niedziela, 10 stycznia 2016

23. Koza.

                               


Uderzałam opuszkami palców o swój prawy policzek, zamyślona, wpatrując się w kartkę, leżącą na ławce przede mną. Mój mózg starał sobie przypomnieć obraz strony z podręcznika, którą wczoraj czytałam, aby móc zapisać definicję pojęcia z historii. Lubiłam ją, zawsze miałam z niej dobre oceny, jednak wczoraj byłam zbyt leniwa, aby cokolwiek się nauczyć. Zagryzłam nerwowo dolną wargę i rozejrzałam się po klasie, aby sprawdzić, gdzie znajduje się pani Cologne, która akurat krążyła po klasie. W myślach prosiłam ją, aby zajęła się czymś innym, gdyż ja musiałam zastosować się do sytuacji kryzysowej, zwanej ściąganiem. Siedziałam w ostatniej ławce, więc wystarczyłoby szybkie zerknięcie do zeszytu.
Nadeszła ubłagana chwila. Kobieta w krótkich, brązowych włosach podeszła do mapy politycznej całego świata z kilkaset lat wstecz, a ja prędko otworzyłam zeszyt. Niemalże od razu wyłapałam wzrokiem odpowiedni wzrok i już zamykałam przedmiot, gdy usłyszałam chrząknięcie nad moim ramieniem. Przymknęłam oczy, złapana na gorącym uczynku.
- Co ciekawego znalazłaś w notatkach, panno Bentley? - Spytała przesłodzonym głosem nauczycielka, a ja czułam na sobie wzrok całej klasy, w tym Dana, gdyż Justina dziś nie widziałam od samego rana. Nie odpowiedziałam nic, nie chcąc robić sobie problemu i okazywać brać szacunku. Obserwowałam, jak kobieta zabiera mi test i odkłada go na biurko. Tkwiła we mnie mała nadzieja, że jak zazwyczaj zapomni i nie będzie miało to wpływu na moją otrzymaną ocenę. - Zostajesz w kozie po lekcjach - dodała, a ja zacisnęłam usta, by powstrzymać uśmiech, który chciał się wkraść na moje usta, widząc oburzenie szkolnego kujona Flynna.
Byłam zła na siebie za fakt, że nie udało mi się ściągnąć, oraz za to, że będę musiała siedzieć po szkole w cholernej kozie. Jeśli ktoś uzna mnie za leniwą - była to racja i przyznaję się do tego. Chciałam jak najszybciej wrócić do swojego domu, nie robić projektu z Justinem, nie chodzić do szkoły, która przynosiła ze sobą naprawdę wiele stresu z takim skutkiem, że często musiałam pić coś na uspokojenie. Wyszłam z klasy równo z dzwonkiem, kierując się do swojej szafki. W tej chwili wracałabym po lekcjach do domu, a teraz wszystko zepsułam i byłam zmuszona. Jestem pewna, że Cologne poinformowała nauczyciela, który będzie dzisiaj pilnował w kozie o moim ściąganiu. Czy to naprawdę było coś wielkiego, że jakiś nienormalny i na pewno nierozsądny człowiek wymyślił dziwaczne słowo, którego znaczenia nie byłam w stanie zrozumieć? Zakładam, że to mężczyzna. Tylko faceci są tak durni.
- Dan. - Wyrwało mi się z ust, gdy tylko poczułam miękkie usta na swojej szyi, a ja poznałam po zapachu, że to właśnie on. Czułam jak nogi mi wiotczeją pod wpływem tego przyjemnego doznania; zawsze szyja była moim najczulszym miejscem i najmniejszy dotyk sprawiał, że czułam łaskotanie w tym miejscu. - Muszę iść do kozy. - Nie mam pojęcia dlaczego, ale mimo przyjemnego uczucia, jakie sprawiał, czułam, że jak najszybsza ewakuacja, jest dobrym pomysłem.
