czwartek, 6 sierpnia 2015

06. Świetnie!

                            


Zmarszczyłam brwi, niepewnie wstając z łóżka i wpatrywałam się w zakryte zasłonami okno naprzeciw mnie. Nie miałam zielonego pojęcia, kto to mógłby być, bo nikt z moich znajomych nie byłby w stanie przyjść do mnie o tak późnej porze. Co najwyżej Cameron, ale z tego co wiedziałam, był razem z Maddie. Trochę wystraszona, odgarnęłam  materiał z okna, przez co ukazał mi się ciemny widok, a gdy zsunęłam wzrok na dół, zobaczyłam Justina z garścią kamyczków w dłoni.
Ciężko przełknęłam ślinę, patrząc na jego osobę i po chwili otworzyłam okno, czując uderzający mnie zimny podmuch wiatru, na co moje włosy nieznacznie zafalowały.
- Co tu robisz? - spytałam dość ostrym tonem, zaciskając usta, a moje oczy całkowicie były skupione na jego rozbawionej twarzy. Przesunęłam językiem po górnych zębach i biodrem oparłam się o framugę okna, czekając na jego odpowiedź.
Chłopak wzruszył obojętnie ramionami i wyrzucił wszystkie kamyczki za siebie, w końcu unosząc na mnie wzrok jego ciemnych tęczówek.
- Nie zdążyłem ci nawet podziękować, bo tak szybko zabrałaś tyłek z mojego domu - odparł wyzywającym głosem, opierając się o drzewo za sobą, a ja cicho prychnęłam pod nosem.
Byłam w dalszym ciągu senna i przetarłam oczy, by się tego uczucia pozbyć, a wszystkim co chciałam, było położenie się ponownie do łóżka. Nie chciałam być wredna i nie wypadało tak go zostawić w swoim własnym ogrodzie, ale nie zamierzałam wpuścić go do mojego pokoju. Zwyczajnie mu nie ufam.
- Te komentarze lepiej zostaw dla siebie. Podziękowania przyjęte. - Wywróciłam  mimowolnie oczami, odwracając wzrok na parapet przed sobą. Powoli przesunęłam opuszkami palców po nim, zastanawiając się nad tym, czy teraz sobie pójdzie, ale Justin chyba nie miał takiego zamiaru, bo nie ruszył się z miejsca nawet na centymetr.
- Na co czekasz? - zadał pytanie po kilku minutach, przez co zmarszczyłam brwi zdezorientowana, oblizując nerwowo wargi.
- A na co ty czekasz?
- Nie mów mi, że idziesz spać w sobotni wieczór. - Zlekceważył moje poprzednie pytanie, wyjmując telefon i zaśmiał się, patrząc w jego ekran.
Pewnie Nevton, pomyślałam zirytowana i odsunęłam się nieznacznie od okna.
- Tak, przykro mi, że nie jestem tobą i nie szaleję na imprezach co weekend - mruknęłam dosyć cicho i wzdychając, podeszłam tak do szafy, by Justin nie był mnie w stanie zobaczyć, a następnie wyciągnęłam podziurawione jeansy i jakąś ciepłą bluzę z kapturem, bo było dziś dosyć chłodno, w dodatku był naprawdę późny wieczór. Wyjęłam włosy zza kaptura i znowu znalazłam się przy oknie. Chłopak w końcu odlepił wzrok od komórki i przyglądał się temu co robię.
Złapałam się dosyć mocno obu stron okna i stanęłam na parapecie, mrużąc oczy, po czym odrobinę przymknęłam okno, wdrapując się na grubą gałęź drzewa, która była przy moim oknie. Czasami było to pomocne, gdy nie chciałam budzić starszego brata, czy chciałam się wymknąć.
Ostrożnie uważając, by nie zaczepić o nic, zeszłam z drzewa, zeskakując na miejsce obok Justina. Sapnęłam pod nosem i przejechałam dłońmi po swoich włosach, krzywo się uśmiechając do niego.
- Idziemy na plażę. - Zadecydował, a ja uniosłam brwi, patrząc na niego od boku, gdy zaczęliśmy iść do wyjścia z terenu domu. Nie chcąc już się z nim sprzeczać, szłam w kompletnej ciszy, chowając swoje chłodne dłonie do kieszeni bluzy. Jakoś nie miałam chęci, by gdziekolwiek iść z tym kolesiem, bo z czasem te jego okropnie odzywki działały mi na nerwy i ciężko wytrzymywałam z jego osobą. Miałam nadzieję, że znowu nie wziął jakiś narkotyków, bo moja psychika zwyczajnie runie w dół jak wieże World Trace Center.
Mimowolnie musiałam zlustrować całą jego osobę; miał dosyć podobną do mnie bluzę, ale z innym nadrukiem, a kaptur miał naciągnięty na głowę. Na nogach dopasowane, czarne jeansy z opuszczonym krokiem, a na nogach jak zazwyczaj - vansy. Szybko uciekłam wzrokiem w bok, by nie przyłapał mnie na patrzeniu na niego.
