poniedziałek, 1 lutego 2016

27. Nie ma problemu.

                              

Wiedziałam, że nie powinnam przejmować się słowami Justina nawet w najmniejszym stopniu. Często rzucał w moim kierunku niemiłe komentarze, zresztą ja również mu się odwdzięczałam tym samym. Jednak nie umiałam wyjaśnić, dlaczego mnie to tak bardzo zabolało. Przetarłam twarz dłońmi, zaczynając żałować, że przyszłam tu na ten cholerny nabór. Mogłam udawać, że wcale nic nie umiem, ale nie chciałam robić z siebie ofermy. Istniała tez opcja, iż mogłam zwyczajnie tam nie przyjść, ale skoro Rachel przyszła specjalnie dla mnie - to byłoby niemiłe wystawić ją tylko dlatego, że Bieber postanowił bez mojej zgody zapytać o test sprawnościowy. Osoba kapitana naszej szkolnej drużyny była cholernie pogmatwana, a ja nie miałam już ochoty się w to wszystko bawić. Męczyły mnie kłótnie z nim, następnie miłe spędzanie czasu, a potem jego wredny komentarz i wszystko zaczynało się od nowa. Od czasu zaczęcia projektu, wszystko się poplątało ze sobą. Dan prawdopodobnie coś ukrywał, Justin również był zagadkową postacią. A najgorsze było to, że nadal muszę spędzać sporą ilość czasu z nimi dwoma. Wciąż zastanawiałam się, dlaczego Dan zostawił mnie, gdy chciałam, aby mi pomógł. Głowiłam się kim mogłaby być tamta dziewczyna.
Szłam w stronę swojego domu. Justin oczywiście został na boisku, nawet nie oczekiwałam, że poszedłby za mną, aby mnie przeprosić. To nie jest bajka. Wzdychając ciężko pod nosem, kopnęłam jakiś mały kamyk, który pałętał mi się pod nogą. Straciłam resztki humoru na jakiekolwiek czynności. Wiedziałam, że powinnam w końcu odezwać się do swojej przyjaciółki, jednak wtedy musiałabym opowiadać całą sytuację z Danem i Bieberem, a dzisiaj nie miałam na to ochoty.
Kiedy weszłam do domu, zrzuciłam tenisówki z nóg i rozejrzałam się, wyczuwając charakterystyczny zapach perfum Abby, dziewczyny mojego starszego brata. Lubiłam ją od zawsze, więc od razu uśmiech rozjaśnił moją twarz, a ja weszłam w głąb budynku, odnajdując w salonie Davida oraz rudowłosą dziewczynę.
- Lizzie, dobrze, że jesteś - odezwał się od razu chłopak, gdy tylko uniósł wzrok, słysząc mój wzrok. Grał w warcaby z Abby, siedząc na miękkim dywanie.
- Dlaczego? - zadałam pytanie, oblizując spierzchnięte usta, jednocześnie siadając przy kominku i podciągnęłam nogi do klatki piersiowej, obejmując je ramionami. Ta pozycja pozwalała mi trochę zakryć swoje ciało, a ja czułam się tak bardziej komfortowo.
- Asian dzwoniła i prosiła, abyśmy zaczęli się poważnie zastanawiać nad weselem. A raczej, żebyś ty się zastanowiła czy idziesz sama, czy z kimś. - Wskazał na mnie palcem, a jego wzrok był oskarżycielski. Parsknęłam mimowolnym śmiechem, opierając brodę o swoje kolana i wpatrywałam się w planszę, na której rozgrywała się walka między Davidem a Abby. Posłała mi uśmiech, a ja słabo odwzajemniłam gest.
- Zastanawiałam się nad Danem, ale on ostatnio dziwnie się zachowuje, więc prawdopodobnie nic się nie zmieni i pójdę sama - odparłam znużonym głosem. Naprawdę brałam pod uwagę Dana za potencjalnego towarzysza, ale po tym co ostatnio zrobił i wiedząc, że coś kryje, wolałam iść sama. Wiedziałam, że konfrontacja z moją mamą może być trudna; nie da mi dojść do słowa, albo zacznie narzekać przy rodzinie na moją osobę, a wszyscy obrzucą mnie zawiedzionym spojrzeniem. Z tata podejrzewałam, że pójdzie dużo lepiej. Był surowy i stanowczy przez jego stanowisko w policji, ale był również miły i pozwalał mi na sporo rzeczy. Chyba byłam przysłowiową córeczką tatusia.
David pokiwał głową na moje słowa i przesunął palcami swojego czarnego pionka, tak że jego dziewczyna mogła wykonać kilka ruchów i zabrała jego większość małych przedmiotów do grania. Rozbawiona się uśmiechnęłam i ogrzewałam swoje plecy o kominek, w którym zapewne rozpalił chłopak. W ciszy obserwowałam ich grę, a na sam koniec Abby wygrała. Niedługo potem podniosłam swoje ociężałe ciało i ruszyłam po schodach na górę, dziękując sama sobie, iż w porę, gdy wychodziłam z boiska,  przypomniałam sobie o moich rzeczach w szatni. Teraz przynajmniej nie musiałam się o nie martwić i wracać po nie. Chwyciłam z szafy zwykłe czarne legginsy, które były już trochę sprane oraz najzwyklejszy sweter. Moja garderoba nigdy nie była zbyt wyszukana, ponieważ wolałam nosić luźniejsze ubrania i coś w czym dobrze się czuję. Skierowałam się do łazienki i w niej zrzuciłam z siebie przepocone ubrania, z ulga wchodząc pod prysznic. Odkręciłam z początku gorącą wodę, a potem chłodniejszą, a gdy się umyłam, znowu włączyłam wyższą temperaturę wody, czując jak moje spięte mięśnie rozluźniają się pod jej wpływem. Zdałam sobie sprawę, że za długo jestem pod prysznicem, gdy woda była już letnia, a przypomniałam sobie, że David z Abby zapewne również będą chcieli się umyć. Szybko wysuszyłam ciało ręcznikiem, nie patrząc na nie w lustrze, bo wtedy dostrzegałam więcej niedoskonałości w moim ciele, niż zazwyczaj. Naciągnęłam na siebie wybrane ubrania i opuściłam łazienkę, opadając ciałem na łóżko. Mruknęłam, gdy moja twarz znalazła się na niewiarygodnie miękkiej poduszce.
Sięgnęłam po swój telefon, zauważając przy okazji, że przydałaby mi się nowa obudowa na niego, gdyż ta się porysowała, a dni jej świetności minęły. Zdjęłam ją z urządzenia, odkładając na bok i podparłam twarz o dłoń, widząc sms'a od Dana. No tak, już zapomniałam  że raz po treningu w Phoenix dałam mu swój numer.

