sobota, 13 lutego 2016

29. Lizzie to moja koleżanka.

                               

- Dlaczego wydaje mi się, że to jest jak randka? - Stłumiony głos Maddie dochodził z głośnika telefonu, leżącego na moim sporym łóżku. Mimowolnie przewróciłam oczami i patrzyłam na swoje odbicie, próbując dokładnie pomalować swoje rzęsy, aby były jak najdłuższe i się nie skleiły.
- Jak Cameron złapał cię za rekę, to myślałaś, że już jesteście w związku, więc lepiej interpretację tego dnia zostaw mi - odparłam z nutą rozbawienia w głosie i parsknęłam śmiechem na oburzenie swojej przyjaciółki.
Maddie rozśmieszyła mnie tym stwierdzeniem. Dobrze wiedziałam, jaki jest Justin i że wziął mnie tylko po prostu, aby spędzić razem czas na czymś innym niż kłótnia. Byłam zaskoczona jego postawą, ale postanowiłam tego nie kwestionować; w końcu mieliśmy wykonać krok do przodu, a dzięki temu praca nad projektem może się okazać znacznie łatwiejsza. Zresztą sam kapitan potwierdził, że nie jestem w jego typie. Zakładam, że woli te, co rozkładają przed nim nogi po pięciu minutach rozmowy. Typowy facet.
Nie zamierzałam się szczególnie ubierać do wesołego miasteczka. Nie chciałam, aby Bieber pomyślał, że dla mnie to coś znaczyło, bo znając jego osobę, zapewne mógłby mnie wyśmiać. Na swoje ciało wciągnęłam zwykłe czarne jeansy z rozcięciami na kolanach oraz koszulkę w kwiatki. Było dziś bardzo ciepło, ale na wszelki wypadek wzięłam swój biały sweterek. Włosy zostawiłam rozpuszczone, tylko spięłam je w niektórych miejscach, aby nie zabierały mi dobrej widoczności, aż uznałam, że jestem gotowa. Pozostało tylko czekać, aż przyjedzie Justin. Odczuwałam lekki stres, ale zawsze tak miałam w stosunku do chłopaków i nie umiałam tego wyjaśnić.
Opadłam na łóżko, chwytając opuszkami palców swój telefon.
- W razie czego do ciebie zadzwonię, bo znając Biebera to możemy się jeszcze pokłócić i zostawi mnie samą na pastwę losu - westchnęłam ciężko pod nosem i pozwoliłam moim powiekom się zamknąć. Niestety chwila odpoczynku nie trwała zbyt długo, gdyż usłyszałam trąbienie samochodu. Automatycznie podniosłam się z miejsca i zerknęłam przez okno, dostrzegając ciemne, eksluzywne auto pod moim miejscem zamieszkania. Szybko pożegnałam się ze swoją rozmówczynią i ruszyłam schodami na dół, zgarniając po drodze trochę pieniędzy i wcisnęłam je do kieszeni swoich ciemnych spodni. Poinformowałam Davida, że wrócę za kilka godzin, ale on zajęty swoją dziewczyną, pokiwał tylko głową na znak, iż słyszy. Popchnęłam drzwi do przodu, a moim oczom od razu ukazał się siedzący Justin za kierownicą z okularami przeciwsłonecznymi na swoim nosie. Podeszłam bliżej, aby móc zobaczyć również jego młodszego braciszka, a uśmiech samoistnie uformował się na mojej twarzy, bo był przeuroczy.
- Cześć, Justin i Jaxon - powiedziałam dosyć wesołym głosem, wsiadając do auta; miałam dziś naprawdę dobry humor i nie miałam pojęcia co było tego powodem. Przeciągnęłam pasy przez ciało i odwróciłam się do jasnowłosego chłopczyka na tylnym siedzeniu.