- Ugh - mruknął niezadowolony i odsunął się, mierzwiąc swoje ciemne włosy. Patrzyłam na kolczyk w jego brwi, zastanawiając się, czy bolało go, gdy go robił, ale postanowiłam o to nie pytać, abym mogła prędko zniknąć z jego pola widzenia. Miałam wrażenie, że sporo ludzi nam się przygląda. - Zobaczymy się dzisiaj?
- Nie, to znaczy... Dzisiaj nie mam zbyt wielkiej ochoty na spotkania. Mam dziś wolne od projektu i chciałabym odpocząć.
- Możesz odpocząć ze mną - zaproponował. Miałam wątpliwości do tego, czy jego definicja odpoczynku pokrywa się z moją
- Nie, dzięki. Naprawdę. Jutro się zobaczymy na wf-ie - Uśmiechnęłam się do niego dosyć blado i szybko wyminęłam chłopaka, kierując się do odpowiedniej sali w innej części budynku. Dan mi się podobał, komu by nie? Jednak irytował mnie fakt, że śpieszył się ze wszystkim i nie daje mi czasu na przemyślenie kilku ważniejszych kwestii, niż to, czy się znowu spotkamy, albo słuchanie jego narzekania na Justina. Kiedyś poprawiało mi to humor, jednak teraz uważałam, iz przesadza.
Idąc do sali, w której uczniowie przesiadywali za karę, zerknęłam na drzwi redakcji szkolnej. Jak dotąd nie widziałam, ani razu pani Wigmore i nie pytała jak idzie mi projekt. Może bała się, że się wycofam? Postanowiłam przestać o tym myśleć, ale niestety wtedy Justin wkroczył do mojej głowy. Dlaczego nie ma go w szkole? Czy coś się stało?
Oczywiście, Lizzie. Pewnie znowu wpakował auto do basenu, albo skończył mu się żel do włosów, odezwał się sarkastyczny głos w mojej głowie.
Weszłam do klasy, czując od razu nieprzyjemny zapach. Nie jestem w stanie go dokładnie określić, ale przypomina ten charakterystyczny smród na strychu, albo starej odzieży. Przy biurku siedziała stara kobieta która z pewnością powinna znaleźć się na emeryturze, ale zbyt dobrze się trzymała, aby odeszła z grona nauczycieli. Okulary z grubymi szkiełkami zwisały na jej haczykowatym nosie, ciało miała odziane okropnym, wełnianym swetrze i niedopasowanymi spodniami. Nie miałam z nią żadnej lekcji, a że szkoła była ogromna i masa nauczycielka - nie znałam każdego na tyle, by powiedzieć co jest jego profesją. W ławkach siedziało 5 osób. Troje z nich zajmowało się odrabianiem lekcji, a reszta siedziała na swoich miejscach, bezczynnie wpatrując się w przestrzeń. W tej chwili żałowałam, że nie mam żadnych zadań, które mogłabym odrobić. Zapisałam się na liście obecności u kobiety i usiadłam na samym końcu, wyciągając ramiona na ławkę, a głowę oparłam o nie, zamykając oczy. Świetnie. Uwielbiam nasz system szkolny.
Z każdym ułamkiem sekundy pogrążałam się coraz bardziej w śnie, a cisza panująca w sali całkowicie temu sprzyjała. Podniosłam jednakże głowę, gdy usłyszałam jakieś głosy zza drzwi, a po chwili do sali wchodzi nie kto inny, jak Justin Bieber. Moje wargi rozchylają się, gdy dostrzegam, że jest świeżo co po bójce. Ma rozcięty łuk brwiowy, zaczerwienie na szczęce oraz zranioną wargę. Widocznie kolczyk w twej chwili tylko pogarszał mu sytuację. Gwałtownie się wyprostowałam na krześle i czekałam, aż tu przyjdzie i mi to wyjaśni. Owszem, nie była to moja sprawa, ale bałam się, że to mogło mieć coś związanego z Danem.
