niedziela, 20 września 2015

09. Chodź, podwiozę cię.

                      

Siedziałam w ławce szkolnej na lekcji historii. Głos nauczyciela ledwo co dochodził do moich uszu, a na dodatek brzmiał nadzwyczaj z mocą usypiania, iż mimowolnie przymknęłam swoje zmęczone powieki. Oparłam się bokiem ciała o ścianę, a dłonią podparłam twarz. Nie byłam jedyną osobą, która to robiła, cała klasa praktycznie spała na swoich miejscach. Co jakiś czas tylko otwierałam oczy, by zapisać dyktowaną notatkę, a następnie znowu powracałam do stanu otępiałości. Przez cały weekend nie widziałam się z Justinem i nie pojawiłam się na treningach. Wiedziałam, że chłopak nie będzie z tego zadowolony, ale miałam okres, przez co miałam doła i nic mi się nie chciało robić. Siedziałabym w takich chwilach w swoim pokoju przed telewizorem, jedząc czekoladowo-śmietankowe lody. 
Otrząsnęłam się ze swoich myśli równo z dzwonkiem. Odrobinę się skrzywiłam i poprawiłam rękawy swojej przydużej bluzy z napisem "cool kids don't dance" i wsunęłam niedbałym ruchem książki do swojego plecaka. Rozejrzałam się uważnie po klasie, ale przypomniało mi się, że przecież historii nie mam z Justinem. Wbiłam zęby w dolną wargę i wyszłam z pomieszczenia jako jedna z ostatnich. Była to przerwa na lunch, ale dziś nie miałam ze sobą kamery, więc podejrzewałam, że nie powinnam siadać przy stoliku z Bieberem. Upewniłam się, iż na korytarzu nie ma Dana (przed którym było mi teraz cholernie wstyd) i wcisnęłam plecak do szafki, wlokąc się niechętnie na lunch. Otworzyłam drzwi na stołówkę, a od razu usłyszałam głośne rozmowy, śmiechy i krzyki.
Westchnęłam sama do siebie i postawiłam na tacy zakupioną zdrową kanapkę, ciepłą herbatę i jakieś krakersy. Wzrokiem przeczesałam ludzi siedzących przy stolikach, ale nie mogłam zauważyć, ani Maddie, ani Camerona. Zmarszczyłam brwi na to i już miałam usiąść do Jade i Bo, ale usłyszałam jak męski głos z australijskim akcentem woła moje imię. Definitywnie Dan. Wzięłam płytkich wdech do wnętrza moich ust i zmusiłam się do uśmiechu przepełnionego słabością, idąc w jego kierunku. 
Wyglądał naprawdę dobrze; miał na sobie czapkę z daszkiem odwróconą tyłem do przodu, ciemnoszarą koszulkę i zwężane ku dołowi dresy. Posłał mi promienny uśmiech, gdy usiadłam naprzeciwko niego, uprzednio witając się z jego znajomymi przy stoliku. Czułam jak moje ciało robi się spięte w obecności Dana, było mi cholernie głupio i skrępowanie tą sytuacją, która wynikła kilka dni temu między nami. Odważyłam mu się spojrzeć w oczy, czując jak się rumienię, a jednocześnie przewróciło mi się coś w brzuchu.
- Przepraszam za moje zachowanie.. - zaczęłam od razu, chcąc mieć to z głowy jak najszybciej, ale chłopak mi przerwał z widocznym zrozumieniem w zielonych oczach.
- Rozumiem, zachowałem się jak idiota, wykonując taki ruch tak szybko. - Skinął głową, przepraszająco się uśmiechając, a ja odetchnęłam z ulgą. Przynajmniej nie uważa, że to wszystko jest moją winą i nie uważa mnie za idiotkę. 
