niedziela, 17 stycznia 2016

24. Niespodzianka.

                                

Jeszcze tego samego dnia nie wiedziałam jak moje plany ulegną zmianie. Gdy tylko Justin zatrzymał  swoje auto pod moim domem, zauważyłam, że światła w nim są wyłączone. Kiedy Justin zapytał dlaczego, wyjaśniłam mu po prostu, że David często jest w akademiku, albo u swojej dziewczyny. Nie mieszkałam tu długo, przeprowadziłam się trochę ponad rok temu i z początku nie mógł zostawiać mnie samej na noc, ponieważ zwyczajnie się bałam. Jednak z czasem, gdy przyzwyczaiłam się i upewniłam, że nasza dzielnica jest spokojna i bezpieczna, od czasu do czasu pozwałam dla starszego brata, aby mnie zostawiał. W końcu i tak miał mnie na głowie, więc nie chciałam bardziej utrudniać mu życia.
Sama nie wiedziałam czy mogę powiedzieć, że lubię Justina. Owszem, czasami jest naprawdę zabawny i przyjazny, jednakże często zmienia mu się humor i sprawia mi swoimi komentarzami przykrość. Myślę, że jesteśmy na etapie znajomych, którzy dopiero się bardziej poznają.
Weszłam do pomieszczenia, oddychając z ulgą, że mój brat zostawił porządek po sobie i nie musiałam nic sprzątać. Zapaliłam światła w głównych pomieszczeniach (zawsze to robiłam o późnej porze, bo się bałam) i ruszyłam do kuchni, gdzie od razu zabrałam się za robienie dla siebie czegoś ciepłego. W międzyczasie wzięłam krótki, chłodny prysznic i ubrałam coś schludniejszego i ładniejszego. Nie chciałam spędzać samotnie wieczoru, bo wiedziałam, że zapewne zrobiłoby mi się smutno i zaczęłabym wnikliwie analizować przeróżne sytuacje, jakie mi się zdarzyły. Chwyciłam telefon do ręki i podczas jedzenia, zaczęłam przeglądać kontakty. W końcu znalazłam Dana i zagryzłam dosyć mocno wargę. Postanowiłam napisać do niego, czy mogę jednak do niego przyjść. Chwilę czekałam na odpowiedź, która okazała się twierdząca. Mimowolnie się uśmiechnęłam pod nosem i skończyłam konsumowanie posiłku, zapominając, aby wsadzić talerz do zmywarki. Przejrzałam się w lusterku w korytarzu, postanawiając związać swoje włosy w warkocza dobieranego, aby nie przeszkadzały mi w dobrej widoczności. Nie minęło zbyt dużo, a wyszłam ze swojego domu, wyłączając światła oraz zamykając drzwi. Klucz zostawiłam tam, gdzie zawsze.
Droga do chłopaka zajęło mi trochę czasu. Jego dom był dużo bardziej oddalony, niż Maddie, Camerona, Jade czy Justina. Kiedy jego miejsce zamieszkania było już dla mnie widoczne, przysięgam, że moje łydki i uda mogłyby eksplodować z bólu. Poprawiłam jeden kosmyk jasnych włosów i stanęłam przed drzwiami, naciskając dzwonek. Z tego co kiedyś mi mówił, mieszkał tylko z dziadkami, bo jego rodzice zmarli w wypadku. Było mi cholernie przykro z tego powodu i na samą myśl ciężko westchnęłam.
- Cieszę się, że jednak przyszłaś. - Posłał mi szczery uśmiech, a jego silne ramiona objęły moje drobne ciało. Od razu poczułam przyjemny zapach docierający do moich nozdrzy, a uśmiech samoistnie zagościł na moich ustach.
- Tak, ja też - odpowiedziałam dla Australijczyka, następnie wchodząc do środka, gdy tylko wskazał na to ręką. Rozejrzałam się uważnie po wnętrzu, jednocześnie zsuwając z nóg moje czarne kedsy. Jego dom był dosyć podobny do mojego, nie był taki wielki i nowoczesny, jak Justina, ale za to w ciepłych kolarach i bardziej zrobiony na wzór dawnych lat. Jego dziadkowie musieli mieć naprawdę świetny gust. - Ktoś w domu jest?
- Babcia śpi, a dziadek u sąsiada. - Pokiwał głową,  proponując mi po chwili herbatę, na którą chętnie przystałam. Przez fakt, że miał tak dobry kontakt z rodziną i wydawał się mieć wobec nich szacunek, wydawał się bardziej zwyczajny i miły. Czułam przyjemne ciepło w swoim brzuchu. Chętnie poznałabym jego babcię, ale widocznie nie dzisiaj. Usiadłam przy stole w kuchni i przesuwałam z nudów palcem po jego blacie, odnajdując kilka rysek od krojenia nożem. Zerknęłam na sylwetkę Dana podczas, gdy zalewał kubki gorącą wodą.
