sobota, 6 lutego 2016
28. Nie jesteś w moim typie.
Wytarłam wierzchem dłoni kropelkę potu, która uformowała się na moim czole. Wypuściłam zmęczona powietrze z ust, gdy w końcu trening się zakończył, a moje ciało było praktycznie wycieńczone. Reszta cheerleaderek nie miała oznak zmęczenia, jednak ja z moją słabą kondycją niezbyt sobie radziłam; wiedziałam, że muszę się wziąć porządnie za siebie. Nawet jeśli chciałam powiedzieć, że ćwiczyło mi się lepiej z Danem - skłamałabym, był umięśniony, jednak widać, że unoszenie dziewcząt nie przychodziło mu z taką łatwością jak Justinowi. Skarciłam siebie w myślach za to, że pomyślałam o nim, ale mimowolnie zerknęłam w jego stronę. Wycierał twarz swoją koszulką, a mój wzrok padł na jego nagi tors, czując jak w moje policzki uderza nagła fala gorąca. Nie chciałam, aby ktoś przyłapał mnie na przyglądaniu się jego wspaniałego ciała, więc odwróciłam głowę w bok i stając na równych nogach z ramion Boltona, ruszyłam w kierunku ławek, gdzie była moja woda. Łapczywie brałam łyki chłodnej substancji do swoich ust, czując jak zmęczenie w jakimś stopniu zanika i następuje odrobina ulgi. Słyszałam jak Craig mówi, że dzisiejszy trening był kiepski, więc za to następny będzie trudniejszy. Kiepski jak dla kogo - ja miałam ochotę paść na murawę i zasnąć na niej, gdyż mięśnie moich ud mi drżały z każdym krokiem. Przysiadłam na ławce i rozpuściłam włosy z warkocza, zawiązując niebieską wstążkę na swoim nadgarstku. Kątem oka zauważyłam jak Dan przysiada się na miejsce obok mnie, oblizując swoje wargi.
- Jesteś zła na mnie nadal? - spytał ze zrezygnowaniem w głosie, a ja posłałam mu wymowne spojrzenie, nie wiedząc zbytnio co mam odpowiedzieć.
- To, że wyjaśniłeś mi wszystko, nie znaczy, że nie będę się gniewać za to co zrobiłeś. Miałeś mi pomóc, a ty spieprzyłeś - syknęłam w stronę chłopaka, mimowolnie czując narastającą we mnie złość na niego. Dan westchnął, przeczesując swoje przydługie ciemne włosy do góry i wydął usta, które jeszcze stosunkowo niedawno całowałam. Czułam, że postąpiłam pochopnie i źle. Mimo mojej sympatii do chłopaka, zaczynałam żałować, że pozwoliłam mu się tak owinąć wokół palca.
- Mówiłem ci, że nie chciałem widzieć tej dziewczyny, Lizzie... - wymamrotał, chwytając mnie za dłoń i uniósł ją do swoich ust, jakby chciał złożyć pocałunek na jej wierzchu, ale w porę oprzytomniałam i zabrałam rękę, zaciskając swoje wargi. Nerwowo zacisnęłam palce na plastikowej butelce, którą trzymałam wolną dłonią.
- A może ty mnie okłamujesz? Chcesz mnie do czegoś wykorzystać? Każdy inny chłopak już sobie odpuściłby, dlaczego ty tego nie robisz? - Spytałam z ciężkim oddechem i miałam wrażenie, że ujrzałam coś dziwnego w oczach Dana, ale jego głos brzmiał tak przekonująco, gdy się odezwał.
- Nie odpuszczam sobie, bo mi się cholernie podobasz.
- Daj mi spokój na dziś, Dan, męczysz mnie. - Przetarłam twarz dłońmi i odgarnęłam swoje włosy za plecy, opierając łokcie o kolana. Zamknęłam oczy, słysząc jak wszystko powoli cichnie, co znaczyło, że każdy opuszczał boisko.