Spuściłam wzrok na swoją kanapkę i w ciszy zaczęłam ją powoli jeść, co jakiś czas popijając herbatę. Opuszkami palców stukałam o swój policzek, wzrokiem samoistnie odszukując Justina. Byłam pewna, że go znajdę przy stoliku razem z Zackiem, Chadem i Ryanem; oczywiście siedział tam. Jego włosy były w perfekcyjnym nieładzie jak zawsze, zgrabnym ruchem dłoni poprawił je tak, by nie opadały mu na miodowe oczy. Miał na sobie najzwyklejszą białą koszulkę i dresy, ale wyglądał tak dobrze, że moje ciało samo się spinało i czułam się skrępowana samym patrzeniem na jego osobę. Bojąc się, że chłopak dostrzeże mój wzrok, spojrzałam się znowu przed siebie, ale wtedy Zack już mnie zobaczył. Kątem oka zauważyłam jak uśmiech maluje się na jego twarzy i mówi coś dla chłopaków, którzy automatycznie na mnie spojrzeli, po czym Justin wywrócił oczami. Czarnowłosy nastolatek podniósł się z siedzenia wraz z Chadem, a Justin zrobił to, ale dużo bardziej niechętnie. 
Przełknęłam ciężko ślinę, wiedząc, że tu przyjdą i utkwiłam wzrok w zielonych tęczówkach Dana, czując jak mój puls z każdą sekundą przyśpiesza, gdy Zack kładzie dłoń na moich plecach i rozwala się na miejscu obok mnie. Czułam się naprawdę niekomfortowo, gdyż chłopak, z którym byłam na randce, siedział naprzeciwko nas, a Zack chyba nie zdawał sobie z tego sprawy. 
- Gdzie twoja kamera, Lizzie? - zapytał ciemnowłosy chłopak i wziął krakersa z mojej tacy, układając go po chwili w swoich ustach. Mój wzrok niekontrolowanie uciekł do Justina, który siedział obok Dana ze znudzoną i obojętną miną. 
- Nie mam dzisiaj - odparłam zduszonym głosem, pocierając nerwowo o swoje uda jak to miałam w zwyczaju i krzywo się uśmiechnęłam. Nie byłam pewna reakcji Biebera, ale on to zwyczajnie olał; odwrócił głowę w bok i zmrużył oczy, gdy Olivia zaczęła iść w jego kierunku.
- Tylko nie to - wymamrotałam prawie niesłyszalnie pod nosem i wetknęłam kosmyk jasnych włosów za ucho, zaciskając palce na widelcu, który trzymałam w dłoni. Przysięgam, zaraz piersi tej dziewczyny wyskoczą jej z koszulki, gdyż ma taki wielki dekolt. Wzięłam wdech do ust na uspokojenie i napiłam się zwykłej herbaty. 
- Spokojnie. - Zaśmiał się Dan na moje ruchy, wiedząc jak bardzo nie lubię Olivii Nevton. 
- A jak było na waszej randce? - wtrącił się nagle Justin i uniósł brwi, patrząc kpiąco to na mnie, to na Dana Boltona. Prychnął, przyciągając na swoje kolana tlenioną blondynkę, która od razu zaczęła masować jego udo. 
Naprawdę miałam ochotę już udusić Biebera; poezją było to jak ten chłopak potrafił mnie doprowadzić do stanu wściekłości w kilka sekund. Na dodatek moja miesiączka miała w tym jakiś udział.  
- Zajmij się swoimi sprawami. - Zacisnęłam usta, kończąc pić herbatę i podniosłam powoli wzrok na osoby przy naszym stoliku. Ignorowałam Olivię, która kręciła włosy na swoim palcu, tylko zawzięcie patrzyłam na chłopaka z brązowymi oczami. 
Chwilami myślałam, że Justin jest nawet okej, ale większość czasu spędzaliśmy na kłótniach, co już mnie męczyło. Z tym chłopakiem po prostu nie da się dogadać! Nie mam pojęcia co jest z nim nie tak, że nie umie wytrzymać dnia bez żadnej złośliwości. 
- Moimi sprawami? W takim razie musisz mi coś wyjaśnić - prychnął chłopak, po czym klepnął Olivię w tyłek, wstając i szepnął jej coś na ucho, na co dziewczyna odeszła zadowolona do swoich przyjaciółek cheerleaderek. Czułam jak żołądek zawiązał mi się na supeł i niechętnie podniosłam się do góry, odwracając wzrok od Dana. Z bijącym sercem poszłam za Justinem, który prowadził na dziedziniec szkoły, gdzie nikogo nie było, gdyż każdy był na lunchu. 
Zatrzymałam się przy dorodnym drzewie, opierając się o jego podstawę i zmrużyłam oczy, patrząc na Biebera, który stał niecały metr odległości ode mnie. 
