wtorek, 28 lipca 2015

05. Nic między nami nie zaszło, przysięgam.

                          

Zerknęłam na zegarek na swoim lewym nadgarstku, który pokazywał godzinę 18:16. Rozejrzałam się po Avercity Place, gdzie były same okazyjne domy z basenami, a Justina był na samym końcu ulicy. Wzdychając, chwyciłam mocniej futerał kamery, kierując się w tamtą stronę, przytrzymując swoje jasne włosy przy głowie, gdy przez chwilę pojawił się podmuch wiatru. Miałam nadzieję, że chłopak nie oszukał mnie i naprawdę będzie o tej godzinie. Po nim można było się spodziewać wszystkiego, po tym jak zatopił radiowóz policyjny. 
Kopnęłam jakiś kamyczek pod nogą z nudów, jednego palca wsuwając za szlufkę od swoich podartych jeansów, zbliżając się do domu Justina, który był naprawdę cudowny i marzyłam, aby mieć taki sam jak on. Spokojnie stąpałam po kamyczkach wysypanych przed domem chłopaka, stojąc po minucie pod jego drzwiami. Sięgnęłam dłonią po dzwonek, wahając się, czy, aby na pewno mam to zrobić. Wypuszczając powietrze z ust, nacisnęłam przycisk, czując jak brzuch nieznacznie zaczyna mnie boleć. Zmarszczyłam brwi, gdy przez parę minut nikt mi nie otwierał i pierwsza myśl, która przeszła mi przez głowę to było "zabiję go". 
Wzięłam wdech, by się uspokoić i już miałam się odwrócić, ale poczułam jak ktoś szczypie mnie w pośladek.
- Książę szybciej nie mógł? - warknęłam, spychając dłoń ze swojego ciała, doskonale wiedząc, że to Bieber i miałam rację, bo gdy się odwróciłam, stał on we własnej osobie. Miał na sobie szare dresy z Nike i białą koszulkę, a włosy były jak zwykle perfekcyjnie ułożone do góry. Kolczyk wciąż był umieszczony w jego dolnej wardze po lewej stronie. Po chwili uśmiechnął się z arogancją i wzruszył obojętnie ramionami, oblizując swoje pełne wargi.
- Mógł - odpowiedział tak samo jak ja, co naprawdę mnie zirytowało. 
 Przesunęłam się odrobinę do tyłu, by mógł mnie minąć i otworzył kluczami swój dom, w którym nieporządek po ostatniej imprezie, całkowicie zniknął. 
Wyjęłam niezbyt chętnie kamerę z futerału i włączyłam nagrywanie, kierując urządzenie na jego osobę. Justin wszedł do kuchni, otwierając jednym ruchem lodówkę, a na jego twarzy widniało zastanowienie.
- Chyba jednak wolę zamówić pizzę - mruknął leniwie się przeciągając i zamknął lodówkę, na co przewróciłam rozbawiona oczami. Pisnęłam, gdy nagle coś próbowało na mnie wskoczyć, przez co obraz na kamerze zadrżał.
Moim oczom ukazał się duży labrador, wesoło merdający ogonem, drapiąc delikatnie mnie po nogach. Niepewnie spojrzałam na szatyna, następnie odkładając kamerę na blat kuchenny, by móc pogłaskać psa po grzbiecie.
- Jak się wabi? - Zerknęłam na kapitana drużyny, a on bez emocji w głowie, odparł. 
- Elsie.
Pokiwałam głową i po krótkiej chwili się podniosłam, znowu biorąc w rękę kamerę, idąc za chłopakiem do tylnego wyjścia z domu.
Zerknęłam na basen, który znajdował się obok i na Justina, który usiadł na trawie, po chwili się na niej kładąc.
Parsknęłam cichym śmiechem, siadając po turecku metr od niego, by był między nami bezpieczny dystans. Nagrywałam kamerą jak chłopak wyrywa kępki trawy i rzuca nią w swojego psa, który szczeka, co wyglądało naprawdę zabawnie. Koszulka Justina podsunęła się trochę do góry, a ja byłam w stanie zerknąć na jego mięśnie i typową dla mężczyzn "linię v". Zagryzłam wargę, ale natychmiast odwróciłam wzrok, gdy nasze spojrzenia się zetknęły. Widziałam jak zadowolony uśmiecha się pod nosem i podkłada dłonie pod głowę. 