- Hej - rzekł cicho chłopczyk, a jego policzki przybrały różowego koloru, zawstydzony odwrócił głowę w drugą stronę, a ja z uśmiechem normalnie się usadowiłam, zerkając na kapitana naszej szkolnej drużyny, którego kąciki ust delikatnie uniosły się do góry. Odrobinę irytował mnie fakt, że nie widziałam jego oczu, które kryły się za okularami, ale musiałam przyznać, że wyglądał w nich naprawdę dobrze.
- Jaxon, to jest Lizzie - odezwał się zachrypniętym głosem i w lusterku spojrzał na swojego brata, który tylko pokiwał głową i nic nie mówił. Justin westchnął, sięgając ręką do radia i włączył je stosunkowo cicho. - Zazwyczaj jest bardziej wygadany, ale teraz się ciebie wstydzi - oznajmił, a ja parsknęłam śmiechem i przytaknęłam głową, patrząc na widok ukazujący się przede mną, gdy chłopak ruszył autem na ulicę. Czułam się dosyć dziwnie, gdyż pierwszy raz spotykałam się z Bieberem nie na treningu, ani nie ze względu na projekt. Jazda była przyjemna, co jakiś czas słuchałam jak głos Justina nucił piosenkę z radia lub jak rozmawiał ze swoim młodszym bratem. Na miejscu byliśmy kilkanaście minut potem, gdyż wesołe miasteczko było umieszczone kawałek od centrum miasta. Wysiadłam z czarnego auta z ulgą, bo nigdy nie przepadałam za jakimikolwiek środkami transportu, wolałam poruszać się na własnych nogach, ewentualnie rowerem. Spojrzałam na Jaxona, który chwycił dłoń starszego brata i razem z nimi ruszyłam w kierunku naszego obranego celu. Był już wieczór, jednak w naszym stanie słońce dopiero zachodziło, przez co powstała pomarańczowa poświata na niebie. Zatrzymałam się przed tabliczką, na której były napisane zasady bezpieczeństwa, jak i cennik. Zauważyłam, iż dziecko poniżej 12 roku życia musi być pod opieką dorosłej osoby, ale wnet sobie przypomniałam, że przecież Justin ma skończone osiemnaście lat. Ja niestety urodziny będę miała w wakacje, więc nie mogę cieszyć się taką swobodą jak chłopak.
Wyjęłam pieniądze z kieszeni swoich jeansów i stanęłam w kolejce za Justinem, który posłał mi wymowne spojrzenie. Od razu wiedziałam o co może mu chodzić i uparcie patrzyłam w jego oczy.
- Nawet o tym nie myśl - powiedziałam poważnym głosem i fuknęłam pod nosem, gdy tylko uśmiechnął się w bezczelny sposób. Następnie widziałam tylko jego plecy i dłonie, które podawały dla mężczyzny sporą ilość pieniądzy. - Jak ja ciebie nie znoszę - dodałam pod nosem, wychodząc z kolejki, a śmiech Justina dotarł do moich uszu. Nigdy nie byłam zwolenniczką zwyczaju, że to chłopcy mają płacić za wszystko, tylko dlatego, że to oni zaproponowali wyjście. Podeszłam do Jaxona, który był rzeczywiście podekscytowany nowymi atrakcjami na wesołym miasteczku.
- Dlaczego porwałaś swoje spodnie? - spytał mnie blondwłosy chłopczyk i zaciekawiony przyglądał mi się, a ja mimowolnie się uśmiechnęłam, wzruszając ramionami.
- Takie były, gdy je kupowałam.
- Ale dlaczego kupiłaś porwane spodnie?
- Bo teraz są modne i podobają mi się takie.
- To dlaczego mama na mnie krzyczała, gdy chodziłem w porwanych skarpetkach?