- Dlaczego nie przyszłaś na trening? Było mówione, że przychodzisz tam codziennie - powiedział, wsuwając jedną z dłoni do kieszeni jego dresów, a drugą odgarnął włosy z czoła. Podniósł brwi do góry, mierząc mnie dokładnym wzrokiem od dołu do góry, po czym wbił uparte spojrzenie w moje oczy. 
Zastanowiłam się nad tym co mam mu odpowiedzieć, tak naprawdę nie musiałam się przed nim tłumaczyć, bo nie był moim ojcem, ani nikim dla mnie bliskim. Wzruszyłam obojętnie ramionami, a chłopak przesunął językiem po górnych zębach, czekając na moją odpowiedź. 
- Na treningach każdego dnia dzieje się to samo, więc nie ma sensu nagrywać tego. - Przewróciłam oczami i emanowałam taką samą arogancją jak chłopak przede mną. Skrzyżowałam ramiona pod klatką piersiową i kontynuowałam. - W dodatku jesteś zwyczajnym prostakiem i chamem, nie mającym kultury, więc na samą myśl o projekcie mam ochotę zwymiotować - dodałam, mrużąc swoje powieki i posłałam mu zawistne spojrzenie. Odwdzięczył mi się tym samym i wyciągnął papierosa oraz zapalniczkę. Nie zrywając kontaktu wzrokowego, zapalił papierosa i umieścił go pomiędzy wargami, zaciągając się. Próbowałam mimo wszystko nie myśleć jak bardzo seksownie wygląda, dlatego uciekłam spojrzeniem na parking szkolny.
- Więc - zaczął chłopak, wydmuchując dym papierosowy w moją twarz, na co skrzywiłam się i zakaszlałam, odwracając buzię w przeciwną stronę. - Pamiętaj, że ładna buźka ci nie wystarczy, brakuje ci przede wszystkim umiejętności rozpoznawania komu warto zaufać, a komu nie. - Wyciągnął dłoń, by przesunąć opuszkami palców po linii mojej szczęki, a ja momentalnie poczułam jak kolana mi się nieuchronnie uginają, jednocześnie dreszcze pojawiły się na moim ciele. Strzepnęłam jego rękę ze swojej twarzy i zacisnęłam ze złości usta, gdy znowu poczułam jak dmucha na mnie dymem. Nienawidziłam papierosów; nie znosiłam, gdy ktoś przy mnie palił, nawet przy Cameronie tego nie tolerowałam, bo to mnie cholernie drażniło. 
Odsunęłam się bardziej od wysokiego chłopaka i zaciągnęłam rękawy bluzy na swoje dłonie, marszcząc brwi. Zdecydowanie Justin popsuł mi humor, a przez jego słowa będę się zastanawiać co dokładnie ma na myśli.
- Tobie na pewno nie ufam - wycedziłam po minucie ciszy między nami, a Justin uniósł jeden kącik ust ku górze.
- I dobrze robisz. - Jego głos gwałtownie zrobił się niski i zachrypły na co poczułam jak moje ciało całe drętwieje. Przysunął się dużo bliżej niż powinien do mnie, a ja poczułam jego oddech na swoim uchu. Strach, który przeszył moje ciało był niewyobrażalny, pierwszy raz miałam takie odczucia wobec Justina. - Jutro masz być na treningu, bo jest on ostatnim przed wyjazdem - warknął, po czym skrzywił się, jakby był obrzydzony tym niezbyt dużym dystansem między nami i zrobił dwa kroki do tyłu. Zaciągnął się kilka razy i rzucił papierosa na trawę, depcząc go swoim butem. Spojrzał na mnie przez ramię i uśmiechnął się niewinnie, odchodząc do szkolnego budynku. 
Oparłam się plecami o drzewo za sobą, przesuwając dłońmi po twarzy. Byłam zmęczona i zdenerwowana równocześnie, aż palce u moich rąk delikatnie drżały.
Jeszcze tego pożałujesz, przeszło mi przez głowę, a moje zdeterminowanie na przyłapaniu Justina na rzeczach ukazujących go w złym świetle jeszcze bardziej wzrosło.