Kroki Dana coraz bardziej się oddalały i ustała oczekiwana przeze mnie cisza. Nie miałam ochoty nawet otwierać oczu. Nie dość, że byłam wykończona tym treningiem, to na dodatek Dan wprowadzał mnie w zupełnie zdezorientowanie. Miałam wrażenie, że coś rzeczywiście ukrywa, a Justin wcale nie kłamał. Dan miał coś dziwnego w oczach, coś kryło się za tym uśmiechem, a ja dalej brnęłam w tą znajomość tylko dlatego, że zwyczajnie mi się podobał. Nigdy nie traciłam rozumu dla chłopaka, byłam osobą twardo stąpającą po ziemi i wiedziałam, jakie dziewczyny potrafią być naiwne, a ja nie zamierzałam należeć do jednej z nich. Czułam jak delikatne, chłodne powiewy wiatru otulały moje nogi, które były odkryte do połowy ud przez spódniczkę od stroju, jaki na sobie miałam. Poczułam jak oczy zaczynają mnie swędzieć, co oznaczało, że łzy zbliżały się do tego, aby mogły się uformować, ale ja nie płakałam. Nie jestem taka.
Otworzyłam swoje powieki, nie chcąc sobie pozwolić na chwiejne emocje i wpatrywałam się w boisko, które było wspaniale oświetlone przez słońce unoszące się nade mną. Zaciągnęłam skrawek spódniczki do dołu, gdy dostrzegłam ślady na swoich udach, które mnie zawsze żenowały i się ich po prostu wstydziłam. Już miałam wstać, kiedy poczułam dłoń na swoim ramieniu. Nie musiałam nawet zastanawiać się, aby domyślić się do kogo owa dłoń należy.
- Dan, powiedziałam ci już... - zaczęłam niemiłym głosem, ale zesztywniałam, gdy dostrzegłam tatuaż, który z pewnością nie należał do Australijczyka. Odsunęłam się w bok na ławce, aby odległość między mną a Bieberem była jak najmniejsza. Nie miałam ochoty z nim na jakąkolwiek konwersację. Jeśli myślał, że sobie może mną pomiatać, tak jak Olivią to zwyczajnie się mylił. Jakby nigdy nic przerwałam zdanie, które zaczęłam wypowiadać i wpatrywałam się ze zmrużonymi oczami w przestrzeń. Kątem oka jednak widziałam jak kapitan po raz kolejny przeciera twarz swoją koszulka.
Spodziewałam się, że również zacznie coś mówić, ale widocznie się myliłam. Siedzieliśmy oboje pogrążeni w ciszy; Justin wydawał się spokojny i odprężony, jednak ja z trudem powstrzymywałam się od wybuchu złości. Mimowolnie zaciskałam zęby, aby nie powiedzieć czegoś, czego mogę żałować. Irytowało mnie to, że Justin mnie obrażał, a potem próbował mnie przeprosić. Nigdy nie słyszałam, aby robił to żadnej osoby, nawet jak przez niego jakaś dziewczyna złamała sobie kostkę, on tylko prychnął i poszedł dalej. Widziałam to na własne oczy. Nie wiedziałam więc, czym się różnię od innych, że chce mnie przeprosić. Zapewne boi się, że im nasze kontakty będą gorsze, tym większa szansa, że ukażę na projekcie wszystkie negatywne rzeczy na jego temat. Niestety z czasem przybywało więcej materiałów i były to dobre rzeczy, przez co obawiałam się, że mój plan legnie w gruzach.
- Długo będziesz się na mnie boczyć? - Usłyszałam w końcu ochrypły i niski głos Justina, który sprawił, iż na moim ciele wystąpiły dreszcze, ale zignorowałam to i starałam się opanować moją złość.
- O co ci chodzi? - spytałam z niezrozumieniem i w końcu odwróciłam twarz, aby móc na niego spojrzeć. Dopiero teraz przez cały dzisiejszy dzień miałam szansę mu się bardziej przyjrzeć, gdyż go unikałam na wszelkie możliwe sposoby.