- Dlaczego zrezygnowałeś z propozycji uczenia się w najlepszej szkole sportowej w New Jersey? - Westchnęłam, ustawiając kamerę na leżaku obok tak, aby była wycelowana na chłopaka, a ja wyprostowałam ręce, dostrzegając jak Justin zerka na mój nadgarstek i zrobił zmieszaną minę. Spojrzałam tam, gdzie on i westchnęłam na widok delikatnych prześwitów fioletowego siniaka. 
Brązowowłosy chłopak zamyślił się nad odpowiedzią i zmrużył oczy, podnosząc wzrok na niebo, wpatrując się w nie. 
- Sam nie wiem. Nie chciałem się chyba po prostu wyprowadzać i zaczynać wszystkiego od nowa. - Westchnął, przymykając powieki, a ja wbiłam zęby w dolną wargę na jego słowa.
- To znaczy? - dopytałam, zerkając nerwowo na kamerę, by się upewnić, że wszystko jest ujęte, w szczególności leżący Justin. 
Powoli przesunął na mnie swój wzrok i bez jakichkolwiek emocji, wpatrywał się w moją twarz, aż czułam się skrępowana. 
- Myślisz, że jak tu się przeprowadziłem, to było łatwo? - spytał, prychając cicho i obrzucił mnie jadowitym spojrzeniem, na co przełknęłam ślinę, nerwowo oblizując usta. Nie odpowiedziałam nic i siedziałam w ciszy, bawiąc się nitkami swoich jeansów, nie za bardzo wiedząc co powiedzieć.
- Uh... - sapnęłam cicho pod nosem, odważając się w końcu spytać o to co zawsze mnie ciekawiło. - Olivia Nevton to twoja dziewczyna? - wymamrotałam niewyraźnie, nie patrząc na niego, by nie pomyślał, że jestem o nią zazdrosna, bo wcale nie byłam. Miałam obojętny stosunek do niego, nawet odrobinę na minusie, bo strasznie mnie irytował swoją osobą. 
- Nie, po prostu jest dobra w łóżku. - Roześmiał się krótko wraz ze swoimi włosami, a ja zagryzłam wnętrze policzka, wywracając mimowolnie oczami. 
Oboje w tym samym czasie spojrzeliśmy na mężczyznę, który przywiózł pizzę i właśnie wysiadał ze swojej furgonetki.
- Pójdziesz? - jęknął chłopak, skrzywiony, gdy Elsie na niego wskoczyła i zaczęła lizać po policzku. 
Parsknęłam cichym śmiechem i wzdychając, wzięłam od niego parę banknotów, które mi wręczył.
- Niech ci będzie, Bieber - mruknęłam cicho i poszłam do faceta, płacąc za pizzę, wracając, jednocześnie uważając, by nie wpaść do dużego basenu. Położyłam pizzę na kolanach chłopaka, a sama usiadłam na trawie, biorąc kamerę w dłonie. Justin poczęstował mnie jedzeniem, jednak pokręciłam głową, mamrocząc, że nie chcę, bo wcześniej się najadłam, co było prawdą. David naprawdę dobrze gotował i to lepiej od mojej własnej mamy. 
Znudzona nagrywałam to co było wokół nas, czekając, aż nastolatek skończy jeść. Chwilami miałam wrażenie, że dziwnie się zachowuje, bo śmiał się co jakiś czas bez powodu, lub mówił coś cicho sam do siebie. 
- Nie chcę mi się tu siedzieć - burknął złym głosem do mnie, a ja westchnęłam, wstając i wzruszyłam ramionami. 
- To chodźmy, gdzie chcesz - odparłam, nie przestając nawet go na chwilę nagrywać. Cofnęłam się do wyjścia bramką, a Justin zostawił Elsie, wyciągając z kieszeni swoich dresów papierosy. Skrzywiłam się, gdy odpalił go zapalniczką, następnie wsuwając go pomiędzy wargi. W ciszy szłam za nim, nie mając pojęcia, dokąd idzie. Przeszłam na drugą stronę, by dym od jego papierosa na mnie nie leciał. Zdziwiłam się, że nie zwrócił mi uwagi, za to, że nagrywam go, gdy pali, ale odpowiadało mi to. Im więcej materiału, tym lepiej. 
Po dwudziestu minutach byliśmy na jakimś wzgórzu, skąd było widać całe Los Angeles, a Bieber siada pod drzewem z dziwną miną. 
Zmarszczyłam brwi, na prawdę zaczynałam coś powoli podejrzewać, dlatego podeszłam bliżej, tak, by móc zerknąć na jego miodowe oczy. 
Tak, jak myślałam, miał rozszerzone źrenice i odrobinę zaczerwione spojówki, ale postanowiłam tego nie skomentować. Do cholery, co ty robisz ze swoim życiem? Pomyślałam i przetarłam twarz dłońmi, siadając obok niego. 