                              

Oblizałam swoje wargi, patrząc znudzonym wzrokiem na trening odbywający się przede mną. Wywróciłam oczami, widząc, że Justin spojrzał na mnie, chcąc mu pokazać co myślę o swoim przymusowym byciu na trybunach. 
- I odsunęłaś się? Przed Danem Boltonem? - spytała Jade Cherr z niedowierzaniem w głosie, zerkając na mnie. Miała krótkie włosy sięgające do ramion koloru brązowego i niebieskie oczy. Była siostrą bliźniaczką Bo i obie należały do drużyny cheerleaderek. Dziewczyny skończyły swój trening, więc rozeszły się do domów, ale zawodnicy jeszcze ćwiczyli. Miałam przy sobie kamerę, tak jak życzył sobie tego książę Justin Bieber i nagrywałam to co robili. Udało mi się uchwycić jak chłopak sfaulował Dana i nie miałam pojęcia, czy było to specjalnie, czy nie, ale Australijczyk zaczął od razu wykrzykiwać w stronę Justina niecenzuralne słowa.  Spojrzałam na Jade, siedzącą obok mnie i wzruszyłam delikatnie ramionami.
- Wiem...jest przystojny i te sprawy, ale jakoś mnie do niego nie ciągnie - mruknęłam pod nosem i wyłączyłam nagrywanie, pijąc trochę wody od dziewczyny. Śledziłam uważnie wzrokiem ruchy Biebera i musiałam przyznać, że był świetnym graczem. Jego podania były czyste i celne, bardzo szybko biegał, a na dodatek umiał nieźle wykiwać przeciwnika. Westchnęłam ciężko, a Jade już nic nie odpowiedziała, tylko we dwie obserwowałyśmy przebieg gry. Bolało mnie podbrzusze od okresu, pomimo, iż wcześniej brałam tabletkę. Dyskretnie wsunęłam chłodną dłoń pod bluzę i położyłam ją na swojej skórze, wypuszczając drżący oddech z ust. Często miałam bolesne miesiączki i już się do tego po części przyzwyczaiłam. 
W myślach odliczałam czas do końca treningu i spięłam włosy w luźnego koka, znowu umieszczając rękę na swoim brzuchu. Po 30 minutach usłyszałam anielski gwizdek, dlatego podniosłam się, wyłączając kamerę. Miałam dziś pozadawać kilka pytań dla chłopaka, ale naprawdę nie miałam siły i chciałam wracać do domu. Pomachałam dla Jade na pożegnanie, która uśmiechnęła się, a sama czekałam przy barierkach na Justina. 
Stał razem z trenerem i zmarszczył brwi na jego słowa, kiwając głową. Widocznie omawiali coś ważnego, bo widziałam jak się zastanawia, a Olivia czeka przy jego boku, a jej dłoń była pod jego koszulką.
W mojej głowie narodziła się myśl, że to ja chciałabym być na jej miejscu, ale zaraz dałam sobie mentalne uderzenie w twarz i ogarnęłam się. Pokręciłam głową sama do siebie, opierając się biodrem o barierkę. Podparłam głowę o dłoń i obserwowałam jak chłopak kończy konwersację z panem Craigem, który przesuwa wzrok na mnie. Uśmiechnął się do mnie, a ja odwzajemniłam gest słabo, a wtedy Justin mnie zauważył. Przymknął na chwilę oczy, jakby chciał się uspokoić, czy przestać o czymś myśleć i ruszył w moją stronę, a za nim Olivia. Prawdę mówiąc, byłam w takim podłym nastroju i obolała, że był mi obojętny fakt, iż Nevton jest razem z nami. 
- Wszystko okej? Blada jesteś. - Uniósł brwi do góry, patrząc na ciebie i wytarł pot z czoła w koszulkę jaką miał na sobie. Przez kilka sekund mogłam podziwiać jego dobrze uformowane mięśnie na brzuchu. Uniosłam wzrok i podrapałam się paznokciami po policzku, czując na sobie wzrok Olivii. Dokładnie mierzyła mnie z arogancją wzrokiem i zaczęła zdzierać lakier z paznokci.
- Um..no właśnie nie i moglibyśmy..moglibyśmy przełożyć to na jutro? - spytałam, mrużąc oczy, a Justin zsunął wzrok na moją dłoń, która znajdowała się pod bluzą na moim brzuchu. Nie jestem pewna, ale wydawało mi się, że w jego oczach przez chwilę dostrzegłam błysk zrozumienia i współczucia, ale gdy tylko na mnie spojrzał - jego wzrok był obojętny i pusty. 
- Masz okres? - spytał normalnym tonem, o dziwo, nawet sobie z tego nie żartując, jak to większość chłopaków, by robiła. Mimo wszystko odrobinę się zawstydziłam i zwiesiłam głowę do dołu, przednio nią kiwając. Usłyszałam prychnięcie Olivii i poprawiła swoje włosy, wtulając się w bok ciała Justina.
- Istnieje coś takiego jak tabletki - powiedziała, patrząc na mnie spod wytuszowanych rzęs, a ja cofnęłam się o krok. 
Istnieje coś takiego jak mózg, pomyślałam, ale dzisiejszego dnia nie byłam w stanie na jakiekolwiek kłótnie, więc zmieniłam swoją odpowiedź.
- Brałam - odparłam ponurym głosem i oblizując suche wargi, wyjęłam dłoń spod bluzy, chowając kamerę do futerału.
- Jakie? - zapytała Olivia, a moje dzisiejsze postanowienie o pokoju ze wszystkimi ludźmi uległo zniszczeniu. Jej osoba irytowała mnie jeszcze bardziej, niż Justin, co było naprawdę ciężkie do przebicia. 
- No tak, zapomniałam, że ty znasz tylko nazwy tabletek antykoncepcyjnych - powiedziałam przez zęby, nie mając ochoty na dalszą rozmowę z nią, a ona prychnęła oburzona, wyzywając mnie pod nosem od szmat i suk. Nie działały na mnie jej przezwiska, więc odwróciłam się na pięcie i skierowałam do wyjścia, chcąc jak najszybciej dotrzeć do swojego domu. 
Żałowałam, że nie wzięłam tabletek ze sobą, rzadko kiedy jedna tabletka pomagała mi na ból i musiałam brać po dwie. Westchnęłam, przejeżdżając dłonią po swoich włosach, które wypadały z koka i wyszłam z trybun, idąc przez dziedziniec. Nie rozumiałam co Justin widzi w Olivii, nawet jeśli jest dobra w łóżku, to czy mają o czym rozmawiać w normalne dni? Justin mimo swojej chamskości, uzależnień i złośliwości był naprawdę inteligentnym chłopakiem, a nie zdał jeden rok w szkole podobno z jakiś problemów. Do tej pory jakoś zbytnio mnie to nie interesowało, ale teraz przykuło to moją uwagę. Był rok ode mnie starszy, ale jednak był ze mną w klasie. Nie wiedziałam co mam rozumieć przez "problemy w domu", ale nie chciałam się mieszać. Nigdy nie wypytywałam ludzi o takie osobiste sprawy, dopóki sami nie będą mi ufali na tyle, by mi o tym powiedzieć. 
Zacisnęłam powieki, gdy poczułam skurcz w dole swojego brzucha i zatrzymałam się gwałtownie, zderzając się z czymś twardym i ciepłym. Od razu poznałam kto to jest i odsunęłam się, podnosząc futerał, który wypuściłam z rąk.
- Sorry - mruknęłam do Justina, ale on wzdychając, pokręcił swoją głową. Nadal na mnie patrzył z tą obojętnością i znudzeniem, ale jednak jego słowa wskazywały na co innego.
- Chodź, podwiozę cię.  