Był widocznie zmęczony, a jego oczy były podkrążone; na czole miał kilka kropelek potu, które starł w chwili, gdy na nie spojrzałam. Na szczęście teraz był odziany w koszulkę, gdyby jej nie miał, mój wzrok mógłby paść w nieodpowiednie miejsce. Mimo wszystko, najbardziej lubiłam go w tym stroju. W stroju piłkarza, gdy miał na sobie korki, a on co chwilę podnosił swoją grzywkę do góry. Byłam zła na siebie za to pod jakim kątem patrzę na Biebera, zawsze się nabijałam z dziewcząt, którym podobał się kapitan szkolnej drużyny, a teraz w myślach robię to samo co one. Przez chwilę zapomniałam, że cokolwiek mu powiedziałam i odchrząknęłam, kontynuując.
- Nie raz mówiłeś coś chamskiego i obraźliwego w stosunku do mnie, więc nie oczekuję od ciebie twoich przeprosin.
Justin zagryzł wnętrze policzka, jakby chciał coś powiedzieć, ale chwilę pozostał w ciszy. Nie na długo.
- Nie myśl, że mi zależy - powiedział kpiącym głosem, a ja poczułam jak powietrze ze mnie dosłownie uchodzi na jego słowa. Znowu mówi coś niemiłego, ale najwyraźniej on nad tym nie panuje, lub po prostu ma to gdzieś. - Po prostu robimy razem projekt i nie wypada, abyśmy się do siebie nie odzywali ani słowem.
- Nawet nie myślałam, że ci zależy - odparłam tonem wypranym z emocji i pogładziłam się po udach, gdy poczułam jak wzrok chłopaka na nie pada. Czułam jak skrępowanie zaczyna wpływać na moje ciało. Bez zbędnych słów wstałam i zakręciłam butelkę wody, nie chcąc już dłużej rozmawiać z tym dupkiem. Kiedy zaczynałam go lubić, on wszystko psuł. Rozpieszczony dzieciak bogatych rodziców, pomyślałam zezłoszczona, ale wtedy Justin spojrzał na mnie od dołu, opierając łokcie o swoje kolana. Zwilżył językiem jego pełne wargi, a po chwili chłodny uśmiech rozprzestrzenił się na jego twarzy. Przyszedł mnie przeprosić czy się wyśmiewać, bo już sama nie rozumiem?
- Więc co sobie wyobrażałaś? Nie jesteś w moim typie.
- Ani ty w moim. - Ewidentnie skłamałam, ale plusem tej sytuacji było to, że nie mógł mieć pojęcia o tym, że jest całkowicie odwrotnie. Spięłam wszystkie swoje mięśni w chwili, gdy dostrzegłam jak Justin przesuwa wzrokiem swoich ciemnych tęczówek po moich nogach aż w górę do mojej twarzy, na której widniał grymas niezadowolenia. - Czy ty masz jakiekolwiek uczucia? Kochasz kogokolwiek oprócz siebie? Wiesz, twoje słowa nawet jeśli ty tego nie widzisz, mogą kogoś zranić. - Pokręciłam głową z niedowierzaniem, cofając się do tyłu. Pragnęłam rzucić w Justina butelką, która miała swoje miejsce w mojej dłoni.
- Nie - odparł obojętnym tonem i patrzył zawzięcie w moje oczy, a ja próbowałam utrzymać spojrzenie, nieważne ile sił mnie to kosztowało. Wstał tak samo jak ja, ale u niego robiło to o wiele większy efekt, bo znacznie nade mną górował. Podszedł do mnie na tyle blisko, iż byłam w stanie wyczuć jego gorący oddech na swojej skórze. Czułam jak serce zaczyna bić mi dużo szybciej niż minutę temu. - W przeciwieństwie do ciebie nie wierzę w nędzną miłość i te wszystkie bajki o zakochaniu się. Jesteś mądrą dziewczyną, jednak zaczynam myśleć inaczej, gdy opowiadasz mi takie banały.