Z trudem powstrzymałam się od śmiechu, nie wiedząc co mam odpowiedzieć dla Jaxona, ale wtedy Justin przyszedł, podając bratowi i mi bilety do wesołego miasteczka, przez co poprzedni temat odszedł w zapomnienie. Przeszłam przez bramkę razem z pozostałą dwójką i rozejrzałam się po parku rozrywki, dostrzegając piękno, jakie w nim tkwiło. Z związku iż nadchodził wieczór, wszędzie świeciły się kolorowe światełka, nadając przyjemny nastrój dla całego otoczenia. Zerknęłam na chłopczyka, który trzymając rękę swojego brata, skakał radośnie, a jeszcze uśmiech, w którym widoczne były braki w uzębieniu, się poszerzał z każdą chwilą.
- Najpierw chcę iść na tę kolejkę! - zawołał Jaxon, wskazując palcem na atrakcję, która znajdowała się po naszej lewej stronie. Była to wersja dla dzieci, dlatego od razu ruszyłam w tamtą stronę, a Justin wyglądał odrobinę zawstydzony tym, że jestem świadkiem jego relacji z własnym bratem, jednak dla mnie to była to jedna z najnormalniejszych rzeczy. Zachichotałam, gdy zawodnik piłki nożnej pomagał chłopcowi zapiąć się, a ten nie przestawał podniecony podskakiwać. "O mamo, ale frajda!"  usłyszałam głośny krzyk Jaxona, kiedy tylko kolejka ruszyła, a reszta dzieciaków zaczęła piszczeć. Spojrzałam na Justina, który zażenowany się uśmiechnął, co mnie rozbawiło.
- Jaxon ma w sobie stanowczo za dużo energii - powiedziałam ze śmiechem w głosie i oparłam się o jedną z barierek, czując przyjemny chłodny metal, dotykający mojej skóry. Chłopak oparł się w ten sam sposób co ja i zagryzł dolną wargę, w której znajdował się czarny kolczyk. - Czy to cię bolało? - wyrwało mi się z ust, zanim zdałam sobie sprawę, że to świadczy o tym,  że patrzyłam się na jego usta. Momentalnie udałam zainteresowaną jakimś punktem po drugiej stronie wesołego miasteczka.
- Prawie wcale, tatuaże bolą, ale piercing rzadko kiedy, przynajmniej tak jest na mnie - odparł, a jego wzrok śledził uważnie swojego brata, który radośnie coś krzyczał na kolejce. Nie umiałam sobie wyobrazić kapitana, jak normalnie spędzał czas z rodziną, na czymś innym niż seks z przypadkowymi dziewczynami i dzikich imprezach. A jednak miał świetny kontakt z bratem i widać było, jaki jest opiekuńczy w stosunku do niego.
Pokiwałam tylko powoli głową i patrzyłam jak kolejka się zatrzymuje, a jeden z mężczyzn pomaga mu się odpiąć, przez co Jaxon biegł uradowany w naszym kierunku, aż wpadł na nogi Justina i się do nich przytulił. Miał osiem lat, mówił jak czternastolatek, a zachowywał się, jakby miał pięć. Jednak mimo wszystko, polubiłam tego dzieciaka już od początku.
- Może chodźmy do domu strachu? - zaproponowałam, a chłopiec pokiwał ochoczo głową i odsunął się od ciała brata.
- A nie będziesz się bał? - Justin zniżył głos, mówiąc z czystą dramaturgią w głosie, a ja zmagałam się ze śmiechem, gdy Jaxon przestraszony przełknął ślinę, ale zawzięcie pokręcił głową. - W takim razie idziemy - zaśmiał się nastolatek i wskazał na odpowiedni budynek, do którego ustawiała się niewielka kolejka. - Dzisiaj przychodzisz w nocy i będziesz go uspokojała, gdy będzie ryczał przez sen - dodał ostrzegawczym tonem chłopak, ale uśmiech malował mu się na twarzy.
- Oczywiście. - Przewróciłam oczami rozbawiona i naciągnęłam na swoje ramiona sweterek, który przez cały czas trzymałam w rękach. Od razu poczułam jak robi mi się cieplej, zerknęłam na Jaxona, ale on był odpowiednio ubrany co do pogody.