Jedynym źródłem światła były nieliczne zapalone lampy w domach, latarnie przy drogach czy szyldy na sklepach. Jak dotąd, żaden samochód nie przyjechał, chociaż mieszkaliśmy w jednym z największych miast w całych Stanach Zjednoczonych. Podobno odnotowano tu wiele  gwałtów, morderstw i wypadków, ale idąc z chłopakiem obok siebie, czułam się bezpiecznie. Wątpiłam, aby ktokolwiek mógł nam zrobić krzywdę, zwłaszcza w centrum miasta.
Po niecałych dziesięciu minutach moje oczy wyłapały ocean, a do uszu docierała stłumiona muzyka. Spojrzałam na Justina, ale on nie patrzył na mnie, tylko szedł dalej przez plażę w kierunku świateł. Od razu pomyślałam, że zaciągnął mnie na cholerną imprezę i moim pierwszym odruchem było to, aby się zawrócić. Zacisnęłam zęby i szłam obok chłopaka z każdym krokiem coraz bardziej niechętnie, ale gdy byłam bliżej, zorientowałam się, że to wcale nie jest żadna impreza, tylko koncert.
Przypomniałam sobie jak David wspominał mi coś o tym i westchnęłam, gdy czułam jak Justin chwyta mocno mój nadgarstek, ciągnąc przez tłumy ludzi. Czułam jak dreszcz mnie przechodzi przez ciało, gdy tylko mnie dotknął, na co skrzywiłam się.
Mamrotałam co chwilę "przepraszam", gdy na kogoś wpadaliśmy, a ludzie swobodnie pili i się śmiali, słuchając jakiegoś zespołu. Nie rozpoznawałam ich po głosach, więc domyśliłam się, że jest to jakiś zagraniczny. Mogłam dostrzec jak Justin puszcza oczka do dziewcząt, obok których przechodziliśmy, a one gwałtownie rumieniły się i chichotały. To było naprawdę zabawne, że tylko ja byłam odporna na jego urok.
Wreszcie znaleźliśmy się parę metrów od sceny, dzięki czemu, widziałam naprawdę dobrze twarze piosenkarzy. Oparłam się z boku o barierkę, a Justin spojrzał na mnie z góry.
- Idę po piwo dla nas - oznajmił ochrypłym głosem, a ja tylko pokiwałam głową, palcami wybijając rytm piosenki na metalowej barierce, zerkając jak chłopak znowu znika pomiędzy ludźmi.
Uśmiechnęłam się lekko do jakiegoś chłopaka, który do mnie mrugnął i znowu wpatrywałam się w scenę, dostrzegając przystojnego nastolatka przy mikrofonie, a jego głos był naprawdę dobry. Ciężko było mi wyłapać słowa, gdyż był to australijski akcent (czyli koszmar dla amerykanów) i zrozumiałam tylko, że śpiewali o jakiejś gorącej dziewczynie.
Zagryzłam wnętrze policzka i słuchałam piosenki z lekkim uśmiechem, bo naprawdę mi się podobała, ale po chwili mój dobry humor minął, gdy dostrzegłam, że Justin wraca z butelkami piwa, ale i z Olivią Nevton przy boku. Uśmiech zgasł na mojej twarzy i patrzyłam to na nią, to na niego, który stanął przy mnie.
- Dzięki - sapnęłam, biorąc butelkę smakowego piwa, wpatrując się jawnie zirytowanym wzrokiem w farbowaną blondynkę z brązowymi oczami. Miała na sobie jakieś shorty i podkoszulek z tak dużym dekoltem, że widziałam praktycznie jej (w moim mniemaniu) sztuczne piersi.
- Nie przeszkadza ci to, że Olivia też przyszła? Napisała mi to dopiero pod twoim domem - powiedział chłopak o miodowych oczach, a ja wysiliłam się na fałszywy uśmiech.
- Oczywiście, że nie. - Przyłożyłam butelkę do ust i wypiłam sporego łyka alkoholu, patrząc na scenę, bo miałam wrażenie, że zaraz uduszę tę dziewczynę. Prawdę mówiąc nic mi nie zrobiła, ale ja po prostu jej nie znosiłam, ani tego, że się nie szanuje.
Słuchałam następnej piosenki zespołu, tym razem była powolna i smutna, a ja nie musiałam się wysilać, aby zrozumieć tekst, bo publiczność się uciszyła, oprócz Olivii, która ciągle coś szeptała dla Justina na ucho. Parsknęłam cichym śmiechem, gdy go po chwili pocałowała, a on od razu odwzajemnił jej gest.
Wywróciłam oczami, znowu biorąc łyka piwa i przecisnęłam się w bok, żeby nie widzieć całującej się pary. Myślałam, że skoro mnie tu wziął, choć raz w życiu ogarnie ten tyłek i normalnie spędzimy czas, ale musiał sprowadzić jego dziewczynę. Mogłam wziąć kamerę i go nagrać, przeszło mi przez głowę, podchodząc jeszcze bliżej do przodu, znajdując się na samym przodzie.
