niedziela, 20 grudnia 2015
18. A ja ciebie znam?
Idąc za grupką szczęśliwych zawodników i piszczących cheerleaderek, nie wiedziałam czego mogę się spodziewać, po tym jak Justin powiedział, że musimy uczcić wygraną Los Angeles. Było już stosunkowo późno - kolację jedliśmy kilka temu, a wszyscy byli tak radośni i głośni, że jestem pewna, iż recepcja nawet wiedziała o zwycięstwie naszej szkoły.
Miałam na sobie czarne shorty z wysokim stanem, zwykłą koszulkę, na wszelki wypadek moją szarą bluzę z kapturem i moje ulubione czarne kedsy. Jak już kiedyś mówiłam, nie lubiłam obcasów, czy sukienek. Były niewygodne, a ja nie widziałam sensu, dlaczego miałabym się w nich męczyć jak większość dziewczyn dzisiejszego wieczoru. Mój nieodłączny towarzysz (czytaj: kamera) był przewieszony przez moje ramię, a ja pilnowałam się, aby jej nie zgubić, bo byłam do tego zdolna. Nie miałam pojęcia dokąd się kierowaliśmy, mijaliśmy ulice Phoenix roześmiani, jak i zmęczeni, bo nie byliśmy przyzwyczajeni do takiej pogody jaka tu na co dzień panowała.
W końcu dotarliśmy na miejsce, którym się okazał jakiś podmiejski lasek z miejscem na ognisko. Podziękowałam sama sobie w myślach za wzięcie bluzy i zagryzłam wargę na widok, gdy chłopcy w parę minut przenieśli jakieś kłody wokół ogniska.
Jake zarządził, iż kilka osób idzie nazbierać gałęzi, inni po jakieś przekąski, a parę po alkohol więc poszłam z dziewczynami nazbierać opału na ogień. Weszłam do pobliskiego lasku, zaczynając odrywać, albo podnosić z ziemi dane rzeczy, sycząc cicho, gdy podrapałam sobie wierzch dłoni. Gdy nazbierałam odpowiednią ilość i przytuliłam je do piersi, wróciłam na główne miejsce i rzuciłam na trawę, otrzepując ubrania z pozostałości gałęzi. Usiadłam na kłodzie, wyciągając wygodnie nogi przed siebie, jednocześnie każdy zaczynał powoli wracać. Parsknęłam mimowolnym śmiechem, gdy dostrzegłam jak Justin i Ryan ledwo co niosą butelki alkoholu w rękach i jakimś koszyczku.
- Kiedyś zbankrutuję przez to - sapnął Justin, odstawiając to na odpowiednie miejsce, a jego przyjaciel potrząsnął głową, jakby to było niedorzeczne.
- Z kasą Jeremy'ego to niemożliwe - zachichotał.
Domyśliłam się z kontekstu rozmowy, że Jeremy musi być jego ojcem, ale udawałam, że nie słyszałam ich konwersacji i patrzyłam jak ognisko rozpalone przez jednego chłopaka zaczyna się powiększać, a moje nogi oplotło przyjemne ciepło. Widziałam jak Justin zerknął na mnie w chwili, gdy Dan pojawił się na horyzoncie. Jakby sprawdzał moją reakcję, co odrobinę mnie bawiło, bo zachowanie Biebera było co najmniej dziwne od jakiegoś czasu.
- Dan! - Uśmiechnęłam się do Australijczyka przyjaźnie, a jego ciemna czupryna przykryła jego niesamowicie zielone oczy. Usiadł obok mnie na drewnie i podał mi butelkę piwa. Chwilę przyglądałam się jej, nie wiedząc, czy mam pić, bo wiedziałam co ostatnim razem się wydarzyło. Mimowolnie zerknęłam na buty Justina, od razu oblewając się wstydliwym rumieńcem. Jestem taką idiotką. - Tylko jedno - dodałam do Dana, a on przytaknął głową, oblizując wargi.
- Jasne, Lizz - odparł, sam pijąc butelkę piwa, ale mocniejszego niż moje. Poznałam po sposobie w jaki wypowiadał słowa, iż musiał wcześniej coś pić. Mogłam się tego spodziewać, w końcu dostali się do finału w całym naszym kraju. Gdybym powiedziała, że nie jestem dumna, to bym zwyczajnie skłamała. Czułam dziwne ukłucie w brzuchu na myśl, że robię projekt o kapitanie naszej drużyny, która zaszła aż tak daleko i to dzięki niemu. W porę oprzytomniałam i wzięłam łyk piwa, jednocześnie wyciągając kamerę z wnętrza kamery. Nawet uprzednio nie ostrzegając chłopaka, iż zaczynam go nagrywać, zrobiłam to, aby projekt był trochę realniejszy, a nie wszystko sztuczne i wymuszone.