Nie musieliśmy czekać długo, zostaliśmy wpuszczeni chwilę potem. Poczułam się niepewnie, gdy otaczała nas tylko i wyłącznie ciemność; nie wiedziałam, gdzie jest Justin i jego młodszy brat. Nerwowo zwilżyłam usta językiem i mentalnie przygotowywałam się na jakiegoś upiora, który może za chwilę wyskoczyć, jednak nic takiego się nie działo.
Poczułam jak coś chwyta mnie za dłoń, ale od razu poznałam, że to Jaxon, bo była ona bardzo drobna i niedługo potem usłyszałam jego cichy głos.
- Lizzie, boję się.
- To tylko... - zaczęłam, chcąc go uspokoić i ścisnęłam jego dłoń, idąc razem z nim do przodu, ale z boku otworzyło się małe okienko, a klaun złapał mnie za rękę. Wrzasnęłam przerażona, a temu towarzyszył nagły płacz Jaxona. Serce biło mi jak oszalałe, a chwilę mi zajęło, aby się opanować i w ciemności przytuliłam jedną reką chłopca, aby się nie bał. Justin prawdopodobnie był już daleko z przodu, dlatego we dwójkę ruszyliśmy ostrożnie dalej. Rozglądałam się uważnie po korytarzu i zakryłam twarz dłońmi, gdy zobaczyłam kościutrupa zwisającego nad nami, a w głośnikach słychać było odrażające dźwięki. Płacz Jaxona był coraz głośniejszy, dlatego zaczęłam szybciej iść, a po drodze towarzyszyły nam jeszcze inne straszne atrakcje, przez co moje serce wybijało szybki rytm. Wypuściłam z ulgą powietrze z płuc, gdy znalazłam się wraz z chłopcem na świeżym powietrzu. Spojrzałam na Jaxona i westchnęłam cicho, słysząc jak pociąga nosem, a jego oczy są zaczerwienione od płaczu. Nie minęła chwila, a obok nas pojawił się Justin. Posłałam mu przepraszające spojrzenie, a on przeczesał palcami włosy.
- To było tylko, aby przestrażyć ludzi, takie rzeczy naprawdę nie istnieją, Jaxo - mruknął, kucając przy swoim malutkim bracie i położył ręce na jego ramionach.
- Chodź, kupię ci watę, czy cokolwiek będziesz chciał - powiedziałam łagodnym głosem do Jaxona i zerknęłam na Justina, który w dziwny sposób się na mnie spojrzał. Zmieszana znowu spojrzałam na blondyna, który uniósł na mnie wzrok oczu niemal identycznych jak jego brata.
- Ale dużą?
- Największą - przyznałam, kiwając głową, a chłopiec od razu się uśmiechnął, wycierając piąstkami zeschnięte łzy. Sam pobiegł w stronę różnych stoisk, a ja zagryzłam mocno dolną wargę, idąc przy Justinie w kierunku budki, przy której stał Jaxon i wpatrywał się w chłopaka, który robił watę.
- Polubił cię - odezwał się Justin, a ja dopiero teraz zauważyłam, że nie ma już na nosie okularów przeciwsłonecznych, dzięki czemu dokładniej mogłam mu się przyjrzeć.
- Ja też go lubię, to jest świetny dzieciak - wymamrotałam z uśmiechem na twarzy, a Justin z kamienną miną odwrócił ode mnie wzrok i podszedł do Jaxona. Dostrzegłam jak sięga po portfel, ale tym razem go uprzedziłam i kupiłam jedną małą watę i drugą dużą. Zapytałam kapitana rozbawionym głosem, czy on również chce, ale zaprzeczył. Wręczyłam dla młodszego Biebera watę i urwałam kawałek swojej, czując jak przyjemnie rozpuszcza mi się w ustach. Przez myśl przeszła mi moje pierwsze spotkanie/randka z Danem na plaży i to, jak zakończyła się niepowodzeniem.