- Proszę się wpisać - oznajmiła suchym, nieprzyjemnym głosem, wręcz zgryźliwym, aż się skrzywiłam. Justin spojrzał na nią, zaciskając szczękę, ale nie skomentował tego i lewą ręką podpisał się na kartce, uprzednio coś skreślając. Dopiero, gdy odwrócił się na pięcie, aby zdecydować, które miejsce zająć, zauważył mnie. Dostrzegłam błysk rozbawienia w jego oku, jak i zdziwienia. Ruszył w moim kierunku, a ja przysięgam, że jeszcze nigdy senność tak szybko nie wyparowała z mojego ciała. Wysoki kapitana naszej drużyny usiadł w ławce przede mną, a krzesło odwrócił, siadając twarzą do mnie. Poczułam dziwny ucisk żołądka na widok ran które widniały na jego twarzy.
- Z kim się biłeś?
- Co tu robisz?
W normalnej sytuacji parsknęłabym śmiechem na to, że oboje w jednym momencie zadaliśmy sobie pytania, jednak teraz tego nie zrobiłam i czekałam, aż to chłopak przede mną pierwszy odpowie. Musiałam wiedzieć, czy mój przyjaciel jest cały i zdrowy.
- Nie znasz. - Wzruszył ramionami, biorąc w zęby dolną wargę, ale chyba zdał sobie sprawę, jaki sprawia mu to ból i natychmiast zaprzestał swojej czynności.
- Więc teraz znowu masz zamiar tak się zachować? - spytałam nagle, patrząc na niego z uniesionymi brwiami. Może nie byliśmy dla siebie nikim więcej niż znajomymi, ale uznałam, że nie może w kółko wracać do punktu wyjścia, czyli bycie obojętnym i aroganckim. Justin musiał widocznie się zorientować co mam na myśli i znowu ponowił ruch ramionami. Spojrzał na mnie pytając, jakby domagał się odpowiedzi na jego pierwsze pytanie, jednak ja uporczywie wpatrywałam się w niego, jednocześnie bawiąc się nitką ze swojego swetra.
- No dobra. Z Danem. - Jego zaciśnięta szczęka była wyraźnie zarysowana, gdy tylko wypowiedział imię Australijczyka. Serce zabiło mi szybciej, a w głowie pojawił się obraz skatowanego na śmierć Dana. Otworzyłam usta, aby od razu dać wykład Bieberowi i jego irytującego mnie  nieodpowiedzialnego zachowania, jednak on mi przerwał cicho, wiedząc, że mogą nas podsłuchiwać. - Żyje, jest pełnosprawny. I nie, to nie twoja sprawa, dlaczego to zrobiłem - wyprzedził moje pytania, widocznie zły na mnie za moją reakcję. Czy to źle, że martwiłam się, że coś się stało Danowi? Westchnęłam ciężko, próbując się uspokoić. Justin wytarł krew z dolnej wargi.
- Ściągałam na teście, dlatego tu jestem - mruknęłam pod nosem, tym samym odpowiadając na jego pytanie i zerknęłam na kobietę przy biurku. Wyglądała jakby zaraz miała zasnąć, więc nie martwiłam się tym, czy nas słucha.
Słyszałam jak chłopak parska, ale ja byłam już na niego zła i patrzyłam na drewniany blat ławki. W dumie niedokładnie się gniewałam; bardziej było mi smutno. Ani Dan, ani Bieber nie chcieli mi powiedzieć o co w tym wszystkim chodzi. Justin nieźle mnie nastraszył swoją gadką, a ja wiedziałam, że ich nienawiść do siebie na pewno nie jest na tyle silna, że za każdym razem szukają pretekstu, aby dac sobie w mordę, wcale nie żartuję. Obydwoje coś ukrywali, a ja prawdopodobnie nigdy nie dowiem się, co się stało. Przynajmniej mogli zostawić mnie bez świadomości, a teraz każdego dnia zastanawiam się, czy Dan coś ukrywa, a może Justin po prostu go nie znosi i chce się go pozbyć. Na dodatek dalej nie wiedziałam jak znalazł się w szkole  skoro go nie było.