Dan :) : Liz, możemy się spotkać? Chciałbym ci to wszystko wyjaśnić.

Spojrzałam na treść wiadomości i przewróciłam oczami. Nie byłam w humorze na rozmowy z nim, mimo że nadal mi na nim zależało i chciałam dowiedzieć się prawdy.

Lizzie: Nie mam ochoty, muszę się uczyć na test z hiszpańskiego:)

Dan :) : Uh, okej, więc do zobaczenia w szkole ;)

Ponownie przewróciłam oczami, przekręcając się na plecy. Wiedziałam, że powinnam powiedzieć mu, że jestem od dzisiaj z nim razem w drużynie, ale uznałam, że dowie się, jak będzie tego świadkiem. Oczywiście test z hiszpańskiego był rzeczywiście jutro, ale był to mój ulubiony przedmiot i nie miałam z nim problemu, więc nawet nie potrzebowałam zajrzeć do podręcznika. Chciałam myśleć, że jutro postaram się spędzić z nimi dwoma jak najmniej czasu, ale nie mogło to być możliwe ze względu na projekt. Zaklęłam cicho pod nosem.

                           

Siedziałam pod salą od hiszpańskiego, rozmawiając z Maddie. Był to jeden z niewielu przedmiotów, które miałyśmy razem. Kiedyś nawet próbowałam zmienić swój plan i dostosować go do przyjaciółki, ale sekretarka była nieugięta.
- Odmień czasownik...pracować. - Westchnęłam do Maddie, która jak mała dziewczynka zawzięcie powtarzała sobie odmianę czasowników z podręcznika. Była taką poukładaną i porządną dziewczyną, nigdy nikomu nie mówiła nic złego, była cichutka. Nie rozumiałam jak można zachowywać się w ten sposób. Czasami planowałam sobie zrobić dzień bycia miłym dla wszystkich, ale zazwyczaj w połowie dnia coś mnie niekontrolowanie wyprowadzało z równowagi, a moje plany odchodziły na tor boczny.
Maddie przez minutę próbowała sobie przypomnieć jak brzmiał czasownik po hiszpańsku, aż w końcu się odezwała.
- Yo trabajo, tú trabajas, él, ella, usted trabaja, nosotros, nosotras trabajamos... - powiedziała powolnie zapominając jak brzmi druga osoba liczby mnogiej i zmarszczyła brwi.
-  Vosotros, vosotras trabajáis - przypomniałam jej, a dziewczyna dokończyła resztę.
- Ellos, ellas, ustedes trabajan.
Pokiwałam głową na znak, że umie, a w tym samym momencie rozległ się dzwonek, oznajmiający, iż pora zacząć ostatnią lekcję, po której postanowiłam, że pójdę coś zjeść, gdyż stołówka była otwarta do zakończenia wszystkich zajęć. Wstałam z ławki, od której bolały mnie pośladki, gdyż była naprawdę niewygodna i weszłam do klasy szybko, gdy ujrzałam Justina w tłumie. Wybrałam sobie miejsce w ostatnim rzędzie jak zazwyczaj. Maddie usiadła po jednej stronie mojej ławki, a po drugiej znalazł się Bieber, na co cała zesztywniałam. Od razu przypomniałam sobie jego słowa. Poczułam jak moje policzki zaczynają się czerwienić i udałam niezwykle skupioną na małych brylancikach na swoim długopisie. Zdawałam sobie sprawę, że chłopak przy mnie zapewne znowu dostanie ocenę niedostateczną, prze co bardziej będzie mu grozić poprawka lub wyrzucenie z drużyny.
- Lizzie...Liz - Słyszałam ochrypły, charakterystyczny głos Justina, który potrafił czynić cuda z kobietami, ale ja na to się nie nabrałam. Nastolatek dostrzegając, że go ignoruję, westchnął i przeczesał długimi palcami swoje włosy.