- Widać, że jesteś osobą, która Boga w sercu nie ma - powiedziałam drżącym głosem, nawet nie wiedząc dlaczego zaczynałam się bać i czuć coraz bardziej niepewnie w towarzystwie Justina. Jego oddech przyprawiał mnie o dreszcze u dołu kręgosłupa. Moje przypuszczenia okazały się słuszne.
Wątpiłam, aby Bieber kiedykolwiek by kogoś kochał oprócz swojej rodziny, bo słyszałam, że z nimi miał naprawdę dobry kontakt. Jednak nie mogłam sobie wyobrazić, jak rodzice go wychowali. Nie miał nawet krzty kultury ani szacunku do drugiej osoby. W tym wypadku do mnie. - To dlatego jesteś takim zapatrzonym w siebie dupkiem - rzekłam, patrząc mu wyzywająco w oczy i parsknęłam śmiechem, gdy jego wzrok przesunął się niżej niż moja buzia. Przez jego twarz przeszedł dziwy cień, ale nie umiałam określić co dokładnie oznaczał. - Tam nie mam twarzy.
Justin wywrócił oczami i ruszył za mną w tym samym czasie, kiedy ja ruszyłam w kierunku szatni. Chłopak szedł ze mną równym krokiem i gdy chciałam przeskoczyć barierkę, poczułam jak chwyta mnie za biodra i bez wysiłku przestawia na drugą stronę. Skinęłam mu tylko głową w podziękowaniu na jego gest i obserwowałam jak również pokonuje barierkę.
Mimo, że kamera była w szatni, nie zamierzałam nawet nagrywać chłopaka, gdyż byłam za bardzo zmęczona, zresztą, chłopak nie wydawał się skory do niczego innego jak kłótnia. Spojrzałam na niego zdezorientowana w chwili, gdy sądziłam, iż pójdzie do swojej szatni, a jednak on wszedł do damskiej. Otworzyłam moją szafkę i wzięłam rzeczy, dziękując w myślach dla Jade, która zostawiła mi swoją kosmetyczkę, bo nie pomyślałam o tym, przynajmniej teraz będę mogła wziąć prysznic i pozbyć się tego potu ze swojego ciała. Usłyszałam charakterystyczny dźwięk rozpoczynania nagrywania w kamerze i odwróciłam się machinalnie do kapitana, widząc jak obiektyw urządzenia jest skierowany na moją osobę.
- Nie możemy po prostu się normalnie kolegować, jak dobra paczka znajomych? - Westchnął chłopak, a ja wpatrywałam się w niego, nie wiedząc, czy sobie ze mnie żartuje, czy mówi poważnie. Przed chwilą teoretycznie się kłóciliśmy, a teraz zachowywał się, jakbym to wszystko ja wywołała. Stałam przy drzwiach do łazienki, w której znajdowały się prysznice i zamrugałam kilka razy, jakbym się przesłyszała. Bieber widząc, że chcę coś powiedzieć, dodał. - Przepraszam za tamte słowa, nie powinienem tak mówić.
- Uważasz, że moglibyśmy się normalnie przyjaźnić jak znajomi? - spytałam z wyraźnym niedowierzaniem w głosie, a Justin odłożył kamerę, wyłączając ją. Usiadł przy szafkach, przeczesując palcami swoje włosy, które wyglądały na naprawdę miękkie i pokiwał powoli głową. W jego oczach teraz dostrzegałam zmęczenie.
- Znajomi siebie nie obrażają - przypomniałam mu.
- Ty też to robisz - powiedział i kurczę, miał rację. Oparłam się o framugę drzwi, a chłopak dziwnym wzrokiem przyglądał się mojej całej osobie.
