czwartek, 28 stycznia 2016

26. Negatywne słowa.

                                 

Czysty głos mojej ulubionej wokalistki rozbrzmiewał w słuchawkach, kiedy leżałam na łożku w swoim pokoju. Wpatrywałam się w jeden punkt na suficie, chcąc się uspokoić przed tym co napisał mi Bieber. Pozwoliłam moim powiekom opaść, a spokojna muzyka rozluźniała moje ciało, jednak gdy tylko przez głowę przeszła mi myśl o teście sprawnościowym, robiło mi się niedobrze. Nie dość, że dowiedziałam się o tym jeszcze tego samego dnia i nie mam szans się przygotować, wcale nie chciałam dołączać do drużyny cheerleaderek. Nie rozumiałam jak mam przemówić kapitanowi do rozsądku. Cały wolny czas teoretycznie poświęcałam projektowi, przez co coraz rzadziej spotykałam się z Maddie czy Cameronem.
W końcu podniosłam się z łóżka, patrząc chwilę na dziewczynę na plakacie naprzeciwko mnie, po czym poszłam do łazienki, gdzie zimną przemyłam twarz, mając nadzieję, że to mnie otrzeźwi. Wytarłam mokrą skórę różowym ręcznikiem, następnie opuszczając łazienkę. Nie byłam ubrana w nim wymyślnego, zwykłe shorty i koszulka.
Widząc mojego starszego brata w kuchni, przybrałam kamienny wyraz twarzy. Bez zbędnych słów wyciągnęłam dla siebie z lodówki jogurt, wlewając go do miski z płatkami musli. Usadowiłam się na krześle naprzeciwko Davida, zanurzając łyżeczkę w płatkach, ale wtedy chłopak się odezwał.
- Liz, nie mów nic mamie - jeknął zmęczony, jednocześnie przecierając twarz dłonią. Nie wyglądał zbyt dobrze; był blady, miał podkrążone oczy, a włosy w kompletnym nieładzie. Być może poczułabym w innej sytuacji trochę empatii, jednak nie po tym co odstawił.
- To, że urządziłeś sobie imprezę to okej, ale mógłbyś mnie poinformować o tym i nie opuszczać domu - powiedziałam surowym głosem, niemalże mordując brata spojrzeniem. Zawsze to on był tym mądrzejszym, więc byłam nieźle zaskoczona jego zachowaniem. - Zastanowię się, czy nie powiem nic mamie. Ale oczywiście nie bezinteresownie - dodałam dumnym głosem i podniosłam się, gdy zjadłam do końca płatki. Umieściłam miseczkę w zmywarce, która już i tak zaczynała szwankować i następnie napiłam się soku pomarańczowego prosto z butelki, ignorując słowa brata, bym tego nie robiła. Wiedziałam, że teraz mam haka na Davida, jednak mimo wszystko i tak bym go nie wydawała, bo mógłby odwdzięczyć mi się tym samym, a nie chciałam wracać do rodzinnego miasta. Zresztą jestem bardziej przywiązana do Los Angeles niż do Oakland.
Życie w poprzednim mieście nie było zbyt ciekawe czy ekscytujące; nie miałam tam nikogo bliższego, szkoła była przeciętna tak samo jak okolica. Nie było żadnych atrakcji, wszystko było tam nudne i powolne. Byłam zła na Davida, w chwili gdy wyjeżdzał na studia. Prawdopodobnie zdenerwowało mnie to, iż chciał mnie zostawić samą w tym wszystkim, a on był prawdę mówiąc jedyną osobą, jaką wtedy miałam. Kiedy tylko starszemu bratu udało się w Los Angeles, walczyłam, abym i ja tam pojechała, ale za nic rodzice nie chcieli się zgodzić, bo proste - nie byłam pełnoletnia. W końcu znalazłam powód, który pomógł mi tu przyjechać. Szkoła, do której uczęszczał mój ojciec. Wszystko poszło jak z płatka, namówiłam tatę, aby sobie przypomniał szkolne czasy, a gdy on był przekonany, porozmawiał z Davidem, który znalazł sobie pracę oraz dziewczynę. Upewniliśmy się, że jest to stała sytuacja i gdy tylko skończyłam klasę, przyjechałam tutaj. Co prawda mama przez pierwszy miesiąc panikowała i chciała, abym wróciła, ale wtedy poznałam Camerona i Maddie, co sprawiło, że nie zamiaru się stąd ruszać. Od kiedy tylko tu się wprowadziłam, nie mam tak dobrych kontaktów z bratem, jakie kiedyś posiadałam.