Pogratulowałam sobie w myślach, iż udało mi się powstrzymać od powiedzenia czegoś do kapitania drużyny piłkarskiej i spojrzałam na nauczycielkę, która weszła do klasy, rozdając nam kartki z zadaniami. Spojrzałam na pierwsze i ostatnie zadanie, a mnie ogarnęła pewność, że dostanę jedną z najwyższych ocen. To był jedyny przedmiot, na którym tak dobrze sobie radziłam. Kątem oka zauważyłam jak Justin spogląda na pierwsze polecenie, a jego usta bezgłośnie wypowiadają "ja pierdolę".
W klasie zapanowała cisza. Każdy skupił się na pisaniu, a mi szło to gładko i spokojnie. Wahałam się tylko przy jednym zadaniu; zawsze myliłam rzeczowniki conocimiento oraz contaminante, nie mogłam sobie przypomnieć, który z nich znaczył " znajomość", ale zaznaczyłam pierwsze słowo i odłożyłam długopis, strzelając z kości u palców. Widząc, że nauczycielka wpatruje się w laptopa, sprawdziłam jak moja przyjaciółka sobie radzi. Nie widząc żadnych błędów, odwróciłam wzrok na kartkę Justina, która praktycznie była pusta. Przez głowę przeszła mi myśl, aby pomóc mu, ale zaraz sobie przypomniałam, jaki był dla mnie wredny poprzedniego dnia.
Skończyłam test jako pierwsza, widząc ciepły uśmiech pani Guttierez. Odwzajemniłam do lekko, następnie wychodząc z klasy. Ruszyłam pustym korytarzem do swojej szafki, aż otworzyłam ją hasłem i schowałam niepotrzebne książki, a zamiast tego wzięłam kamerę, wiedząc, że teraz prawdopodobnie Justin przyjdzie również coś zjeść, a ja nie miałam zamiaru brać urządzenia ze sobą na trening. Korzystając z braku ludzi na korytarzach, spokojnie ruszyłam w stronę stołówki. Z drobnych starczyło mi na sok brzoskwiniowy, kanapkę i mandarynkę, więc usiadłam przy stoliku, gdzie zawsze siadał Justin i jego przyjaciele.
Przelotnie przejrzałam materiał, jaki miałam na kamerze, po czym wpatrywałam się w kartonik sokiem. Nie chciałam odzywać się do Justina. Chciałam mu pokazać, że nie może tak się zachowywać, a każdy będzie go nadal kochać. Jednak musiałam robić projekt czy tego chciałam, czy też nie.
Kiedy zaczęłam jeść kanapkę, zauważyłam jak kilka osób z mojej klasy wchodzi do pomieszczenia, w tym Dan, który był w innej grupie, gdyż nie chodził na hiszpański. Nie musiałam się zastanawiać, by domyślić się co zrobi, zauważając mnie.
- Lizzie, zaraz ci wszystko wyjaśnię - powiedział od razu na jednym wydechu i usiadł ze swoją tacą naprzeciw mnie. Uniosłam na niego pytające spojrzenie, popijając pokarm słodkim sokiem. Dan poprawił swoje ciemne włosy, które były w nieładzie i zauważyłam, że kolczyk z jego brwi zniknął. Przekręcił swoją czapkę daszkiem do tyłu i kontynuował. - Tamta dziewczyna na imprezie to moja eks. Nawet nie wyobrażasz sobie, jaką jest suką. Odwróciła przeciwko mnie moją poprzednią całą szkołę i rodzinę, tylko dlatego, że zdradziłem ją z jej koleżanką. Oczywiście, teraz taki nie jestem. - Uniósł ręce w obronnym geście, a w jego głosie brzmiała wyraźna złość. To była wiarygodna wersja. Z tego co Justin mówił, Dan mógłby zdradzać dziewczyny. Może to miał na myśli, kiedy chciał wyznać mi co wie o chłopaku?
