niedziela, 13 grudnia 2015
17. Prowokacja.
Rozległ się długi gwizdek, oznaczający rozpoczęcie gry. W ciągu jednej sekundy piłka nagle znalazła się w obiegu, a ja z trudem dostrzegałam, która drużyna jest w jej posiadaniu. Ten sport nigdy za bardzo mnie nie ekscytował, oprócz mojej ulubionej reprezentacji Holandii. Przyglądałam się dosyć długi czas grze i stwierdziłam, iż wygraną z Kansas mamy w kieszeni, a nasza drużyna spokojnie prowadziła z dużą przewagą. Spojrzałam na stoisko niedaleko mnie, na którym sprzedawano przeróżne smakołyki, więc na chwilę przerwałam nagrywanie i ruszyłam w odpowiednim kierunku. Co jakiś czas trybuny krzyczały, albo gwizdały, gdy nie zgadzały się z decyzją sędziego. Ja za to zastanawiałam się, jaki popcorn dla siebie wybrać oraz wielkość waty cukrowej. Zagryzłam wargę, aż w końcu wybrałam dla siebie małą watę i maślany popcorn, płacąc za niego.
Podziękowałam dla sprzedawcy, następnie wracając na swoje miejsce, ale okazało się, że zostało zajęte przez jakiegoś rezerwowego gracza, więc poszłam na trybuny, gdzie był okropny ścisk, a moje bębenki w uszach mogłyby z łatwością pęknąć. Skrzywiłam się i wcisnęłam się w miejsce między jakimś chłopakiem z nadwagą, a dorosłą kobietą. Wkrótce pożałowałam wyboru miejsca, gdyż ciągle komentowali przebieg gry, w tym jaka nasza drużyna jest denerwująca i oszukujemy, choć wcale to nie było prawdą. Próbowałam ignorować tę dwójkę i jadłam watę cukrową, która smacznie rozpuszczała się w moich ustach, a kamera spoczywała na moich kolanach.
- Możesz się uspokoić? - spytałam dosyć niemiło chłopaka, który gwałtownie wstał, wysypując mi trochę popcornu na nogi. Z trudem powstrzymywałam się, aby nie zrobić mu krzywdy. Jego kręcone, ciemne włosy opadały mu na oczy i spojrzał na mnie oburzony.
- Te Los Angeles to pieprzone oszusty!
- To, że wy nie umiecie grać, to wasz problem - burknęłam ze złością na jego słowa, a reszta konwersacji brzmiała jak ten urywek. Przez cały mecz wykłócaliśmy się, kto jest lepszy, aż sama zaczęłam podnosić głos i oskarżać sędziego, gdy podniósł dla Ryana żółtą kartkę.
W końcu pierwszy mecz się zakończył, a ja odetchnęłam z ulgą, mogąc się uwolnić od natarczywego chłopaka i wstałam, schodząc w dół na trybunach do naszej drużyny. Oczywiście wygraliśmy, to było wiadome, a nikt nie wydawał się tym zaskoczony. Posłałam uśmiech dla Dana i poklepałam go po plecach, stojąc przy nim i patrzyliśmy oboje jak cheerleaderki wykonują swój układ, a James i Neville podrzucają dziewczyny naprawdę wysoko. Wkrótce na boisko weszło Seattle i Phoenix. Ten mecz miał decydować z kim zagra nasza drużyna. Mimowolnie spojrzałam na Justina, który siedział na ławce, opierając łokcie o kolana i ze zmrużonymi oczami, oceniał grę.
Wcisnęłam dla Dana resztki popcornu, po czym ruszyłam do chłopaka, włączając kamerę. Bieber rzucił mi szybkie spojrzenie, ale nie skomentował tego.
- Jak się grało? - spytałam dosyć niechętnym tonem, wzdychając, a chłopak odwzajemnił swój entuzjazm w głosie.
- Łatwizna - odparł krótko, a ja uniosłam jedną z brwi ku górze. Ten projekt mnie wykończy.
- Jak myślisz, z kim odbędzie się finał?
- Seattle. - Zagryzł mocno dolną wargę, posyłając mordercze spojrzenie dla kapitana drużyny, o której była mowa, a ja wzniosłam oczy ku górze, gdy nagle znikąd pojawiła się Olivia, wpychając się na Justina kolana. Jego dłonie automatycznie odnalazły swoje miejsce na jej udach i przyciągnął ją do klatki piersiowej. Tego nie potrzebuję na nagraniu, pomyślałam i parskając śmiechem, nacisnęłam przycisk, wyłączając urządzenie w mojej dłoni.