- Robi się już ciemno, więc teraz ja i Lizzie pójdziemy na kolejkę, a potem ty sobie coś wybierzemy i wracamy, okej? Usiądziesz grzecznie? - Usłyszałam niski głos Justina i tę jego charakterystyczną chrypkę. Jaxon pokiwał głową, a ja poszłam za nimi, skubiąc swoją różową watę, tak samo jak chłopiec, który usiadł przy kierowniku maszyny. Justin poprosił go, aby miał oko na brata, a razem pokazując swoje bilety, weszliśmy do kolejki. Nie byłam do niej przekonana, ale usiadłam na miejscu, próbując się sama zapiąć, a nieznany mi mężczyzna z wesołego miasteczka pomógł usprawnić tą czynność. Obserwowałam jak Bieber sam sobie radzi z pasami bezpieczeństwa, a ja zacisnęłam palce na chłodnym metalu.
- Nie lubię kolejek od dziecka - mruknęłam cicho, a Justin prychnął cicho, wbijając wzrok w goły skrawek mojego brzucha, który był widoczny spod mojej koszulki. Prędko zaciągnęłam ją do dołu i nie zdążyłam powiedzieć już nic więcej, bo poczułam jak kolejka rusza z miejsca w naprawdę szybkim tempie. Krzyk jakiś dziewczyn rozległ się tak samo jak mój, gdy zaczęliśmy jechać w górę, a wszelkie widoki przed nami się rozmazywały z prędkości. Kolejka w górze stanęła w miejscu, a ja słyszałam śmiech Justina, kiedy spojrzał w dół. Jednak kiedy ja zrobiłam to samo co on, wcale nie było mi do śmiechu. Zbladłam i znowu pisnęłam, gdy kolejka zaczęła zjeżdżać w dół. Poczułam jak chłopak gładzi mnie po ramieniu, co w tej chwili dodało mi otuchy i poczułam się odrobinę lepiej, ale praktycznie cała jeździe towarzyszyły moje krzyki. Dopiero pod koniec się przyzwyczaiłam i wysiadłam jak najszybciej, widząc jak Jaxon się ze mnie śmieje.
- Jesteś śmieszna - stwierdził z szerokim uśmiechem, a ja usiadłam obok niego na schodkach, odrywając sobie trochę jego waty.
- Uważasz, że mój strach jest zabawny? Twój też był - zażartowałam i delikatnie pociągnęłam jego policzek, a on się zaśmiał, łapiąc za niego. - I jaką atrakcję sobie teraz wybrałeś?
- Hm, chyba chciałbym na tą nową, bo ona jest dla dzieci - odpowiedział po chwili zastanowienia i wpakował do ust resztki swojej waty, wyrzucając w bok patyk. Roześmiałam się na to.
- W porządku, to idziemy - zadecydował Justin, a jego wysoka osoba stanęła naprzeciw mnie. Parsknęłam śmiechem, gdy specjalnie stanął między moimi butami tak, aby mógł rozsunąć moje nogi na boki.
- Jesteś głupi - wymamrotałam z nutą rozbawienia w głosie i podniosłam się z jego pomocą, zaciągając mu kaptur bluzy na oczy, na co chłopak cicho prychnął. Wyglądał jak małe dziecko, przez co nie mogłam się powstrzymać od chichotu. Skupiłam już swoją uwagę na młodszym bracie chłopaka, który prowadził nas do nowej atrakcji. Justin pokazał jego bilet, a kobieta wprowadziła go wraz z innymi dziećmi. Naprawdę dobrze się bawiłam, nie wiedziałam, czy jest w tym duża rola mojego dobrego humoru, czy może dlatego, że po prostu mi się tu podoba. Miałam nadzieję, że chociaż dziś Justin odpuści sobie niemiłe komentarze, w końcu mieliśmy zacząć się dobrze ze sobą dogadywać. Wolałam to dużo bardziej niż codzienne kłótnie. Stanęłam znowu przy barierce, a kapitan naszej szkolnej drużyny piłkarzy zrobił to samo co ja. Przez migoczące światła różnych atrakcji wyglądał jeszcze lepiej. Miał na sobie bluzę z kapturem i nadrukiem goal, niezbyt miałam pojęcie do czego to nawiązuje.