- Chcę zakończyć ten projekt jak najszybciej, więc może na jego czas będziemy się starali nie kłócić i zachowywać jak dobrzy znajomi, a po projekcie wróci nasza prawdziwa relacja między nami. - Odnosiłam wrażenie, że naprawdę projekt nie był mu na rękę, a moja obecność go rzeczywiście drażniła. Mimo wszystko poczułam, jak robi mi się odrobinę przykro, ale pokiwałam głową. Nie miałam i tak wyboru; wolałam to, niż ciągle się z nim kłócić, jednak z drugiej strony, jeśli zacznę spędzać z nim więcej czasu, może uchwycę więcej materiałów, które źle wpłyną na jego reputację. Mruknęłam cicho pod nosem, że wezmę prysznic i weszłam do łazienki, wypuszczając głęboki oddech z ust. Zdecydowanie za dużo spędzam czasu z Danem i Justinem. Oboje nieźle mieszają w mojej głowie. Rozebrałam się i szybko weszłam pod prysznic, używając kosmetyków Jade, aby oczyścić swoje ciało, a potem z półki wzięłam czysty ręcznik, które wymieniały tu sprzątaczki po każdym treningu.
Wytarłam się i odłożyłam go do kosza jak reszta dziewczyn, nakładając na siebie moje normalne ubrania. W lusterku zauważyłam, że wyglądam już znacznie lepiej, niż przed odświeżeniem się, jednak czułam ból swoich nóg z każdym krokiem. Naprawdę muszę zacząć ćwiczyć, aby poprawić swoją formę. Opuściłam łazienkę, zerkając na nastolatka, który przeglądał znudzony swój telefon i odpisywał na jakieś wiadomości. W ciszy spakowałam swój strój, gdyż musiałam go wrzucić do prania i schowałam kosmetyczkę Jade do jej szafki. Zastanawiało mnie dlaczego Justin jeszcze tu jest i nie poszedł, ale dostrzegłam, że ma swój plecak z rzeczami. Widocznie zamierzał się przebrać w swoim domu. W ciszy wyszliśmy z szatni, zamykając ją kluczem, tak jak kazał pan Craig, po czym odniosłam go do pokoju trenera, który pożegnał nas czujnym spojrzeniem, a uśmiech błądził po jego twarzy. Wymienił z Justinem sugestywnie spojrzenie, a ten tylko ochryple się zaśmiał i wyszedł razem ze mną.
- Znasz trenera osobiście? Masz jakiś...dziwny kontakt z nim - spytałam, ściągając brwi, jednak mówiłam jeszcze zdystansowanym głosem. To, że się "pogodziłam" z kapitanem, nie oznaczało, że będę z nim swobodnie rozmawiała. Uznajmy, że powiedział tamte słowa w wyniku nagłego zdenerwowania. Przynajmniej chcę w to uwierzyć, aby całe życie się na niego nie gniewać za to.
Justin spojrzał na mnie z boku, kiedy opuszczaliśmy teren szkoły. Nie kierował się do parkingu, co oznaczało, że nie przyjechał dziś samochodem.
- Uh, nie. Dlaczego pytasz? - sapnął pod nosem, przesuwając językiem po swojej dolnej wardze, a ja tylko wzruszyłam ramionami, kopiąc jakiś kamyk pod nogą. Chyba sobie za dużo wyobrażam i wymyślam głupoty.
- Co z tym projektem? - spytałam, wzdychając ciężko i nie patrzyłam na Biebera, tylko szłam przy nim chodnikiem w stronę swojego domu, bo szczęściem w nieszczęściu było to, że mogliśmy tą samą drogą dotrzeć do domu, jednak on musiał iść dłużej niż ja, gdyż jego bogata dzielnica znajdowała się kawałek od mojej.
- Daj spokój z tym projektem. Nie możemy po prostu ze sobą spędzić trochę czasu bez gadania o projekcie? - Przewrócił oczami. Byłam szczerze zdumiona.
- Nie wiedziałam, że chcesz spędzać ze mną w czas w taki sposób.
- Już ci mówiłem, to że mnie irytujesz, nie oznacza, że cię nie polubiłem od czasu projektu.