~ jeśli przeczytałaś, skomentuj
                       

najdłuższy rozdział jaki napisałam, zajął mi, aż 6 stron, woah ☺
rozdziały raczej będą w weekendy i nie wiem, czy regularnie, bo ciężko jest to wszystko połączyć ze szkołą, zwłaszcza, kiedy nie ma się weny <<
jeśli macie jakieś PYTANIA zadawajcie je TU, a na pewno odpowiem ♥
#project98ff

21 komentarzy:

  1. jb jest taki slodki! *,* czekam nn❤

    OdpowiedzUsuń
  2. bardzo fajny rozdzial nie przyspieszasz za bardzo akcji a i tak cos sie dzieje :) :):)

    OdpowiedzUsuń
  3. Spoko ����☺

    OdpowiedzUsuń
  4. Aww uwielbiam to opowiadanie. Niech oni w końcu zaczną się dogadywać :< Justin czasami bywa naprawdę słodki.

    OdpowiedzUsuń
  5. co się stało ze w Justinie obudziło się choc troche dobroci?! xd

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie spodziewałam się czegoś takiego :)
    Justin się zaczyna troszkę zmieniać!

    OdpowiedzUsuń
  7. Naprawdę bardzo dobrze piszesz!
    Fajnie by było gdybyś dodawała rozdziały częściej :D (rozumiem obowiązki itp. ale przemyśl to)
    Do następnego :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Jeju jak sie mega ciesze ze powiedzial ze ja podwiezie! Jus zachowuje sie momentami jak dupek, ale i tak go kocham *-* Czekam nn prosze cie napisz jak naszybciej <3

    OdpowiedzUsuń
  9. Genialny! Uwielbiam taka dlugosc rozdzialu! ;* czekam na następny <3

    OdpowiedzUsuń
  10. Boski <333 kiedy planujesz next???

    OdpowiedzUsuń
  11. Juz czekam na nastepny ;) jest cudowny ;* kuedy mozemy spodziewac sie nastepnego ;)

    OdpowiedzUsuń