- Dzięki za dzisiejszy wieczór. Sam bym tu nie przyjechał pewnie - westchnął Justin, w końcu przerywając ciszę i zerknął na swojego brata, który piszczał zadowolony. Znowu przemieścił wzrok swoich miodowych tęczówek na moje. Nie znosiłam tego, że tak ciężko było odczytać to co myśli, czy czuje. W tej chwili również nie można było się tego domyślić.
- To ja raczej powinnam ci podziękować, siedziałabym w domu teraz i się nudziła. - Pokręciłam głową, a Justin lekko się uśmiechnął, przewracając oczami.
- Mogłabyś od czasu do czasu pozwolić sobie na imprezę.
- To mnie nie kręci, więc raczej nie. Nie jestem taka jak ty czy większość dziewczyn.
- Wiem o tym, Lizz - wymamrotał, a ja odchrząknęłam cicho, gdy zauważyłam, że nie przerywał przez ten cały czas kontaktu wzrokowego z moimi oczami. Nie miałam pojęcia dlaczego, ale poczułam dziwne napięcie między nami, które narastało między nami z każdą chwilą. Chciałam coś wydusić z siebie, ale zrezygnowałam, gdy Justin zrobił krok w moją stronę i założył mi za ucho kosmyk moich włosów. Cała zesztywniałam. Przysięgam, że moje serce chciało się wyrwać z mojej piersi. - Jesteś dziwna, ale to lubię.
- Dziwna to w twoim mniemaniu szanująca się? - spytałam mimowolnie, cały czas unikając jego wzroku, bo czułam jak jego kciuk gładzi okrężnymi ruchami mój kark. Nie mogłam się na niczym skupić, kompletnie wybijało mnie to z rytmu.
Justin parsknął śmiechem, oblizując usta.
- Tak, Lizzie, dla mnie to jest dziwne - szepnął rozbawiony, a ja uśmiechnęłam się delikatnie pod nosem.  Pożałowałam, że podniosłam na niego wzrok, bo miałam wrażenie, że moje nogi nagle zdrętwiały i jak zamurowana wpatrywałam się w niego, nie mogąc się poruszyć choćby na milimetr.
- Justin - wymamrotałam cicho, znowu opuszczając wzrok, gdy poczułam jak przysuwa się jeszczcze bliżej mojego ciała, a jego dłoń znalazła swoje miejsce na moim karku. Czułam jak skóra mnie niemal pali w tamtym miejscu.
- Lizzie. Spójrz na mnie - poprosił chłopak, gdy zauważył, że ciągle patrzę w bok, a ja poczułam jak cała zaczynam drżeć. Moje myśli w tej chwili nie mogły się skoncentrować na jednej czynności. Gdy spełniłam jego prośbę, uśmiechnął się zadziornie, a mi serce zamarło, jednak nie minęła sekunda, a usłyszałam znany mi głos Jaxona.
- No nie mówcie, że będziecie się wymieniać śliną. - Chłopiec stał naprzeciw nas z skrzyżowanymi ramionami, a ja od razu odsunęłam się od Justina, który zrobił to samo, drapiąc się po swoim karku. Oboje byliśmy cholernie skrępowani, a ja wstydziłam się spojrzeć na kapitana. Podoba ci się Dan, a nie Bieber, powtarzałam sobie w myślach. Czując jak moje policzki uderza fala gorąca, spojrzałam na Jaxona.
- Nawet nie miałem zamiaru, Jaxon, Lizzie to moja koleżanka, prawda? - Spojrzał na mnie Justin, mówiąc chłodnym tonem, a ja odchrząknęłam cicho i pokiwałam głową ochoczo.
- Prawda.
Jaxon przyglądał nam się podejrzliwie, jakby nie wiedział, czy nam uwierzyć. Zrobił obrzydzoną minę i złapał mnie za jedną dłoń, a brata za drugą. Zażenowana odwróciłam twarz w bok. To było zabawne, że dziecko tak potrafiło mnie zawstydzić.
- Wracajmy, chcę zdążyć na moją ulubioną bajkę.