- Co robiłeś po powrocie ze szkoły? - Zapytałam ciekawa, a uśmiech naprawdę nie mógł mi zejść z twarzy. Jego dom tak bardzo przypominał mój własny,iż nie jestem w stanie opisać, w jakim stopniu czułam się tam swobodnie. - Słodzę trzy łyżeczki - Dodałam, gdy widziałam jak jego dłoń zawahała się, gdy nabrał cukru na łyżeczkę.
Dan odwrócił się przez ramię i posłał mi uśmiech, po czym posłodził napój i podał mi go, a sam dołączył do mnie, siadając naprzeciw mojej skromnej osoby.
- Tak naprawdę nic ciekawego, spotkałem się z koleżanką, a potem pomagałem dla dziadka sprzątnąć w garażu. Jego auto jest naprawdę rzęchem, a on upiera się, że będzie je naprawiał - dodał z rozbawieniem w głosie, a śmiech wydobył się z mojego gardła. Wzięłam małego łyka herbaty i oparłam dłoń o swoją twarz. - Och, sprawdzę co dostałem z zajęć technicznych, sekunda. - Wyjął komórkę z kieszeni jego jeansów, a ja pokiwałam głową. Dostrzegłam jak wchodzi na nasz internetowy dziennik szkolny, który jak dla mnie bardziej utrudniał, niż ułatwiał pracę.
Po raz kolejny rozejrzał się po wnętrzu pomieszczeniu, widząc czarnobiałe portrety jego dziadków. Zassałam dolną wargę i przeniosłam wzrok na inne zdjęcia oraz karteczki z magnesami na lodówce. Niektóre były o treningach, a inne o zakupach.
- I co dostałeś? - Zapytałam, w końcu skupiając swoją uwagę na ciemnowłosym chłopaku, bo widziałam jak marszczy swoje brwi, przez co kolczyk znajdujący się w jednej z nich był na niższej wysokości. Dan powoli oblizał zdezorientowany swoje wargi, następnie kręcąc głową.
- Piątkę, ale...dostałem ujemne punkty. "Odsiadka w kozie". - Przeczytał tytuł uwagi jaką dostał, a ja przez chwilę przyglądałam się temu skołowana tak samo jak on. W pewnym momencie coś w mojej głowie kliknęło, a przed oczami pojawił mi się obraz z listą obecności. Z trudem powstrzymywałam śmiech, domyślając się, dlaczego Justin wpisał go na listę, zamiast siebie. Szybko przyłożyłam kubek do ust, aby zakryć uśmieszek, który mi towarzyszył. Powinnam mu powiedzieć, że to sprawka Biebera, ale z jakiegoś powodu nie chciałam go wydawać. Bawiła mnie ta sytuacja. Dan Bolton potrząsnął głową i wywrócił oczami. - Pewnie ta stara kobyła mnie z kimś pomyliła. To już druga taka sytucja, a potem trener grozi mi wyrzuceniem z drużyny.
- Och. - Tylko tyle byłam w stanie mruknąć i znowu napiłam się substancji, znajdującej się w białym kubku. Herbata w zadziwiającym tempie się skończyła, a ja ziewnęłam cicho i starałam się już opanować swój śmiech. Czy ja naprawdę jestem taka złośliwa? Boże.
- Chodźmy coś pooglądać - zaproponował, a ja pokiwałam głową i ruszyłam za nim w kierunku przytulnego. Telewizor był już wcześniej włączony, ale Dan złapał pilot i zmienił kanał na inny.  Usiadłam w bezpiecznej odległości od nastolatka i obserwowałam, jak wybiera jakąś komedię do oglądania. Miałam nadzieję, że będzie naprawdę dobra. Starałam się nie myśleć, że jestem praktycznie z Danem sam na sam. To tylko chłopak.
Film opowiadał o dwójce mężczyzn, którzy byli na tyle znudzeni swoim życiem, iż postanowili, że będą udawać gliniarzy. Była to jedna z najlepszych komedii, jaką oglądałam, a ja co chwilę się śmiałam z zabawnych scen. Kiedy miał dojść do puntku kulminacyjnego w filmie, poczułam wibracje swojego telefonu, jednak były na tyle krótkie, że domyśliłam się, że jest to sms. Dan spojrzał na mnie w chwili, gdy odczytywałam wiadomość, która pochodziła od mojego dobrego kolegi, jednocześnie chłopaka przyjaciółki.
Cameron: Lepiej szybko wracaj do domu.