Nie miałam zielonego pojęcia, czy mam wziąć coś konkretnego na nabór. Postanowiłam, że nie będę ze sobą nic targała, tylko dlatego, że pijany Justin, który miał niczego nie pamiętać, postanowił zrobić mi niezły żart. Nadal nie wiedziałam, czy pamiętał sam z siebie, czy może to robił mnie w balona. Wzdychając ciężko pod nosem, wyszłam z domu i dosyć powolnym krokiem ruszyłam w kierunku liceum i ogromnego boiska, które się przy nim znajdowało. Dzisiejszego dnia opuściłam zajęcia szkolne, gdyż za późno wstałam i nie miałam najmniejszej ochoty tam iść. Żołądek automatycznie mi się zacisnął, kiedy moim oczom ukazał teren z wściekle zieloną murawą, ogrodzony wysoką siatką; posiadał nawet reflektory, które obecnie były wyłączone z powodu dobrej widoczności. Nie było w tym nic dziwnego, nasza szkoła należała do jednej z bogatszych, a dyrektor był naprawdę wpływową osobą i potrafił załatwić sporo rzeczy dla liceum. Rozejrzałam się wokół siebie i postanowiłam, że pójdę do szatni, gdyż nie zauważyłam nikogo sylwetki w zasięgu wzroku.
- Och, Lizzie! Cześć! Przygotowywana na sprawdzian? - Usłyszałam tryskający energią głos kapitanki cheerleaderek i podskoczyłam ze strachu, gdy znikąd pojawiła się tuż za mną w szatni. Odwróciłam się na pięcie, twarzą do niej, dostrzegając, że ma na sobie odpowiedni strój, a jej kręcone, jasne włosy związane w kucyk.
- Szczerze mówiąc to niezbyt - przyznałam, patrząc na nią, nie tłumacząc się, że wcale nie chciałam próbować dostać się do drużyny cheerleaderek, ale wkopał mnie w to Bieber. Odetchnęłam z ulgą, gdy zamiast dosyć kusego stroju, dostrzegłam zwykłe bawełniane spodenki i koszulkę, przygotowane dla mnie. Zaczęłam się przebierać, zerkając na Rachel.
- Będziesz musiała się porządnie rozgrzać, ostatnio nasz poziom się podniósł, więc może być ciężko.
Pokiwałam głową na jej słowa. Dla mnie ta opcja odpowiadała, mam mniejsze szanse, aby dostać się do drużyny. Jednocześnie w myślach odbywałam egzekucję Justina. Zaciągnęłam spodenki bardziej do dołu, gdy zauważyłam jak Rachel patrzy na moje uda. Moje stare blizny były już prawie niewidoczne, ale ja dalej się ich wstydziłam. Nie odzywałam się już więcej i pozwoliłam, aby dziewczyna związała mi za pomocą niebieskiej wstążki włosy, które zostały zaplecione w warkocza. Musiałam przyznać, że ładnie to wyglądało.
Wyszłam za dziewczyną z szatni, zwilżając językiem spierzchnięte usta.
- Ktoś jeszcze będzie oprócz ciebie? - spytałam dla pewności.
Rachel spojrzała na mnie, a uśmiech uformował się na jej ustach. Wyciągnęła dłoń przed siebie i wskazała na osoby siedzące na barierce przy boisku. Zmrużyłam oczy, nie widząc zbyt dobrze w tej odległości, ale zaraz spostrzegłam, że zarysy postaci należą do kapitana drużyny piłki nożnej i Olivii Nevton. Właśnie poznaliście sposób na najszybszy sposób z możliwych na podniesienie mi ciśnienia. Zacisnęłam zęby ze złościm i kopnęłam pałętający się kamyk pod moim butem. Miałam nadzieję, że Rachel nie będzie kazała mi ćwiczyć przed tą dwójką.