W końcu miałam idealny widok na czwórkę chłopaków i przyglądałam się każdemu z osobna, ale najbardziej spodobał mi się śpiewający blondyn i chłopak od perkusji.
Gdy zeszli ze sceny, jęknęłam cicho, bo ich piosenki były naprawdę dobre, a następnym wykonawcą miał być jakieś nieznane mi dziewczyny. Skrzywiłam się, dopijając piwo do końca i wyrzuciłam butelkę do kosza.
Chciałam już wracać do domu, chociaż minęła tylko godzina, ale obecność Olivii popsuła mi cały dobry humor.
- Lizzie! - Poczułam jak jakiś ciężar nagle na mnie wpada, a ja zmarszczyłam brwi, odwracając się i zobaczyłam Zacka z tym swoim firmowym uśmiechem, gdy wypuścił mnie z ramion. Nerwowo się zaśmiał i podrapał po karku, rozglądając wokół siebie.
- Justin cię szuka - rzekł, zanim zdążyłam się odezwać słowem, na co przesunęłam językiem po zębach, wznosząc oczy ku górze.
- Ja miałam wrażenie, że szukał miejsca, gdzie by przelecieć Olivię - odparłam znudzonym tonem.
Moje słowa wywołały śmiech u czarnowłosego nastolatka i pokiwał głową, idąc do tyłu, a ja szłam za nim, przepychając się przez ludzi, podczas, gdy wokół rozbrzemiewały jakieś dziewczęce głosy. Wkrótce znalazłam się poza tłumem i rozejrzałam się, starając się w ciemności kogoś dostrzec, a Zack kiwnął głową w prawo, gdzie Justin z Olivią siedzieli na barierkach. W myślach powiedziałam niemiły komentarz na temat barierki i ciężaru jej silikonowych, ale w rzeczywistości byłam cicho. Bieber zeskoczył i zmrużył oczy, gdy na mnie patrzył. Podszedł bliżej i odciągnął dalej na bok, by nikt nie słyszał nas, a ja wpatrywałam się w niego wyzywającym wzrokiem.
- Miałaś być koło mnie - syknął, puszczając mój nadgarstek, a ja tylko wzruszyłam ramionami. Nie wiedziałam co on sobie wyobrażał, chyba to, że jest moim ojcem, ale grubo się mylił.
- A ty nie mówiłeś, że weźmiesz tą puszczalską ze sobą.
- Ona nie jest puszczalska.
- Jak inaczej nazwiesz osobę, która sypia z tobą i całą drużyną piłkarską? - Uniosłam brwi, śmiejąc się kpiąco na jego słowa i pokręciłam głową. Widziałam jak zaciska szczękę i spina mięśnie, ale w tamtej chwili nie obchodziło mnie to. Nasza kłótnia już nadchodziła i nic nie mogło tego zatrzymać, bo to była nasza codzienność.
- Jeśli sprawia jej to przyjemność, to dlaczego nie? Jesteś zazdrosna? - spytał, zagryzając mocno dolną wargę, na co ja poklepałam go pobłażliwie po policzku.
- Na pewno nie o ciebie - warknęłam, wychylając się przez jego ramię, by zobaczyć jak Zack rozmawia z dziewczyną. - Mogłeś do mnie wcale nie przychodzić - dodałam, zaciskając swoje usta, biorąc krok w tył, gotowa, by wracać do domu.
Justin tylko się roześmiał, odchylając głowę i zwilżył wargi językiem.
- Ja też żałuję, że to zrobiłem.
- Świetnie! - pisnęłam, znowu się cofając, machając przelotnie do Zacka na pożegnanie, ale on pokręcił głową, podchodząc do nas. W ciszy wpatrywałam się w Justina, który robił to samo w stosunku do mnie, a jego linia szczęki była zaciśnięta.
- Świetnie - powtórzył tępym głosem po mnie, a ja odwróciłam się bez słowa, zdenerwowana idąc do wyjścia z plaży, a Zack obok mnie.
To był zły pomysł, wiedziałam to od początku, ale oczywiście naiwnie poszłam z nim. Nie lubiłam się z nim kłócić, ale nasze charaktery ogromnie się różniły. Mieliśmy inne wartości w życiu, charaktery, przez co nie umieliśmy się dogadać i jedno drugie irytowało.
Pieprzony projekt, gdyby nie on smacznie bym sobie spała w swoim ciepłym łóżku, a do Biebera nie wypowiedziałabym nigdy słowa. Tak, tak byłoby zdecydowanie najlepiej.
Zack odprowadził mnie do domu, za co byłam mu wdzięczna, bo prawdopodobnie bałabym się wracać sama o takiej porze. Podziękowałam mu i takim samym sposobem jak wyszłam, dostałam się do okna, zamykając je za sobą. Zrzuciłam z siebie ubrania, po raz kolejny idąc pod prysznic, bo było mi gorąco i czułam się brudna. Zimny prysznic od razu orzeźwił mnie i odświeżona opadłam plecami na materac swojego łóżka.