- Rozumiem, ale nie musiałeś uciekać. Rozumiesz..jakby chciałam, abyś mi pomógł - rzekłam poważnym głosem, wpatrując się uparcie w niego, a chłopak opuszkami palców pogładził moją wolną dłoń.
- Wiem, następnym razem tak nie zrobię. - Przygryzł dolną wargę, a do moich uszu doszedł dźwięk dzwonka na długą przerwę. Wkrótce sala zapełniła się wieloma osobami, a Justin szedł z Ryanem i Zackiem w naszą stronę. Wyrwałam dłoń dla Dana, gdy poczułam jak wzrok Biebera niemal wypala w niej dziurę.
- Spieprzaj - warknął Justin do Dana, stawiając tacę na drewnianym blacie stolika. Australijczyk tylko podniósł się, posyłając dla kapitana rozdrażnione spojrzenie. Bez słów odszedł, a naprzeciw mnie usiadł Bieber z Ryanem, a obok Zack. Odchrząknęłam cicho, kończąc swoje jedzenie i zaczęłam obierać mandarynkę, ignorując rozmowę chłopaków na temat jakiegoś pucharu w piłce nożnej.
- Liz - szepnął Justin, kiedy dwójka chłopaków była pogrążona w rozmowie, a mi serce niemalże podeszło do gardła. Czułam jak puls gwałtownie wzrósł, a ja przełknęłam ślinę, zmagając się sama ze sobą, aby za wszelką cenę nie spojrzeć na chłopaka.
Moje palce same odnalazły przycisk nagrywania w kamerze i wzięłam głęboki wdech do ust.
- Co uważasz o wygranej Niemiec w finale mistrzostw świata w piłce nożnej? - spytałam, tak jakbym nie słyszała jego poprzednich słów. Po części byłam ciekawa, co chciał powiedzieć, ale jego wczorajsze słowa za bardzo mnie zabolały, abym teraz z nim normalnie porozmawiała.
- Lizzie, czy ty chcesz... - zaczął ponownie cichym głosem Justin, ale w końcu spojrzałam na niego, a on ucichł, rezygnując ze swoich słów. Przetarł twarz dłonią. - Cieszę się, zasłużyli na to. Od początku im kibicowałem.
- W porządku. - Spojrzałam na zeszyt, w którym miałam zapisane różne pytania dla chłopaka. Nie wszystkie dotyczyły sportu, bo to miał być projekt o nim, a nie piłce nożnej, ale tym razem nie miałam chęci rozmawiać z nim na bardziej prywatne sprawy. - Uważasz, że kobiety mają takie same prawo uprawiania sportów, jak mężczyźni?
- Nie. Na przykład piłka nożna, dziewczyny nie umieją dobrze kopać. - Wywrócił oczami, po czym spojrzał na mnie wymownie, ponownie wzdychając. - Jeśli masz zamiar zadawać takie idiotyczne pytania, to proszę, wyjdźmy i porozmawiajmy.
Nagle przy stoliku zapadła cisza, a Zack i Ryan patrzyli to na mnie, to na Justina. Modliłam się, aby moje policzki się nie zaczerwieniły. Chwilę patrzyłam w tęczówki chłopaka o pięknym kolorze, ale zaraz odwróciłam wzrok. Nie mogłam się na to nabrać. Potrząsnęłam głową sama do siebie i wyłączyłam kamerę, widząc, że chłopak nie jest skory do rozbudowanych odpowiedzi. Bez słów wstałam, odnosząc swoją tacę na miejsce, zjadając ostatni kawałek mandarynki. W momencie, gdy odwróciłam się przez ramię, zauważyłam jak Justin nie odzywa się do chłopaków, mimo że coś do niego mówią, wpatrywał się w jeden punkt.