Ściągnęłam brwi kompletnie zdezorientowana tym smsem. Muszę przyznać, że serce gwałtownie zaczęło mi bić szybciej i spojrzałam na chłopaka, siedzącego obok mnie. Film zszedł na ostatni plan, kiedy podniosłam się z miękkiej kanapy. Przez moją głowę przechodziło mnóstwo myśli. Czy coś się stało dla mojego brata? Czy może zostawił gaz włączony? Nie zamknęłam drzwi?
- Podwieziesz mnie do domu, proszę? - spytałam, jednocześnie kierując się do korytarza, w którym prędko naciągnęłam na nogi swoje buty i patrzyłam na Dana, wypuszczając powietrze z ust. Skołowany pokiwał głową i wziął w palce kluczyki z wiklinowego koszyczka na szafce.
- Wszystko okej?
- Sama nie wiem - odparłam szczerze, krzywiąc się, iż coś musiało zepsuć mój naprawdę miły wieczór z chłopakiem. Starałam się uspokoić, kiedy wyszłam z domu i wsiadałam na miejsce pasażera w srebnym samochodzie Dana. Oparłam tył głowy o fotel i pogładziłam się po swoich udach, jak to miałam w nawyku. Wpatrywałam się w jeden punkt, a Dan postanawił się nie odzywać, za co byłam mu wdzięczna. Cholera, jakby Cam nie mógł napisać od razu o co chodzi, a zamiast tego teoretycznie przyprawiała mnie o palpitację serca i niesamowity stres. Często przejmowałam się rzeczami, którymi nie powinnam, ale w tej sytuacji było to uzasadnione. Czekałam, aż dojedziemy na miejsce, jednak jak na złość zatrzymał nas korek. Wyciągnęłam ponownie telefon i próbowałam się dodzwonić do chłopaka Maddie, ale on nie odebrał przychodzącego połączenia.
- Przepraszam, że tak nagle musisz mnie odwozić - zwróciłam się do Dana, kiedy wydostaliśmy się z zatoru drogowego  ale on zerknął na mnie i pokręcił głową, skręcając w ulicę, która zbliżała nas do obranego celu.
- W porządku, napraw... - urwał w chwili, gdy dostrzegł, że na ulicy, na której był położony nasz dom, brakuje miejsca do zaparkowania, co jeszcze nigdy się nie zdarzyło. Stwierdziłam, że może u kogoś jest przyjęcie, albo niedaleko jakiś klub, więc ludzie pozostawiali tu swoje auta. Machinalnie odpięłam pasy, które oplatały moją talię i ramię, po czym wysiadłam z auta, zaskoczona, widząc, że Dan robi to samo. Byłam mu za to wdzięczna.
- Dziękuję za dziś - powiedziałam szybko i pocałowałam niedbale jego policzek, a on uśmiechnął się zadowolony z siebie. Był to dosyć dziwny uśmiech, taki, jakby coś w sobie krył, ale nie umiałam wyłapać o co dokładnie chodzi.
Ruszyłam z chłopakiem w kierunku swojego domu, a wtedy do moich uszu zaczęły docierać dźwięki stłumionej muzyki, krzyków, śmiechów i trzasków. Żołądek zacisnął się mi na myśl, gdy zaczęłam zdawać sobie sprawę co się dzieje. Z bijącym sercem przyśpieszyłam kroku i krzyknęłam, gdy zobaczyłam masę ludzi bawiących się w moim ogrodzie, tak samo jak we wnętrzu budynku. Jeszcze nigdy nie miałam tak sprzecznych ze sobą emocji. Byłam wściekła, wystraszona i zdezorientowana. Cała blada weszłam przez otwartą bramkę i spojrzałam na grupkę chłopaków, którzy stali na huśtawce, wygłupiając się na niej. Byli tak bardzo pijani, i nie umieli utrzymać równowagi, iż mało brakowało, aby pospadali wraz z huśtawką. W ciągu kilku sekund zjawiłam się na miejscu, patrząc z furią na chłopaków. Nie dość, że bawili się tu bez zgody właściciela, to jeszcze niszczy mienie.
- Złaźcie z tego, kretyni! - podniosłam swój głos, ciągnąc jednego z nastolatków za ramię, przez co znalazł się na trawie. Pozostała trójka śmiejąc się zeskoczyła, bełkocząc coś niezrozumiałego pod nosem. Miałam ochotę się rozpłakać z besilności. Pierwszy raz raka sytuacja mi się zdarzyła; nie miałam pojęcia skąd oni się tu wzięli, jak otworzyli dom. Spojrzałam na Dana w nadziei, że pomoże mi rozgonić towarzystwo, ale on wpatrywał się w jakąś dziewczynę, a potem na mnie. Rozchyliłam wargi, gdy zaklął pod nosem i ignorując mnie, szybko opuścił epicentrum imprezy. Rozpacz na mojej twarzy z każdą chwilą coraz bardziej widoczna. Przepchnęłam się między ocierającymi się o siebie osobami, a mój rozbiegany wzrok dostrzegł ogromny syf w salonie i porozlewane rzeczy w kuchni. Muzyka była nieznośnie głośna, dziwiło mnie to, że sąsiedzi jeszcze nie zadzwonili na policję czy nie zrobilo awantury. Zdenerwowana zbiegłam do piwnicy, nie mając pojęcia jak pozbyć się niechcianych gości w moim domu. Wytarłam łzę, która uciekła spod mojej powieki i wyłączyłam korki w całym domu. W tej samej chwili zapadła cisza w budynku, jednakże po rozległy się krzyki i jakieś śmiechy.