                    

Zamknęłam laptopa, ciężko wypuszczając powietrze z ust. Przed chwilą skończyłam rozmawiać z rodzicami, którzy mieszkali w innym mieście, a nasza konwersacja polegała głównie na o szkole, Davidzie i tego co działo się u rodziców. W sumie nic nowego się nie stało, oprócz tego, że tata dostał awans, chociaż i tak dobrze zarabiał w porównaniu do innych dorosłych.
Schowałam laptopa pod swoje łóżko jak to zawsze robiłam i patrzyłam chwilę na lustro przed sobą, poprawiając kosmyk, który wypadł z mojego luźnego warkocza.
Miałam dosyć kiepski humor przez wczorajszą kłótnię z Justinem. Sądziłam, że będę miała to gdzieś, ale szczerze - obeszło mnie to, choć nie powinnam. Nasze spory powoli mnie męczyły, nie chciałam się z nim kłócić za każdym razem, ale naprawdę uważałam, że to nie była moja wina.
Dobrze wiedział, że nie znoszę Olivii i przy mnie zaczął się z nią obmacywać, co było okropne. Nie życzę nikomu widoku tego jak Justin ściska jej pośladki, czy to jak ona praktycznie pożera jego twarz i wydaje dziwne dźwięki.
Podniosłam się z łóżka, a, że Davida dziś nie było, bo był u swojej dziewczyny, zeszłam na dół, kierując się do kuchni, bo byłam głodna. Zdecydowałam się na tosty, jednocześnie gotując wodę na herbatę z cytryną i, gdy wszystko było już gotowe, zjadłam posiłek. Nie miałam zamiaru dziś wychodzić z domu, więc usiadłam na kanapie przed telewizorem, szukając za pomocą pilota czegoś wartego większej uwagi, zostawiając na romantycznym filmie dla nastolatek. Zmieniłam pozycję na leżącą i podłożyłam pod głowę poduszkę, wpatrując się w ekran. Film z początku wydawał się dobry, jednak z każdą minutą okazywało się, że się grubo myliłam i przysnęłam na jakąś godzinę na kanapie.
Ocknęłam się z cichym jękiem, odganiając muchy latające po całym domu, które wleciały przez otwarte okno.
Kiedy już sięgałam po łapkę na muchy, poczułam wibrację swojego telefonu w kieszeni. Uśmiechnęłam się, widząc imię swojej przyjaciółki i od razu otworzyłam jej wiadomość.

Maddie: nie chcę mi się samej iść do sklepu, więc chodź ze mną :)

Praktycznie od razu zabrałam się na odpisywanie, uśmiechając się delikatnie pod nosem.

Lizzie: w sumie okej, mam przyjść do ciebie?