Z każdym krokiem zbliżałam się do środka boiska, a ja zobaczyłam jak Olivia coś mówi Justinowi, a jego głowa obraca się w moim kierunku, jednak tym razem jego twarz nie wyrażała żadnych emocji. Zmagałam się sama ze sobą, by się nie rzucić na niego i udusić go, chociaż myśl zrobienia tego samego  jego partnerce wydawała się równie kusząca. Moje oczy spotkały się z tęczówkami chłopaka, które miały naprawdę przepiękny kolor. Chcąc nie chcąc dostrzegłam, że kolczyk powrotnie znalazł się w jego dolnej, pulchnej wardze.
- I dlatego tu przyszliśmy? - Usłyszałam cichy szept Olivii do ucha Justina, a ten tylko wywrócił oczami i nic nie odpowiedział. Postanowiłam w końcu odwrócić od pary wzrok i spojrzałam na Rachel.
- Czy możemy zrobić rozgrzewkę same we dwie? - Mój głos był wypełniony nadzieją i wzięłam w zęby swoją wargę, modląc się, aby kapitanka się zgodziła. W końcu wiedziała jak nie znoszę Nevton i po chwili prawdopodobnie pojęła co miałam na myśli.
- Okej, nie mam nic przeciwko. Wrócimy tu za jakąś godzinę. - Rachel zerknęła na zegarek na jej nadgarstku. Justin w końcu postanowił zabrać głos.
- Nabór jest przecież otwarty i mogę przyglądać się, jak przebiega. W dodatku jestem kapitanem.
- Co cię nie upoważnia do tego, że będziesz traktowany inaczej niż wszyscy - wtrąciłam, odważając się w końcu spojrzeć na chłopaka, ale natychmiast tego pożałował, bo jego wzrok kompletnie mnie rozbrajał. Czułam jak nagle nie mogę nabrać powietrza do ust, gdy on bez słów nie opuszczał ze mnie spojrzenia. Niespokojnie się poruszyłam, gdy jego oczy zawiesiły na chwilę wzrok na moich odsłoniętych nogach.
- Jak chcesz, Olivia chodźmy do szatni - mruknął obojętnym tonem i sugestywnie spojrzał na dziewczynę, która zeskoczyła natychmiast z barierki. W jego języku oznaczało to za pewne szybki numerek. Spoglądałam jak ich ciała oddalają się w kierunku szatni, a obrzydzenie jest wymalowane na mojej twarzy. Miałam nadzieję, że ten test będzie wyglądać całkowicie inaczej, a teraz ja będę myślała o tym, że Bieber w tej chwili pieprzy Nevton w szatni. Mógł robić to z kim chciał, ale nie mogłam znieść myśli, że jestem tego świadoma, że będą to robić za dosłownie kilka minut. Już sobie wyobrażałam jak tleniona blondynka podniecona rzuca się na chłopaka. Moim zdaniem jej włosy wcale nie przypominają blondu, a spaloną jajecznicę. Chętnie poleciłabym jej dobrego fryzjera (okej, może nie było aż tak tragicznie, ale krytykowanie Olivii sprawiało mi dziką satysfakcję).
Wypuściłam powietrze z ust i patrzyłam na Rachel, która truchtem rozpoczęła rozgrzewkę. Postanowiłam pójść w jej ślady i razem z dziewczyną biegałam, starając się trzymać jej tempo. Nie minęło zbyt wiele, a mnie zaczynało dopadać zmęczenie, co oznaczało, że muszę rzeczywiście poprawić swoją kondycję. Sapnęłam pod nosem, mówiąc, że potrzebuję wody i podziękowałam w myślach kapitanowi, który pozostawił tu swoją butelkę. Nie zastanawiając się długo, odkręciłam ją i napiłam, a ja mogłam wyczuć słabą nutę mięty na miejscu, gdzie prawdopodobnie były umieszczone wcześniej jego usta. Natychmiast przekręciłam wodę tak, abym była z innej strony i wypiłam kilka łyków, wycierając wargi wierzchem dłoni. Niezdarnie odrzuciłam butelkę, po czym wróciłam do rozgrzewki, która mnie dosłownie wykończyła. Po tym nadeszło rozciąganie co było jedną z moich ulubionych czynności. Kondycję miałam słabą, ale nie potrzebowałam wiele czasu, abym się rozciągnęła, bo tak miałam od dziecka, jednak porzuciłam to, gdyż wolałam zająć się muzyką. Zerknęłam na Rachel, która usiadła na murawie i zaczęła głową dotykać kolan. Zrobiłam to samo, jednak poczułam nieprzyjemny ból, który zignorowałam.