Skierowałam się schodami ostrożnie do góry, ale wtedy dostrzegłam  dzięki latarce w moim telefonie Justina, który pijany schodził, aby znowu przywrócić elektryczność.
- Co tu robisz?! - wrzasnęłam wyprowadzona z równowagi, a po jego minie domyśliłam się, że to on jest sprawcą tej imprezy.
David mnie zabije, David mnie zabije, David mnie zabije.
Bieber pokręcił głową, a jego twarz rozświetlał snieżnobiały uśmiech, na który tym razem nie dałam się nabrać, ponieważ byłam na niego wkurzona jak nigdy.  Jego kolczyk znowu był w dolnej wardze i zahaczył o niego językiem, patrząc na mnie pobłażliwie.
- Och, Lizzie... - wymamrotał niewyraźnie, a ja prychnęłam, stając w korytarzu. Kolana mi się ugięły z chwilą, gdy Justin mnie przytulił, a zapach alkoholu, papierosów, mięty i jakiś perfum mnie kompletnie obezwładnił. Na chwilę przymknęłam oczy, ale otworzyłam je z chwilą, gdy kapitan o mało co nie stracił wraz ze mną równowagi. Ku mojej uldze dostrzegłam, że większość osób wychodzi z imprezy, więc złapałam Justina za ramię. Chciałam go zapytać o co w tym wszystkim chodzi, czy wie, jakie problemy będę miała. Ktoś znowu włączył korki, dlatego ja puściłam chłopaka, a on się zatoczył.
- Spieprzaj - syknęłam do jakiejś dziewczyny, która wygladała jak kopia Olivii i całowała się z jakimś chłopakiem w salonie. Zazwyczaj nie używam takich słów, ale w takiej sytuacji chyba każdy, by stracił kontrolę. Wyłączyłam muzykę i rozejrzałam się po rozrzedzającym się tłumie.
Mój wzrok zatrzymał się ponownie na Justinie, który nie był w stanie stanąć na równych nogach. Czułam na niego wściekłość i chętnie kazałabym mu wyjść z domu, ale część mnie darzyła go sympatią i nie mogłam pozwolić, aby coś mogło mu się stać w tym stanie.
- Nienawidzę cię. - Westchnęłam zrezygnowa, nie mając nawet ochoty na płacz. Nie miałam stuprocentowej pewności, że on zorganizował tę imprezę, ale był pierwszym podejrzanym. - Dzięki, Cam - dodałam do chłopaka, który pozbywał się innych osób i sprzątał butelki po pustym alkoholu. Prowadziłam kapitana naszej drużyny na górę, żałując, ze nie zostało nagrane te zajście. W tej chwili marzyłam, aby Justin został wywalony z drużyny. Zasługiwał na to.
- Wiem - odszepnął z dziwną nutą, a ja spojrzałam na niego, unosząc jedną z brwi, jednak się nie odezwałam. Pomogłam mu wejść do pokoju, w którym czasami spali nasi rodzice, gdy nas odwiedzali. Dobrze, że był zamknięty, bo w innym wypadku zniszczenia mogłoby być ogromne. Wskazałam drżącą dłonią na łóżko dla chłopaka, a sama usiadłam na fotelu w rogu. W tym pokoju akurat panowała ciemność, więc tylko widziałam ciemny kształt sylwetki Justina, gdy się rozbierał (potykał). Zakryłam twarz w dłoniach i wypuściłam powietrze z ust. To musi być jakiś koszmar, a ja zaraz się obudzę. Nie słyszałam, żeby komukolwiek zdarzyła się taka sytucja. Dlaczego zawsze ja muszę mieć cholernego pecha. Jutro, gdy Bieber wytrzeźwieję, zabiję go. Miałam nadzieję, że David wróci późnym popołudniem, bo inaczej już nie żyję.
Zagłębiona w swoich ponurych myślach, oderwałam się od nich dopiero w chwili, gdy usłyszałam ochrypły i pijacki głos chłopaka dochodzący z łóżka.
- Pójdę spać, tylko jeśli położysz się ze mną.