Ignorując parę przy mnie, oglądałam grę między Seattle a Phoenix. Pierwszą połowę wygrali gospodarze, ale w drugiej wszystko zaczęło się zmieniać, a Seattle przestali dawać fory i wzięli się w garść. Porównując ich grę do naszej, mieliśmy naprawdę spore szanse na przegraną.
Cała nasza drużyna nie była wielce zadowolona, a chłopcy wymieniali ze sobą nieprzyjemne komentarze na ich temat. Słyszałam jak Justin znowu głośno oddycha i zaciska szczękę ze zdenerwowania, ale nie skomentowałam tego, bo istniała możliwość, że Olivia pozbawi mnie oczu za jakikolwiek kontakt z jej własnością. Przesunęłam językiem po zębach i skrzywiłam się, gdy jeden z chłopaków został sfaulowany pod koniec meczu. Po długim czasie nastąpił ostateczny wynik. Jakimś cudem Phoenix przegrało również z Kansas, a finałowy mecz należał do Los Angeles i Seattle.
- Kurwa mać - mamrotał pod nosem brązowowłosy, ciągnąć za swoją koszulkę do dołu ze stresu. Reszta zawodników zachowywała się niemal identycznie jak oni, za to Seattle wyglądali, jakby mieli wygraną w kieszeni. Przyglądałam się chwilę dla kapitana, którego wcześniej miałam pocałować i cieszyłam się, że jednak tego nie zrobiłam.Pokręciłam głową sama do siebie, podczas, gdy zawodnicy mieli krótką przerwę i teraz starałam się wszystko nagrywać. Trener stanął przed naszą drużyną i pośpiesznie dawał wskazówki, aby wygrali ten mecz, a Justin ścisnął dwoma palcami nasadę jego nosa, wypuszczając powietrze z ust. Kiwał głową na słowa pana Craiga, aż wszyscy położyli na siebie dłonie i wykrzyknęli nazwę naszej szkoły. Odwróciłam wzrok, gdy Justin całował się z Olivią, chwilę przed rozpoczęciem finału, a ja udawałam, że jestem niezwykle zainteresowana przyciskami na swojej kamerze. Bałam się razem z nimi; chciałam, abyśmy wygrali. Podczas tego wyjazdu trochę się z nimi zjednoczyłam i czułam, jakbym należała z nimi do jednej drużyny. Widziałam jak zależy na wygranej dla Justina i naszego trenera.
Nie przypuszczałabym, że zwykła piłka nożna, może dla kogoś tak wiele znaczyć. Westchnęłam cicho, bawiąc się swoimi palcami, a na lewej dłoni miałam odrobinę twarde i szorstkie opuszki od zbyt częstego grania na gitarze. Oderwałam się od swoich myśli w chwili, gdy nagle usłyszałam przeciągły gwizdek sędziego, a mój wzrok i Justina na sekundę się zetknął, po czym gra się rozpoczęła.
Trybuny od razu zawrzały, a rzeczą dodającą otuchy, było to, iż osoby z Phoenix (jak i znaczna część trybun) były wściekłe, że Seattle pokonało ich - kibicowali dla Los Angeles. Trybuny krzyczały za każdym razem, gdy zawodnik naszej drużyny zbliżał się do bramki przeciwnika i jęczeli, gdy nagle ktoś odbierał im piłkę. Zaciskałam jedną z pięści, uważnie jak nigdy obserwując grę. Agresywność kapitana Seattle była zauważalna gołym okiem, przez co Justin również grał poddenerwowany. Miałam wrażenie, że z chęcią pożarliby się na tym boisku i parę razy zauważyłam jak coś do siebie mówią, ale nie byłam w stanie określić co dokładnie. Gdy nastąpiła przerwa przed rozpoczęciem drugiej połowy, trener przywołał chłopaków do siebie. Wycierali spocone czoła, a ja podałam im po wodzie, zerkając na trenera.