- Więc może... - zaczął mówić Dan, ale w tym samym czasie poczułam jak ktoś szturcha mój łokieć przez co piwo wylało mi się na moje nagie nogi. Jęknęłam niezadowolona i spojrzałam do góry, aby ujrzeć Justina, który nie wydawał się jakby było mu przykro za to co zrobił. Dlatego przeszło mi przez myśl, że zrobił to celowo mi na złość. Wpakował się na miejsce obok mnie, zagryzając jego czarny kolczyk w dolnej wardze i uśmiechnął się chytrze do Dana.
- Przepraszam, nie chciałem. - Próbował utrzymać powagę, ale niezbyt mu się udawało. Wywróciłam oczami mimowolnie rozbawiona, a Dan warknął pod nosem, że przerwał mu zdanie, które wcześniej zaczynał. - Nie potrzebujesz trochę materiału? Mogę podpowiadać na jakieś pytania, dopóki jestem w stanie - dodał Bieber, szczerząc jego białe zęby w uśmiechu, a ja odchrząknęłam, czując jak nogi robią mi się jak z waty na widok tego gestu. Zupełnie nie podejrzewałam, że miało to na celu odwrócić moją uwagę od Dana, który w tym momencie buzował złością, aż praktycznie zrobił się czerwony.
- Zaraz wrócę - zwróciłam się do chłopaka, biorąc jeszcze parę łyków alkoholu i oddałam mu, aby je dokończył, nie chcąc więcej tego pić. Justin szedł między ludźmi w bardziej odległe miejsce i mogłam przysiąc, iż usłyszałam jak mruczy zadowolony pod nosem "nie byłbym tego taki pewien". Zmarszczyłam brwi na to, idąc za wysokim chłopakiem i jego muskularnym ciałem. Nie mogłam nic poradzić na fakt, iż cały czas mu się przyglądałam, bądź co bądź, był najatrakcyjniejszym chłopakiem, jakiego miałam szansę zobaczyć. Zarazem najbardziej chamskim w stosunku do mnie, ale tę kwestię możemy pominąć. Wytarłam krople substancji z uda, krzywiąc się na nieprzyjemny zapach dochodzący do moich nozdrzy.
- Nie wiem o co mam cię zapytać, wszystko wyleciało mi z głowy - mruknęłam pod nosem, a Justin zrobił duży krok, aby ominąć jakieś gałęzie. Zrobiłam to samo i w końcu znaleźliśmy się na bardziej ustronnym miejscu. Podniosłam kamerę na wysokość oczu i upewniłam się, iż kapitan jest całkowicie widoczny. Dobrze, że niedaleko była lampa, pozwalająca na dobrze oświetlenie. Westchnęłam i jednak zapytałam o jedno z najprostszych pytań. - Jak się czujesz z wygraną Los Angeles West High School?
Justin uśmiechnął się szeroko, zapewne spodziewając się wcześniej tego pytania. Po jego twarzy byłam w stanie stwierdzić, jak bardzo jest z siebie dumny i nie potrzebowałam odpowiedzi. Zaśmiałam się pod nosem.
- Wspaniale. Lepiej być nie mogło. W jednym momencie już byłem pewien, że przegramy, ale na szczęście miałem doskonałą szansę na wykorzystanie piłki - powiedział ze słyszalną nutą dumy w jego głosie, a moje kąciki samowolnie drgały ku górze, mimo, że się od tego powstrzymywałam. Nie chciałam, by myślał, że jestem w stanie go polubić. Pomijając fakt, że Justin nie darzy sympatią mnie.
- A co z bójką? Jak sprowokował cię kapitan Seattle? - zapytałam sama zaciekawiona i przechyliłam głowę w bok w oczekiwaniu na jego odpowiedź.
Chłopak wyraźnie się zmieszał i wydawało się, że nie chciał mi odpowiedzieć na pytanie. Zacisnęłam odrobinę mocniej palce na kamerze.
- Ogółem mnie zdenerwował. - Wymijająco wzruszył ramionami, po czym jęknął, gdy nagle coś zauważył.