- Och - wymamrotałam ze ściśniętym gardłem na jego słowa. Nie miałam pojęcia czułam, że to nie fair w stosunku do Dana, ale jeśli on nie jest taki dla mnie, to dlaczego ja mam wiecznie myśleć o kimś, a nie o sobie tym razem?
Zerknęłam na wysokiego kapitana naszej szkolnej drużyny, który drapał się po tyle swojego karku, a jego język zahaczył o kolczyk umieszczony w jego dolnej wardze. Czułam, że nie powinnam tam patrzeć, dlatego od razu przeniosłam wzrok na plac zabaw, który znajdował się niedaleko nas.
- Mój młodszy brat Jaxon błagał mnie, abym zabrał go jutro do wesołego miasteczka, bo przywieźli tam jakąś nową atrakcję. Więc chodź razem z nami - zaproponował, a ja poczułam jak zasycha mi nagle w ustach. Myślałam, że ma tylko siostrę, a teraz się okazało, że ma również brata. Wewnętrznie przechodziłam rozterkę. Odmówić, aby pokazać mu, że nadal jestem zła za jego wcześniejsze słowa, czy może trochę odpuścić? Najwyżej będę żałowała, że wybrałam drugą opcję, aby spędzić czas z tym chłopakiem.
- W porządku - powiedziałam powoli, a Justin posłał w moją stronę swój firmowy, zabójczy uśmiech.
~ jeśli przeczytałaś, skomentuj
#project98ff
jussie robi krok do przodu? lizz coraz bardziej wątpi w szczerość dana i pogodziła się z justinem. co wy na taki układ, jaki zawarli? 😂😂😂
w poniedziałek wracam do szkoły, więc rozdziały prawdopodobniej będą rzadziej, bo muszę wziąć się do roboty.
twitter.com/bieburtay
ask.fm/ihoransome
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Jezu, kochana to jest mega! 😍 kiedy następny? Czekam! 💕💕
OdpowiedzUsuńUuuuu dzieje sie 😍
OdpowiedzUsuńBoze tak niech sie tam coe wydarzy omg
OdpowiedzUsuńJak ja na to czekałam omg,idzie w dobrym kierunku:))czekam z niecierpliwością na next.Ps.Dziękuje za tak szybko dodany długi rozdział.:*
OdpowiedzUsuńJussie!!♥♥
OdpowiedzUsuńMyślę że długo nie wytrzymają z takim układem bo widać że ich ciągnie do sb ale nie mówią tego :) do następnego i super rozdział
OdpowiedzUsuńRozdział mega Czekam jak potoczy się ich znajomość
OdpowiedzUsuń<3
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńGenialny rodział ^^ Już nie mogę się doczekać następnego! Zwłaszcza, że spędzą ze sobą sporo czasu *-*
OdpowiedzUsuńJak dobrze że się zgodziła ^^ Zapowiada się ciekawy rozdział ;) Bardzo dobrze że sie pogodziła z Justinem :) Co do Dana to strasznie denerwuje mnie ten koleś!! Ech on nie pasuje do Lizzie!! Rozdział cudo<3 Czekam na nn<3
OdpowiedzUsuńSuper nie moge sie doczekac następnego ! ❤
OdpowiedzUsuńŚwietny ! :D
OdpowiedzUsuńHahaha mały Jaxon na pewno polubi Lizzy!!! Bd sie dzialo!
OdpowiedzUsuńNo to teraz czekam tylko na to wesołe miasteczko :D
OdpowiedzUsuńOMG!!! Cudowny rozdział ! Kocham to opowiadanie i jestem mega ciekawa co się wydarzy w tym wesołym miasteczku :D
OdpowiedzUsuń❤
OdpowiedzUsuńSuper ❤ ciekawe jak rozwinie się akcja! Napiszesz kiedy pojawi się rozdział? Czekam z niecierpliwością ❤❤❤
OdpowiedzUsuńnie spodziewałam się że Lizzie się na to zgodzi a tu jednak taka niespodzianka
OdpowiedzUsuń