- Jesteś w stanie zrobić szpagat? - Usłyszałam pytanie cheerladerki, a ja bezwiednie pokiwałam głową, gdyż byłam tego pewna i nawet nie musiałam jej tego udowadniać. - Potrafisz herkie, pike, tuck jumps czy toe touch*? To są podstawowe skoki - dodała, a ja patrzyłam na nią zdezorientowana. Rachel domyśliła się, że nawet nie wiem co to jest, więc odsunęła się i mocno wybijała się z nóg do góry, pokazując mi każdy skok. Najprostszy wydawał się dla mnie tuck jump dlatego dokładnie obserwowałam, gdy dziewczyna oddawała skok. Dziewczyna doradziła mi, abym bardziej wyprostowała plecy i spięła mięśnie brzucha. Ćwiczenie okazało się o wiek trudniejsze na rzut oka, gdyż za wolno podnosiłam nogi pod klatkę piersiową. Udało mi się dopiero za kilkanastym razem, a moje nogi były już praktycznie wycieńczone. Po minie Rachel widziałam, że nie była zbyt zadowolona moją kondycją ani tym, że nie znam podstawowych ćwiczeń. Czułam, że jest kiepsko i nie zostanę przyjęta.
Odwróciłam się, gdy usłyszałam kroki i przesłodzony, dziewczęcy chichot. Otarłam pot z czoła, przyglądając się dwójce. Justin miał widocznie zmierzwione włosy, a jego usta były opuchnięte od całowania. Grumas wstąpił na moją twarz wraz z chwilą, gdy dostrzegłam jak spódniczka Olivii jest zadarta do góry. Ten chłopak naprawdę ma tupet.
- I jak? - spytał Justin, oblizując swoje wargi, a ja wywróciłam oczami na jego słowa. Potrafił w ciągu jednej godziny zepsuć pokłady sympatii, jakie posiadałam w stosunku do niego.
Rachel spojrzała to na mnie, to na Justina.
- Bieber, musimy pogadać - odezwała się poważnym głosem, a ja odchrząknęłam cicho, nie rozumiejąc o co chodzi. Chłopak wzruszył swoimi muskularnymi ramionami i puścił talię Nevton, odchodząc na bok z kapitanką drużyny cheerleaderek. Widziałam jak marszczy brwi, podczas, gdy nastolatka w kręconych włosach coś mu mówi. Poczułam jak spalam się rumieńcem, gdy zerknął na mnie, a w tamtej chwili się zorientowałam, że rozmowa dotyczy mnie. Rachel pokręciła głową na coś, a Bieber cicho coś mówił przez długi czas. Obydwoje byli widocznie na siebie zdenerwowani i zirytowani.
- Mam nadzieję, że się nie dostaniesz, bo nie chcę być z tobą w drużynie - oznajmiła Olivia, zdrapując lakier ze swoich paznokci i dmuchnęła w nie, aby pozbyć się jego resztek.
Przewróciłam oczami.
- A ja mam nadzieję, że kiedyś odnajdziesz swoją zagubioną rzecz.
- Nic nie zgubiłam - odparła dziewczyna, mrużąc swoje oczy, a jej wzrok, gdyby mógł zabijać, to już dawno bym leżała na tej murawie.
- Przecież zgubiłaś mózg.
- Szmata.
- Och, przepraszam, może sprawdź w swojej luźnej cipie to go znajdziesz, bo przyjmuje ona tak wiele gości, że strach pomyśleć ile rzeczy tam może się zmieścić - syknęłam, gdy tylko mnie wyzwała, a dziewczyna zeskoczyła z barierki wyprowadzona z równowagi  tak samo jak ja, ale wtedy szybko Justin podszedł i stanął między nami, unosząc ręce do góry.
- Spokojnie, dziewczyny. Lizzie - zwrócił się do mnie,  a ja zacisnęłam usta i uniosłam wzrok na niego. Nie znosiłam tego, że tak wyrósł przez ostatni czas i muszę zadzierać głowę do góry, aby mu się przyjrzeć. - Jesteś w drużynie. - Wyciągnął swoją dużą dłoń i zmierzwił moje włosy, a ja strzepnęłam jego rękę. Powinnam skakać z radości, że dostałam się do drużyny, jednak nie ucieszyło mnie to. Kiedyś chciałam to robić, nawet marzyłam o tym, ale teraz nie miałam czasu na treningi. To oznaczało więcej czasu z Danem i Justinem, czyli więcej napiętej atmosfery.