Wypuściłam powietrze z ust, kierując się do wyjścia. Uważałam, aby na nikogo nie wpaść, aż spotkałam po drodze Bo i razem z nią ruszyłam do szatni, które znajdowały się po drugiej stronie naszej ogromnej szkoły. Krótko z nią porozmawiałam, biorąc od Rachel strój, który podobno był w moim rozmiarze. Nie pytałam skąd ma takie informacje, tylko założyłam biało-niebieski strój z domieszką złotego koloru. Uniform cheerleaderek naprawdę mi się podobał i byłam rada, że moja spódniczka była dla mnie dłuższa, że względu, że nie byłam zbyt wysoka. Zaciągnęłam bardziej koszulkę do dołu, nie chcąc odkrywać brzucha, ale mimo moich starań, nie przyniosło to żadnych efektów. Znowu dostałam błękitną wstążkę, więc zaplotłam włosy w warkocza, tak samo jak na naborze.
- Więc nie wiadomo kogo będę cheerleaderką? - spytałam cicho Bo, kiedy szłyśmy grupą na boisko, gdzie chłopcy już stali, rozluźnieni ze sobą rozmawiając i śmiejąc się w swoich sportowych strojach.
- Prawdopodobnie będziesz z Nate'em, bo to on stracił cheerleaderkę. Ale nie martw się, niedługo będzie losowanie od nowa, bo zaczyna się nowy sezon. - Uśmiechnęła się do mnie pokrzepiająco, a ja przytaknęłam głową, aż mój wzrok zetknął się w tym samym momencie co Justina. Widziałam jak zagryza wnętrze policzka i przygląda się mojemu ciału, a ja od razu odwróciłam się skrępowana, tak aby nie był w stanie mnie zobaczyć. Ku zdziwieniu wszystkich, trener dzisiejszego dnia się nie spóźnił, jednak Olivia Nevton tak. Weszła swoim tanecznym krokiem na murawę, a jej piersi o mało co nie wyskakiwały z koszulki. Miała dekolt o wiele głębszy niż większość dziewcząt. Zastanawiałam się, czy przypadkiem nie przerabiała swojego stroju na bardziej prowokujący.
Pan Craig ułożył swoje usta na gwizdku i mocno w niego dmuchnął, dając znak, abyśmy się ustawili w szeregu. Niezbyt odnajdowałam się w drużynie, ale obserwowanie treningów, naprawdę mi w tym pomogło. Stanęłam między Jade i Olivią, czując za sobą oddech, który zbliżył się do mojego ucha.
- Cholernie dobrze wyglądasz, Liz - mruknął Dan ze swoim charakterystycznym akcentem w wymowie. Wiedziałam, że tej rozmowie nie przysłuchuję się tylko ka. Pokiwałam powoli głową, czując falę gorąca na swoich policzkach. Dezorientowało mnie to, że Justin mnie wczoraj obrażał z powodu mojego wyglądu, a dziś Dan chwali mnie z tego powodu. Wymamrotałam mu ciche dziękuję i słuchałam przemowy trenera. Nie miał do powiedzenia niczego innego niż ostatnim razem, ale kiedy rozeszliśmy się, Dan uniósł rękę, aby zapytać o coś Craiga.
- Trenerze, uzgodniłem razem z Nate'em, że wygodniej będzie mu się ćwiczyć z moją cheerleaderką, a mi z Lizzie, gdyż jest nowa i się po prostu lubimy. Nie będzie z tym problemu, prawda? - spytał chłopak, posyłając mi przyjazne spojrzenie, a grymas wstąpił na twarz trenera. Zerknął na mnie, następnie wzruszając ramionami. Miałam wrażenie, że nie było osoby, która nie patrzyłaby na mnie i Dana.
- Nie, nie ma problemu - powiedział, chociaż z jego głosu wynikało co innego.
- To świetnie. - Uśmiechnął się szeroko Dan, a ja nieśmiało odwzajemniłam gest, gdy każdy zajął się już sobą, ale mój uśmiech zelżał, kiedy zerknęłam na Justina, który zaciskał widocznie szczękę i kopnął w wystającą nierówno kępkę murawy, mrucząc coś sam do siebie pod nosem.