~ jeśli przeczytałaś, skomentuj

                                 

#project98ff

bieburtay

23 komentarze:

  1. A już było tak blisko ;3 Świetny rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. To napięcie! ❤

    OdpowiedzUsuń
  3. Jejujeju uwielbiam Twoje opowiadanie. Nie mogę się doczekać aż będzie następny rozdział. 😘😃

    OdpowiedzUsuń
  4. K O C H A M TO
    Widzę, że między Lizzie a Justinem zaczyna się coś dziać !! Nareszcie :D
    Długo na to czekałam. :D
    Rozdział genialny jak zawsze! Czekam na następny i weny życzę :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Było tak blisko. Czekam na kolejne. Świetnie ci idzie pisanie ff

    OdpowiedzUsuń
  6. O boże uwielbiam tego malucha haha Kochany Jaxo! I ten pocałunek mógłby już być :(

    OdpowiedzUsuń
  7. ������Jak najszybciej następny,błagam.

    OdpowiedzUsuń
  8. A już myślałam że ją pocałuje ;) A tu masz :( No ale blisko było ;P Widać,że Justina ciągnie do Lizzie :) Już się nie mogę doczekać kiedy ją w końcu pocałuje ;) Mam nadzieję,że to będzie już nie długo ;P W końcu między tą dwójką zaczyna się coraz więcej dziać ;) Rozdział cudo <3 Czekam na nn<3

    OdpowiedzUsuń
  9. O mój Boże, świetny rozdział, świetnie, że między Justinem i Lizzie coś zaczyna się dziać! Pozdrawiam. 😘

    OdpowiedzUsuń
  10. Matko myslalam ze juz nigdy nie doczekam sie na jakaś akcje miedzy nimi !! :P zajebiscie :D czekam na kolejny :D

    OdpowiedzUsuń
  11. Boże cudowny rozdział!!! Prawie cię pocałowali awwww!! Te fanfiction jest takie boskie !! Djdjejcd

    OdpowiedzUsuń
  12. ojeju nie moge uwierzyc ze prawie sie pocalowali:)))
    Jax taki slodki zepsul romantyczna chwile hehe
    Super rozdzial♥

    OdpowiedzUsuń
  13. Super rozdzisl nie moge sie doczekac nastepnego! Kurcze mialam nadzieje ze sie pocaluja! Oj jaxo mogles dluzej byc na tej kolecje hehe
    A lizz wcale sie dan nie podoba ona nic szczegolnego przy nim ie czuje, ma byc z jusyinem!!❤

    OdpowiedzUsuń
  14. Jezu jaki cudowny rodział! *-* I jeszcze ta niezręczna sytuacja ;D Czekam na to jak wkońcu coś pomiędzy nimi się stanie :3 A Jaxon jest mega słodkim dzieckiem. Czekam nn ❤

    OdpowiedzUsuń
  15. Nareszcie jakieś zbliżenie

    OdpowiedzUsuń
  16. Jak dla mnie to diament❤ wiesz, pierwszy raz spotkałam się z takim czymś, że już prawie 30 rozdziałów a tak naprawdę nic konkretnego nie wydarzyło się między głównymi bohaterami. Akcja rozgrywa się bardzo powoli, ale to nawet może i lepiej. Jak w życiu,do milosci jak i wszystkiego trzeba czasu, wszystko buduje się powoli i wg. Super! Czekam z niecierpliwością na next :* pozdrawiam i życzę dużo weny!

    OdpowiedzUsuń
  17. Oo jakie słodkie ❤ Jaxon wybrał super moment hahah świetny rozdział w końcu coraz więcej się dzieje XD życzę weny

    OdpowiedzUsuń
  18. Supcio rozdział :* :D czekamy na rozdział nowy! ❤

    OdpowiedzUsuń
  19. Kiedy będzie nowy? :)uwielbiam ❤

    OdpowiedzUsuń