- Przestań.
- Wiesz, że do cheerleaderek przyjmują tylko ładne i chude dziewczyny? Więc nie wiem jakim cudem ty się dostałaś. - Nie dawała za wygraną Olivia, ale cholera, tym razem trafiła w mój czuły punkt. Zesztywniałam, biorąc wdech do ust i próbowała się uspokoić, by naprawdę nie podejść do tej dziewczyny i nie zrobić jej krzywdy. Z ulgą jednak zaobserwowałam jak wychodzi z boiska, kręcąc zalotnie biodram, a Rachel pożegnała się i również szybko zniknęła. Machinalnie pogładziłam swoje uda i patrzyłam w bok. Kiedy moje myśli powróciły na właściwy tor, rozplotłam włosy z warkocza, gdyż było mi niewygodnie. Czułam na sobie wzrok Biebera, który nie ruszał się z miejsca.
- Jak to możliwe, że zapamiętałeś o tym cheerleadingu? Byłeś pijany - przypomniałam mu, w końcu zabierając głos. Zawiązałam sobie błękitną wstążkę na nadgarstku i uniosłam wzrok na chłopaka, który znacznie nade mną górował. Był zdecydowanie za blisko mnie.
- Czasami pamiętam strzępki rozmów. - Wzruszył ramionami i chwycił w palce kosmyk moich jasnych włosów, po czym chuchnął ciepłym powietrzem w niego. Wzdrygnęłam się, uciekając wzrokiem w bok. Za bardzo onieśmielała mnie jego osoba, abym potrafiła bez skrępowania się w niego wpatrywać.
- Wiesz dobrze, że nie mam czasu ani chęci na treningi.
- I tak przychodziłaś na treningi, więc nie robi ci to zbyt wielkiej różnicy, prawda? - spytał, a ja przełknęłam ślinę, gdy poczułam jak opuszek jego palca przesuwa się od mojego gładkiego policzka na szyję i zatacza na jej skórze wymyślne wzorki. Wzięłam krok do tyłu, a jego ręka bezwiednie opadła przy jego boku.
- Umyłeś chociaż ręce po tym co robiłeś z Olivią? - parsknęłam śmiechem i zlustrowałam go wzrokiem, przygotowując się, aby odejść w stronę bramki. Czułam mrowienie na skórze w miejscu, gdzie mnie dotykał. Skrzywiona potarłam szyję, aby pozbyć się tego uczucia.
- Musisz być taką suką?
- Przecież tylko spytałam - mruknęłam zbita z tropu, czując nieprzyjemne uczucie, gdy już druga osoba nazwała mnie w wulgarny sposób, a przykrość i smutek zaczęły opanowywać moje ciało. Justin zacisnął szczękę, a mięsień na jego policzku drgnął. Zmierzył mnie chłodnym wzrokiem, a ja mentalnie się przygotowywałam na chamski komentarz z jego strony i tak jak myślałam - doczekałam się.
- Olivia miała rację. Przecież do drużyny przyjmują tylko ładne dziewczyny i szczupłe, w dodatku wyluzowane, a nie takie cnotki jak ty - warknął w moją stronę. Czułam jak zasycha mi w gardle. To była zdecydowanie za duża ilość negatywnych słów dla mojej osoby w ciągu jednego dnia. Zacisnęłam dłoń w pięść, patrząc na Justina z niedowierzaniem. Gdybym wiedziała, że tak zareaguje, nawet nie zaczęłabym z nim rozmowy. Zawsze, gdy zaczynałam go lubić, on sprawiał, że go nienawidziłam od nowa. Czy to w ogóle miało sens?
Otworzyłam usta, aby odpowiedzieć mu coś, ale brakowało mi słów. Nie umiałam jemu przemówić do rozsądku, zresztą, Bieber i tak ma wylane na to, co do na to mówię. Nie odezwałam się i bez słowa odwróciłam się, przeskakując zręcznie przez bramkę.
Nie obejrzałam się ani razu za siebie, mimo, że Justin odprowadził mnie wzrokiem dopóki nie zniknęłam mu z pola widzenia.
~ jeśli przeczytałaś, skomentuj
* herkie, pike, tuck jumps oraz toe touch to są skoki często wykonywane przez cheerleaderki, ale nie mogłam znaleźć odpowiednika, jak się fachowo nazywa w naszym języku.