- Jesteś zła?
Nie odpowiedziałam.
- Och, Lizzie. Naprawdę nie masz czym się przejmować. - Zesztywniałam, gdy poczułam jak Justin zakłada kosmyk moich jasnych włosów za ucho. Nie potrafiłam wyjaśnić dlaczego fala gorąca gwałtownie uderzyła w moje ciało, a serce przyśpieszyło swoje bicie. Odchrząknęłam znacząco, a chłopak pokręcił głową i zabrał rękę, nic już nie mówiąc. Obserwowałam, jak odpisuje na jakieś wiadomości, a uśmiech widnieje na jego twarzy. Zachowuje się tak, jakby wcale się niedawno nie bił, a z jego wyglądem było wszystko w porządku. Podejrzewałam z kim pisze ale nie chciałam tego mówić na głos. To jego sprawa, nie moja. Walczyłam sama ze sobą, aby wreszcie powiedzieć mu wszystko, że zależy mi po części na Danie Boltonie i chciałabym wiedzieć, czy coś ukrywa. Chciałam wiedzieć wielu rzeczy; dlaczego rodzice Justina nie mieszkają z nim i pozwalają mu żyć samemu? Dlaczego tak nie cierpi Dana? Co dokładnie łączy go z Olivią? Czy zrobiłam mu coś konkretnego, że zachowuje się chwilami jak skończony idiota?
Zanim się zorientowałam, minęły dwie godziny w kozie. Podniosłam się z krzesełka, czując ból mięśni swojego ciała i wyciągnęłam się, aby poczuć się lepiej każdy z 8 osób obecnych zaczynała powracać do żywych. Justin schował podręcznik od hiszpańskiego, a ja naśmiewałam się mentalnie z tego jak dukał pod nosem słowa po obcym języku i próbował ułożyć coś poprawnego gramatycznie. Nie powiedziałam mu, gdzie ma błąd, bo byłam na niego zagniewana. Może to i dziecinne, ale ta złośliwość sprawiła mi satysfakcję.
- Rachel mówiła, że naprawdę nadawałabyś się na cheerleaderkę - ogłosił nagle chłopak o miodowych oczach i spojrzał na mnie, zarzucając plecak niedbale na jedno z jego ramion. Westchnęłam, gdy znowu musiałam powrócić do tego samego tematu, co kiedyś z panem Craigem.
- Nie mam czasu na takie głupoty. Najpierw muszę skończyć projekt.
- Jak skończysz projekt, to skończymy szkołę.
- O to chodzi, geniuszu - parsknęłam śmiechem, a Justin zaczął mnie przedrzeźniać, na co szturchnęłam go w ramię. - Najgorsze w tym są wspólne treningi. Nie wiadomo do kogo mogłabym trafić.
- Do Dana, bo on zrobiłby wszystko, abyś była jego cheerleaderką. Jestem pewny, że już nie raz robił sobie dobrze na tą myśl - Justina mina była bezcenna, a ja za to obrzydzona spojrzałam na niego, mrucząc pod nosem jakieś przekleństwo na niego. Nie pozwoliłam mojemu umysłowi, aby zabawił się w wyobrażenie tej sytuacji.
Razem po chwili się śmiejemy z własnej głupoty i o temacie naszej rozmowy. Patrzę na niego z czystym pozbawieniem i kieruję się do wyjścia po zniszczonej posadzce. Kapitan mówi pełne fałszywości i przesłodzenia "do widzenia" do kobiety, a ja w tym samym momencie zerkam przelotnie na koniec listy, dostrzegając, że nie ma mnie na niej, gdyż zostałam wykreślona, a zamiast tego widnieją tam dwie inne osoby. Od razu poznałam, że to jest pismo Justina.