Maddie: nah, ty wyjdź do parku za 5 minut, ja tak samo i spotkamy się po drodze


Westchnęłam ciężko i przesuwając językiem po swojej pulchnych wargach, nałożyłam tylko swoje sandałki, wyłączając telewizję, wychodząc z domu. W końcu porozmawiałam z kimś normalnym o normalnych tematach, pomyślałam, czekając na zielone światło na pasach, cicho ziewając.
W połowie drogi w parku, dostrzegłam swoją niską przyjaciółkę, uśmiechającą się do mnie. Przywitałam ją uściskiem, tak mocnym, że zaśmiała się, że się udusi i po chwili szłyśmy w kierunku sklepu spożywczego.
- Jak dobrze - wymamrotałam, czując chłód, gdy tylko weszłyśmy do środka, a Maddie pokiwała głową.
- W związku, iż...ja jestem pełnoletnia, a ty jeszcze nie, kupię sobie piwo - powiedziała, uśmiechając się złośliwie, na co zmrużyłam oczy.
- Czasami dorównujesz komentarzami do Biebera - mruknęłam rozbawiona, wybierając dla siebie zimną colę, zaczesując kosmyk włosów za ucho.
Zmarszczyłam brwi, gdy słyszałam znany mi ochrypły głos, a potem śmiech Justina, gdy przechodził obok mnie.
- Patrz co ci kupiłem, Bentley, takie same jak wczoraj, dzieciaku. - Zachichotał, dając mi w dłoń piwo smakowe, takie jak wczoraj piłam i jakby nigdy, wyszedł ze sklepu ze swoimi zakupami, a kiedy spojrzałam zdezorientowana na Maddie, jej mina świadczyła o tym, że nie wywinę się, dopóki nie opowiem co się ostatnio dzieje między mną, a Justinem.

~ jeśli przeczytałaś, skomentuj

                    

hei ☺ rozdział został całkowicie zmieniony, niż jak miałam napisany, bo wydarzyło się tam coś, co nie chciałam jednak, by nastąpiło dosyć szybko, więc wszystko przekreśliłam :) następny rozdział będzie prawdopodobnie długo po 20 sierpnia, bo wyjeżdżam we wtorek na obóz ❇ 
jak widzicie jussie tak prędko się nie dogada :D

27 komentarzy:

  1. świetny ! ale smutno mi że bede musiała czekać na następny aż do 20 :O ale spoko warto dla takiego opowiadania :* Udanych wakacji ! wypocznij i zaskakuj nas dalej nowymi rozdziałami :)

    OdpowiedzUsuń
  2. asdhjkdhkasdheuihweuihfiewu Justin mnie wkurza .... niech sie zdecyduje czego on chce

    OdpowiedzUsuń
  3. KOCHAM KOCHAM KOCHAM czekam na next! Balgam szybko!

    OdpowiedzUsuń
  4. KOCHAM KOCHAM KOCHAM czekam na next! Balgam szybko!

    OdpowiedzUsuń
  5. jeśli mam być szczera bardziej podobały mi się poprzednie rozdziały temu coś brakuje nie przyśpieszaj za bardzo akcji pomysł masz bardzo orginalny nie zepsuj tego :) życzę daleszej weny ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. W sumie niech się więcej kłócą bo to bardzo lubie. Nie przyśpieszaj za bardzo akcji niech wszystko się dzieje po kolei ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie mg sie doczekac rozdzialu:((

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardzo mi sie podoba to opowiadanie:))) Weny zycze i czekam na następny<3

    OdpowiedzUsuń
  9. Uwielbiam tą historie:*

    OdpowiedzUsuń
  10. Justin dupek;) uuuu

    OdpowiedzUsuń
  11. Cześć! Wpadam tu do Ciebie, by ogłosić, że zostałaś nominowana do Liebster blog awards na moim blogu, zapraszam: http://sroga-milosc.blogspot.com/ :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Prooooooosze dodaj rozdział :))

    OdpowiedzUsuń
  13. Boże dodaj rozdział ❤

    OdpowiedzUsuń
  14. Kiedy nowy? Plissss dodaj szybko bo tesknie ♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
  15. Jejku w końcu miałam czas nadrobić rozdziały i w końcu coraz więcej czasu ze sb spędzaja! Nie moge się doczekać kolejnego rozdziału. Kurcze po co onprzyprowadził tą Olivie ugh ale i tak kocham cie za to ff
    Czekam na kolejny rozdział i oczywiście życze weny 💕
    @naturalzaynx

    OdpowiedzUsuń