                               

#project98ff
edit: znowu najdłuższy rozdział
informacja: następny rozdział raczej nie pojawi się w niedzielę
o co chodziło z rachel i justinem? dlaczego justin tak się zachowuje? czy on w ogóle lubi lizzie?
ps. rozdział był już wczoraj na wattpad, ale nie miałam potem możliwości wejścia na komputer, więc przepraszam za to:(

15 komentarzy:

  1. Jeju uwielbiam ❤ Justin ty szmato. Nie mówi sie takich rzeczy! 😒 Szkoda, ze nie będzie w niedziele... Jestem strasznie ciekawa jak to wszystko potoczy się dalej i czy Juss będzie jakos zagadywal do Lizzie, żeby ja przeprosić czy cos❤

    OdpowiedzUsuń
  2. Ae mnie zdenerwował ten kretyn, ja piernicze co za głupi cwel
    Co to miało być?!??
    Na co ją zmusza do dołączenia do drużyny jak potem takie coś odwala
    A lizzie jest chyba trochę zazdrosna o tą Newton ale fakt co trochę obrzydza jak gdzie nie pójdzie tam numerek z nią zalicza mesje Bieber

    Hmmm a było tak uroczo w poprzednich między nimi
    Czekam na nowy! Mam nadzieję że będzie szybko

    OdpowiedzUsuń
  3. Ajjj Boże to czyta się tak szybko i chce się więcej i więcej,zrób nam niespodziankę w niedziele ;****

    OdpowiedzUsuń
  4. Justin ty ciulu jeden wez sie w garsc! Czemu jej tak powirdziales? Ohh...super rozdzial nie moge sie doczekac nasteonego❤

    OdpowiedzUsuń
  5. Ej dobra jednego nie rozumiem. Skoro ona nie chce być cheerleaderką to po co szła na przesłuchanie... jakby nie przyszła to by się nie dostała ani nic albo mogła udawać że nic nie umie. Chyba że jednak chciała spędzać więcej czasu z Justinem:D A co do niego to ja już sama nie wiem xd

    OdpowiedzUsuń
  6. Spierdolindo Justin, spierdolindo

    OdpowiedzUsuń
  7. Dlaczego on musi być takim...
    Świetny rozdział

    OdpowiedzUsuń
  8. Co za chuj...

    Kurwa lepiej miec niezły tylek i kształty a nie byc chudną laska pfff Nevton ty szeroka cipo!! -_-!

    OdpowiedzUsuń
  9. Justin już teraz totalnie przesadził, idiota...

    OdpowiedzUsuń
  10. Najlepszy ff <3

    OdpowiedzUsuń
  11. Jezu, rodział jest cudny jak zawsze, ale Justin tym razem przegiął...jestem ciekawa co stanie się w następny rodziale! ❤

    OdpowiedzUsuń
  12. O masz :C Justib czasami powinien ugryźć się w język!! Ech raz jest miły,za chwile warczy do Lizzie nie wiadomo czemu!! Co za typ. Ale i tak jestem za tym aby Lizzie była z Justinem<3 Rozdział cudo<3 Czekam na nn<3

    OdpowiedzUsuń