~ jeśli przeczytałaś, skomentuj

                              

#project98ff

edit: ciągle biję swoje rekordy długości rozdziałów


chciałabym tylko powiedzieć, abyście dokładnie czytali (bo zauważyłam, że często omijacie niektóre fragmenty i nie rozumiecie potem o co chodzi), a może zaczniecie rozumieć justina i jego postępowanie

i nie oczekujcie, proszę, że Liz nagle przerzuci się z Dana na Justina, bo ona taka nie jest ;)

miłego dnia w szkole/ferii ;) dziękuję, że czytacie moje wypociny, ily

23 komentarze:

  1. Nie widzę innej możliwości, Justin na 100% jest zazdrosny, i pewnie chce ją przeprosić, jestem tego pewna!
    Kocham to ff i w ogóle Ciebie też. 😂❤
    Pozdrawiam, życzę dużo weny i niecierpliwie czekam na kolejny rozdział! *-*

    OdpowiedzUsuń
  2. genialnG! Czekam na nastepny! ❤❤❤

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny ��

    OdpowiedzUsuń
  4. No to robi się co raz ciekawiej:D
    Kocham to ff:>

    OdpowiedzUsuń
  5. Szczerze mówiąc to ja nie potrafię domyślić się już, o co chodzi Justinowi. Tak mi szkoda Lizzy, nie chciałabym usłyszeć tak przykrych słów od Justina, jak ona. Przynajmniej Dan powiedział coś znacznie innego, i martwię się tym, że ją wykorzysta.

    OdpowiedzUsuń
  6. Czekam na nexta!!
    Nie kombinuje już co będzie dalej i wg po prostu czekam na twoją wersję xd
    Myślę że Justin coś wie o Danie gorszego i nie chce żeby Dan wykorzystał Lizzie

    OdpowiedzUsuń
  7. Cudny^^🙈🙈 czekam na next!😘

    OdpowiedzUsuń
  8. Dobrze mu tak, mógł być milszy.xd
    Kocham to ff, czekam na NN ;*

    OdpowiedzUsuń
  9. Jak ten Dan mnie wkurza!! A Justin by się ogarnął i powinien walczyć o to żeby ćwiczyć z Lizzie. Ech jeszcze troche a ją straci :/ Rozdział cudo<3 Czekam na nn<3

    OdpowiedzUsuń
  10. Obydwoje Justin jak i Dan sa mega dziwni i tajemniczy, awww justin jest zazdrosny i chyba ewidentnie nie umie sn z tym poradzić ale robi to bardzo dyskretnie: 3

    Buziaki: *

    OdpowiedzUsuń
  11. O Mój Boże!! Kocham te fanfiction jest genialne!! Mam nadzieję, że szybko dodasz następny rozdział. Życzę duuużo weny !!!

    OdpowiedzUsuń
  12. Diament ❤❤❤❤

    OdpowiedzUsuń
  13. to co Dan powiedział było bardzo miłe i w ogóle, ale nadal za nim nie przepadam xd

    OdpowiedzUsuń
  14. Zajebisty. Po prostu.

    OdpowiedzUsuń
  15. Justin albo jest zazdrosny, bo cos tam ma do Lizzie lub jest zły, bo zalozyl się z kimś albo z Danem, ze między nimi coś będzie, a Dan to psuje. Mimo wszystko Dan mnie od siebie odpycha. Dobrze, ze Lizzie przytrzymala troszeczkę naszego Justinka. Niech sie chłopak postara tym razem. Nie mam pojęcia co ty tam wymyślisz, pewnie nieźle nas zaskoczysz. Xd I taka prośba do Justina: MRUCZ POD NOSEM GLOSNIEJ! 😭 Uwielbiam ❤ Będzie w ten weekend next? 😘

    OdpowiedzUsuń