenia za powłoką drzwi.
[1] Piosenka Last Kiss (ostatni pocałunek) jest o utracie bliskiej osoby i przeżywaniu jej odejścia. Za to Dear John opowiada o związku z takowym Johnem.
[2] Przemowa Taylor Swift z Clean Speech - "You are not the opinion of someone who doesn't know you."
~ skomentuj, jeśli przeczytałaś
#project98ff
przepraszam za błędy, trochę palce mi jakoś drżą, poprawię wieczorem, jak wejdę na komputer
mam nadzieję, że wam się podoba. kocham was bardzo i dziękuję, że czytacie moje żałosne wypociny. nie wiecie, jak mi jest bardzo miło.
bieburtay
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Kocham Justina tu tak bardzo, jest taki uroczy jezu chrystw
OdpowiedzUsuńCudowny <3
OdpowiedzUsuńGenialny rozdział
OdpowiedzUsuńCudowny
OdpowiedzUsuńNawet nie wiesz jaka jest moja radość gdy widzę że dodałaś kolejny rozdział! :D Mega się cieszę, a rozdział jak zwykle cudowny! Do następnego :*
OdpowiedzUsuńZalosne wypociny? Kobieto, to jest jedyne opowiadanie, na ktorego rozdzialy z niecierpliwoscia czekam cale tygodnie. Jestes niesamowita i to Twoj blog, jeden z niewielu (zliczylabym je na palcach jednej dloni), jest powodem, przez ktory zagladam na blogspot. Zachwycam sie kazdym zdaniem, jakie moge tu przeczytac i kazda przygoda glownych bohaterow. Jestes moja mistrzynia <3
OdpowiedzUsuńZalosne wypociny? Kobieto, to jest jedyne opowiadanie, na ktorego rozdzialy z niecierpliwoscia czekam cale tygodnie. Jestes niesamowita i to Twoj blog, jeden z niewielu (zliczylabym je na palcach jednej dloni), jest powodem, przez ktory zagladam na blogspot. Zachwycam sie kazdym zdaniem, jakie moge tu przeczytac i kazda przygoda glownych bohaterow. Jestes moja mistrzynia <3
OdpowiedzUsuńJejku myślała że już się nie doczekam sjbshsssj uwielbiam to!
OdpowiedzUsuńJeju ten rodział jest tak genialny ❤ A to, że oni wkońcu się do siebie zbliżają to w ogóle jest gahshdhaga
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością na kolejny <3
Swietne! :*
OdpowiedzUsuńOmg jak ja to kocham^^ naprawę masz talent 💖
OdpowiedzUsuńOmg jak ja to kocham^^ naprawę masz talent 💖
OdpowiedzUsuńCudowny <333
OdpowiedzUsuńdziewczyno, nie zdajesz sobie sprawy jak ja cię kocham za to co piszesz
OdpowiedzUsuńProsze dodaj następny w ten weekend :)
OdpowiedzUsuńSuper
OdpowiedzUsuńChce następny������
OdpowiedzUsuń