- Ostatni raz wam powtarzam: nie dajcie się sprowokować. Będą robić to do samego końca meczu. O'Connell, nie rób długich podań, bo wiesz, że ci nie wychodzą - zwrócił się do blondyna, a ten pokiwał głową, zakręcając butelkę. Dan kiwnął do mnie głową z uśmiechem, na co Justin pokręcił głową z widoczną arogancją na jego twarzy. Od razu uciekłam spojrzeniem w bok. Nie wiedziałam dlaczego tak uwziął się na Australijczyka, który był naprawdę w porządku.
Do końca meczu zostało jedynie 25 minut, a ja siedziałam poddenerwowania na ławce obok trenera, próbując nagrywać to jak toczy się walka o wygraną. Aktualnym wynikiem było 1:1 i nie zapowiadało się, iż szybko zdobędziemy gola.
Pogoda była wspaniała jak na mecz, słońce świeciło, a przez fakt, że miałam na sobie czarną koszulkę, słońce naprawdę grzało mnie porządnie w plecy. Pan Craig co chwilę mamrotał komentarze, gdy zawodnicy źle podawali sobie piłkę, albo wcale nie byli w jej posiadaniu. Zaciskał ręce w pięści, od czasu do czasu zerkając na mój dekolt, co było co najmniej krępujące. Minuty mijały, a ja robiłam się coraz bardziej zmęczona. Mecze trwały naprawdę długo, a ten zwłaszcza wydawał się nigdy nie kończyć. Gdy ogłoszono, iż zostały ostatnie minuty, gracze zaczęli pośpiesznie i coraz bardziej agresywnie grać w tym Justin, który dostał już żółtą kartkę, tak samo jak jego przyjaciel Ryan. Jęknęłam przerażona, gdy kapitan Seattle biegł z piłką do bramki, gdyż miał czyste pole, ale w porę dla Dana udało mu się go sfaulować, na co wszyscy krzyknęliśmy z uciechy. Patrzyłam jak bramkarz Los Angeles wybija piłkę, a jeden z czarnoskórych chłopaków od nas odbiera ją, a piłka szybko pojawia się przy każdym z zawodników.
Wstrzymałam oddech, gdy Justin przejął ją i zaczął biec tak szybko, że w ciągu ostatniej minuty meczu znalazł się w idealnej pozycji do strzelenia gola.
- TAK, KURWA, BIEBER! - ryknął nagle trener, gwałtownie podnosząc się z miejsca, a ja tak samo jak on wstałam, widząc jak Justin w ostatniej chwili strzela gola z naprawdę ogromną siłą, a przeciwnik nie zdołał obronić i skoczył w nie tą stronę, do której kapitan strzelił.
Kilka sekund po tym rozległ się głośny gwizdek, a wszyscy zaczęliśmy klaskać wraz z trybunami, które cieszyły się klęską Seattle. Trener cały czas wykrzykiwał przeróżne rzeczy w akcie szczęścia, a obraz na mojej kamerze się trząsł, gdy skakaliśmy z radości, ale w tym samym momencie rozległy się kolejne gwizdki od sędziego, a ja zmarszczyłam brwi zdezorientowana. Przecież mecz się zakończył. W końcu ujrzałam jak Bieber odwarkuje coś do kapitana Seattle i podnosi się z ziemi, otrzepując koszulkę, a po chwili rzuca się na niego z czystą furią. Trener wrzasnął, idąc na środek boiska, chcąc uspokoić Justina, jednak ten usiadł wściekły na chłopaku i zaczął go okładać pięściami, gdzie tylko miał zasięg. Nawet z tej odległości widziałam jak jego uderzenia były mocne, a odciąganie przez Ryana nawet nie pomogło, tak samo jak sędzia, który chciał ich rozdzielić. Tłum jeszcze bardziej oszalał, niż w chwili, gdy wygraliśmy mecz, tym samym przechodząc do finału.
Poczułam jak nogi mi się uginają. Nie było to zbyt przyjemne patrzeć jak Justin bije innego chłopaka, równocześnie, gdy drugi nie pozostaje mu obojętny i również oddaje mu cios za ciosem.
- Boże, Justin! - pisnęła Olivia, przykładając jej dłoń z długimi tipsami do piersi i otworzyła usta, jakby chciała zwrócić na siebie uwagę. Zupełnie nie wyglądała, jakby przejmowała się tym co się działo na boisku, a mogę powiedzieć, że nawet po części jej to imponowało. Wyłączyłam szybko kamerę i obserwowałam z niedowierzaniem jak Craig i Ryan prowadzą Justina na ławkę, a on warczy coś wściekły. Krew spływała mu z nosa w dół, niedbale otarł wierzchem dłoni.