Olivia Nevton

Dan Bolton

                             

~ jeśli przeczytałaś, skomentuj

#project98ff

twitter.com/bieburtay

ask.fm/ihoransome

O co mogli się pobić? Jussie vs Dizzie?


23 komentarze:

  1. Świetny !
    Zapraszam do siebie : http://itsstrongerthanme-jbff.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Aaaaa genialne tylko czemu wykreslil jej imię ? :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Ej ej jej Ej ej ejej! Więcej, plus ona ma nienawidzić Dana łeeeeee

    OdpowiedzUsuń
  4. Podoba mi sie 👌 Z tym wykreśleniem to tak jakby oni wcale nie musieli być w kozie, a Dan i Olivia powinni i ich nie bylo tak (?) idk ale i tak mi się bardzo podoba ❤ Ciekawe o co się pobili, bo Dan raczej nie powiedzial nic złego na Lizzie, a może mamy do czynienia z zazdrosnym Justinkiem? Xd Denerwuje mnie zachowanie Dan'a. Calowanie, przytulaski itd. I to, ze Lizzie nie powie mu co o tym myśli. Kocham ~Black

    OdpowiedzUsuń
  5. Dan mnie tak denerwuje o moj boze

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja chce Lizzie jako cheerleaderkę. To by było takie super, o mamo. Nie lubię Dan'a. Jest dla mnie jakiś podejrzany. Niech Justin w końcu jej powie co się dzieje, bo ja nie wytrzymam już no. Plus mam wrażenie, że Justin jest zazdrosny co mi się strasznie podoba! :D
    Zakochałam się się tym ff. To jest po prostu mistrzostwo.
    Życzę weny i chęci do dalszego pisania! xx

    OdpowiedzUsuń
  7. O jezuniu cudowny rozdział!

    OdpowiedzUsuń
  8. I jestem prawie pewna, że Olivia uprawiała seks z Danem i za to Justin go pobił! Pewnie się mylę, ale ta teoria jest taka prawdopodobna!

    OdpowiedzUsuń
  9. Świetne chociaż nie zrozumiałam dlaczego Dan i Oliwia byli na liście skoro Lizzie powinna tam być a tak jakby nie była to czy nie dostanie jeszcze większej kary? Jak dla mnie Dan za bardzo się narzuca i wgl go nie lubię. Czekam na next;D

    OdpowiedzUsuń
  10. Zajebisty. Po prostu.

    OdpowiedzUsuń
  11. Ej o co tu chodzi ??? Może Jus pobił się z Danem bo przeleciał Olivie??? Do następnego i super

    OdpowiedzUsuń
  12. Cudowny rodział ;3 Czekam na następny ❤

    OdpowiedzUsuń
  13. Co ten nas Justinek kombinuje? Hihih ja tez chce Lizzy jako Cheeliderke ❤

    OdpowiedzUsuń
  14. Pewnie że Jussie <3 Lizzie musi być z Justinem nie ma innej opcji ;) Cały czas się zastanawiam o co chodzi Justinowi z tym Danem, ale nic wykombinować nie mogę :/ Mam nadzieję,że to się niedługo wyjaśni :) Rozdział cudo<3 Czekam na nn<3

    OdpowiedzUsuń
  15. Najlepsze ff jakie czytałam od czasu dangera 💗 uwielbiam je! Nie mogę się doczekać następnego rozdziału 😍😍

    OdpowiedzUsuń
  16. Oczywiście, że Jussie! Ale o co mogli się pobić, tego nie wiem. Na pewno ma to związek z naszą Lizzie.

    OdpowiedzUsuń
  17. Dlaczego Justin się pobił z Danem... Dlaczego Justin wykreślił imię Lizz z listy... Dlaczego Justin wpisał imię Olivii i Dana na listę... Ugh,ja już chce następny rozdział XDDDD Boooże jestem niecierpliwa i nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału i wszystko się wyjaśni XDDDD JUSSIE OCZYWIŚCIE ♥

    OdpowiedzUsuń
  18. Boże, nienawiadze Dan'a, bo za bardzo się narzuca. Rozdział tak samo jak całe ff cudowne i z niecierpliwością czekam na następny ��

    OdpowiedzUsuń
  19. W końcu więcej chwil wspólnych ale chyba niezbyt zrozumiałam końcówkę :/ Dlaczego tam był Dan i Olivia wut

    OdpowiedzUsuń
  20. Wpadłam przypadkowo na twojego bloga,ale czytam na bieżąco tą serię na wattpadzie. Wygląd bloga jest cudowny! Sama robiłaś ? x ☺

    OdpowiedzUsuń
  21. Kiedy będzie rozdział nowy? Dodaj teraz proszę❤❤❤

    OdpowiedzUsuń