                              

#project98ff

21 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Kochana ty moja, błagam, dodaj jak najszybciej ciąg dalszy tego rozdziału! Jezu, kto to mógł zorganizować? Co się w ogóle stało i o co chodziło Danowi, że tak szybko zwiał? Nie wierzę po prostu w to, co się dzieje, ale... Mam też nadzieję, że Lizzy położy się z Justinem :D

      Usuń
  2. Genialny rodział pomimo, że jestem ciekawa kto zorganizował tą impreze! :3 Ja takze mam nadzieje, ze Lizzy polozy sie z Justinem xd Czekam nn ❤

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale dużo zagadek!!! Awww nie mogę sie doczekac co sie stanie!!! Lizzy połóż sie: 3

    OdpowiedzUsuń
  4. Aww jakie urocze ,,Pójdę spać, tylko jeśli położysz się ze mną " no pisz szybko następny rozdział :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Dan -ahaaa? O co mu chodziło z ta laska i Lizzie? Kto zorganizował imprezę? Justin? Co miał na celu? Chcial wkurzyć Lizzie? Może byl zazdrosny o Dana i chcial sprowadzic ja fo domu? Ale skąd niby wiedzialby, ze Lizzie jest akurat teraz z Danem? I serio? Gorszego pomyslu ma sprowadzenie jej do domu nie dali się wymyślić? Błagam... Kocham. Do szybkiego next ❤❤

    OdpowiedzUsuń
  6. Mówiłam, że Dan to kanalia...

    OdpowiedzUsuń
  7. Twoje opowiadanie zostało nominowane do głosowania na blog roku 2015. :* Powodzenia http://fanfictions-for-you01.blogspot.com/2016/01/blog-roku-2015.html

    OdpowiedzUsuń
  8. Mega tylko szkoda, że taki krotki. Ciekawe kto to zrobił!

    OdpowiedzUsuń
  9. Aww kocham ich razem :D
    Mam wrażenie i marze po cichu że jak rano wstaną to cos sie miedzy nimi wydarzy
    Czekam na następny i weny życzę !!

    OdpowiedzUsuń
  10. Aww.. co za zakończenie! :D

    OdpowiedzUsuń
  11. Ja chce next❤!!

    OdpowiedzUsuń
  12. Aaa,czemu zawsze w takich momentach nooo...czekam na następny.:)))

    OdpowiedzUsuń
  13. ff jest świetne, super sie czyta sdjahjhf tylko występuja czasami błędy ktore strasznie rażą w oczy, czekam nn

    OdpowiedzUsuń
  14. Ale z tego Dana jest dupek. Zamiast jej pomóc to sobie poszedł -.- Jak on mnie wkurza, po co wogóle Lizzie się z nim spotyka. Ona pasuje do Justina <3 Aww zakończenie ;)Lizzie musi się z nim położyć ;)<3 Rozdział cudo<3 Czekam na nn<3

    OdpowiedzUsuń
  15. awwwww Justin gdfgdsfgds ciekawa jestem reakcji Lizzie, a Dan zachował się okropnie, a niby taki wielki przyjaciel.. pf

    OdpowiedzUsuń
  16. Czemu Ty mi to robisz 😭😍😂

    OdpowiedzUsuń
  17. Świetny rozdzial jak zawsze :*

    OdpowiedzUsuń
  18. Świetny + zapraszam na moje ff: http://myskyparadise.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  19. Jaki Justin jest głupi 😂😂 haha ja na miejscu Lizzie nie wiem ci bym zrobiła 😂 a ten Dan co odwala? Pewnie zdradza Lizzie z tą laska xd świetny rozdział czekam nn

    OdpowiedzUsuń