Czy Justin zawsze musi szukać problemów?
- Mówiłem ci, żebyś nie dał się sprowokować. - Słyszałam niski głos trenera i podał mu ręcznik, oraz butelkę wody. Pozostali zawodnicy już świętowali zwycięstwo i śpiewali nieznaną mi piosenkę.
- Jebany skurwysyn - wycedził Justin w odpowiedzi pod nosem, wychylając się, aby spojrzeć na drużynę Seattle i uniósł rękę, pokazując im środkowy palec. Parsknęłam mimowolnie śmiechem, jednocześnie byłam ciekawa co tak wzburzyło chłopaka, iż nie wytrzymał i pozwolił, aby emocje przejęły nad nim kontrolę.
Podeszłam do naszej drużyny, z uśmiechem gratulując wygranej i schowałam kamerę do wnętrza czarnego futerału.
- Masz nagrane jak Justin rzucił się na tego palanta? - spytał Ryan, śmiejąc się wesoło i przybił dla Justina piątkę, który teraz wydawał się rozbawiony i zadowolony sytuacją, a jego złość gdzieś wyparowała. Co za chłopak.
- Tak, mam. - Skinęłam głową, sama nie mogąc się powstrzymać się od śmiechu, a pan Craig rozmawiał z trenerem Seattle.
Odwróciłam spojrzenie na Biebera, który siedział przede mną na ławce i się zaśmiał, przez co małe dołeczki zagłębiły się w jego policzkach.
- To dobrze, chcę uwiecznić moment, jak ten kutas dostał wpierdol. - Wyszczerzył zęby w uśmiechu, a ja z niedowierzaniem uniosłam brwi, wybuchając śmiechem razem z drużyną.
Wszyscy byliśmy szczęśliwy z powodu wygranej naszej drużyny.
Miami.
Widzimy się niedługo
~ jeśli przeczytałaś, skomentuj
#project98ff
pytania
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Tak! W ostatniej chwili juz zwatpilam, ze wygraja, ale na szczęście udalo sie. ❤
OdpowiedzUsuńHuh wygralismy!!!
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa o co była bujka: 3 └(^o^)┘
Mega ale mam wrażenie że pobili się o lizzie on coś pewnie o niej powiedział i mega rozdział jak zawsze i dodaj szybko NN ��
OdpowiedzUsuńSuper rozdzial zreszta jak zawsze, wiedzialam ze wygraja aaa, czekam na nastepny 😃
OdpowiedzUsuńTaak wygrali <3 Wiedziałam przecież nie mogło być inaczej ;) Czekam na momenty Justina i Lizzie razem ;) Może już niedługo ;) Rozdział cudo<3 Czekam na nn<3
OdpowiedzUsuńCiekawe o co się pobili...:D Czekam na więcej momentów Lizzie i Justina;3 Czekam na następny i życzę weny;)
OdpowiedzUsuńGenialne :*
OdpowiedzUsuńJestem pewna, że ten kapitan Seattle obraził Lizzie, Justin wydaje się zazdrosny i pewnie chciał ją bronić! Ta moja interpretacja. ^^
OdpowiedzUsuńCzekam nn! *-* Pozdrawiam. ;)
Boże, tyle emocji, uwielbiam piłkę nożną więc z zapałem i wstrzymanym oddechem czytałam ten rozdział. Ale co dalej? :D
OdpowiedzUsuńGenialny ;)
OdpowiedzUsuńWygrali! Tak się cieszę!
OdpowiedzUsuńŚwietne mam nadzieje ze niedlugo dojdzie do jakiegos spiecia Olivii i Lizzie :D
OdpowiedzUsuńŚwietne mam nadzieje ze niedlugo dojdzie do jakiegos spiecia Olivii i Lizzie :D
OdpowiedzUsuńZA-JE-BIO-ZA
OdpowiedzUsuńja chce wiedzieć o co oni sie tak pokłócili, bo komentarze wyzej zrobiły mi nadzieje ze może jednak o Lizzie, choć może też o Olivie bo to przecież jego "dziewczyna"
OdpowiedzUsuń