Olivia szła w naszym kierunku krokiem godnym modelki, a jej tlenione włosy podskakiwały z każdym jej ruchem. Miała na sobie krótką sukienkę i obcasy, co mnie rozśmieszyło. Jesteśmy praktycznie w lesie, a ta dziewczyna ubiera się jak pokaz mody. Widziałam jak mruży swoje wytuszowane rzęsy na mój widok, a źrenice się zwężają, niczym jak u wściekłej kocicy. Spojrzałam na Justina zaskoczona i zdezorientowana, jednocześnie wyłączając kamerę. Nie chciałam mieć jej na żadnym materiale. Jeszcze jej tu brakowało.
- Co to robisz..z nią? - Jej głos ociekał jadem, gdy podeszła bliżej, a Justin spojrzał morderczym wzrokiem na dziewczynę i napił się łyka alkoholu, który miał wcześniej ze sobą, jakby chcąc opóźnić odpowiedź na pytanie.
- Robimy projekt, przecież wiesz - wtrąciłam jej.
- Tak? A mi się wydaje, że miał cię odciągnąć od tłumu, by pobawić się z twoim koleżką. - Jej fałszywy uśmiech rozprzestrzenił się na twarzy, a ja znowu ściągnęłam brwi do góry, czując nieprzyjemne dreszcze na swoim ciele. W ułamku sekundy wiedziałam kogo ma na myśli. Przeniosłam spojrzenie moich błękitnych tęczówek na osobę Biebera, który oblizał pośpiesznie jego pulchne wargi.
- Lizzie... - zaczął, po czym utkwił wzrok w Olivii, gdy szedł za mną. - A ty spierdalaj stąd już, swoje zrobiłaś - syknął do niej zdenerwowany, omijając ją zezłoszczony, po czym ruszył za mną, podczas, gdy ja szybko kierowałam się w miejsce, gdzie byliśmy wcześniej z Danem. Wystraszyłam się, bo nie wiedziałam o co chodzi, a to jeszcze bardziej mnie stresowało. Czy zrobili mu krzywdę? Upili go? Naćpali czymś?
- Musisz jakoś się dowiedzieć, że nie powinnaś się z nim zadawać. Nie znasz go. Ale plan nie wypalił, bo skurwiel uciekł - odparł, zaciskając usta, wsuwając dłonie do kieszeni, a ja z niedowierzaniem się zaśmiałam, idąc przez lasek do ogniska, które rozświetlało panującą ciemność. Stanęłam w miejscu, czując szybkie bicie mojego serca. Skoro Dan uciekł, jest bezpieczny. Mimo to nadal nie wiedziałam o co chodzi. Ale w tym momencie stwierdzenie Justina mnie rozbawiło.
- Powiedz mi, a ja ciebie znam?
trochę krótki, ale nie miejcie mi tego za złe :)
powiem wam tylko, że do czasu meczu w Miami zmieni się naprawdę dużo.
pytania
#project98ff
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
W takim momencie? Litości...
OdpowiedzUsuńAle mimo, że krótki to spoko jest :)
A może następny rozdział pojawi się w święta? Taki mały prezent ;)
O cholera. Cudo ❤
OdpowiedzUsuńCzemu tak rzadko? :'( Rozumiem, ale to opowiadanie jest takie ZAJEBIŚCIE ZAJEBISTE!
OdpowiedzUsuńSzkoda że takie krótkie :C Ale bardzo się ciesze że dodajesz regularnie <3 Hmm tak się zastanawiam o co Justinowi chodzi o czemu tak sie przejmuje Lizzie ? Coś tu się święci ;) Rozdział cudo<3 Czekam na nn<3
OdpowiedzUsuńJeju bardzo tajemniczy rozdział 😄
OdpowiedzUsuńKurwa kocham to ff jestem ciekawa o co chodzi z danem 😓
OdpowiedzUsuńkocham to ff <3
OdpowiedzUsuńKuźwa znów w takim momencie :( świetny
OdpowiedzUsuńnie mam zielonego pojęcia o co chodzi Justinowi, że tak cały czas próbuje udowodnić jaki to Dan jest zły.....
OdpowiedzUsuńTrochę krótki ale cóż... Intryguje mnie sprawa z Danem i czekam na jej wyjaśnienie:D
OdpowiedzUsuńO ja *-* Dodaj kolejny, kolejny blagam :D
OdpowiedzUsuń