Blado się uśmiechnęłam, bo nigdy nie miałam kontaktu z osobą, która brała narkotyki i to było dla mnie cholernie obce. Bałam się tego, jeśli miałam być szczera, bo z każdą chwilą Justin zachowywał się jak pokręcony, a ja nie wiedziałam co mam robić. Postanowiłam wyłączyć kamerę i nerwowo oblizałam wargi.  
- Przychodzę tu często z Jazzy. - Uśmiechnął się leniwie pod nosem, wyciągając nogi przed siebie, a ja spojrzałam na niego z lekko rozbolałym ze stresu brzuchem.
- Kto to Jazzy? - szepnęłam.
- Moja przyrodnia siostra - odparł wesołym głosem, wyrywając kwiatki, które znajdowały się obok i zaczął plątać ich łodyżki, tak, by utworzyły wianek. - Kurwa! - Nie minęła minuta za nim krzyknął, a ja wystraszona podskoczyłam, zdezorientowana rozglądając się. Justin wpatrywał się w piękny zachód słońca z rozszerzonymi oczami. - Co to do cholery jest?! 
Przesunęłam wzrok na niego, marszcząc brwi.
- To zachód słońca, Justin. - Westchnęłam, domyślając się, że on widzi co innego niż ja. Stanęłam przed nim, łapiąc jego ramiona i potrząsnęłam delikatnie nim. 
- Co brałeś? - spytałam go, znowu go potrząsając jego ciałem, by na mnie spojrzał. W końcu zrobił to i wzruszył ramionami.
- Chyba...lsd - odpowiedział, a ja jęknęłam pod nosem. 
Wiedziałam co to jest i jakie ma działanie, oraz to, że był jednym z najbardziej dostępnych narkotyków. Szybko wsunęłam dłonie do jego kieszeni w dresach i wyjęłam "bibułki", zaciskając ze złości usta. 
Jednym ruchem wyrzuciłam je do kosza, następnie próbując pociągnąć chłopaka, byśmy poszli, jednak wtedy pokazał mi język jak dziecko, unosząc go, a pod nim znajdowała się bibułka.
- Wypluj to - zażądałam stanowczym głosem, patrząc na niego, wyprowadzona z równowagi, podczas, gdy on co chwilę z czegoś się śmiał. 
- Nie. - Pokręcił głową i znowu spojrzał przerażony na zachód słońca, uciekając wokół drzewa. Chciałam płakać z bezsilności, gdyż często słyszałam, że ludzie zrobili sobie krzywdę z idiotycznych halucynacji. Chwyciłam swoją kamerę i powstrzymałam się, by nie wrzasnąć jakiegoś przekleństwa.
- Proszę, chodźmy. - Przełknęłam ślinę, stojąc przy wysokim chłopaku, wzdychając ciężko. Miałam wrażenie, że jego faza na dobry humor przeszła i teraz nastąpiło jakieś podłamanie. Przybity zszedł ze mną ze wzgórza, a ja co jakiś czas trzymałam go za koszulkę, by nie wpadł pod auto. 
- Jestem taki samotny - mówił takim głosem, jakby zaraz miał się rozpłakać, a ja zacisnęłam zęby, próbując to zignorować. Mocno mnie objął ramieniem, a ja jęknęłam, gdy oparł na mnie cały ciężar ciała i próbowałam iść razem z nim prosto. 
- Nie jesteś samotny, bo masz tysiące przyjaciół - odmruknęłam do chłopaka, mając automatyczną chęć, by odsunąć się od niego, by mnie nie obejmował, ale było ciężko.
- Jestem taki samotny... - Zachowywał się, jakby w ogóle mnie nie słyszał i dalej to powtarzał, dopóki nie doszliśmy na jego posesję. Pomogłam mu wejść do domu, a on od razu opadł na kanapę w salonie. 
- Serce mi kołacze. - Wydął dolną wargę, przymykając powieki, a jedna z jego dużych dłoni odnalazła swoje miejsce na klatce piersiowej.
Westchnęłam, omijając Elsie, która plątała się mi pod nogami i wsadziłam dłonie do kieszeni swojej bluzy, wchodząc do salonu. 
- Może spróbuj się przespać, mhm? 
- Tak, chyba spróbuję - wymamrotał, podsuwając poduszkę pod głowę i wtulił się uroczo w nią, co jakiś czas pojękując, jaki to świat dla niego jest okropny. 
Byłam już naprawdę zmęczona całym dniem i głodna, więc gdy po 30 minutach oddech chłopaka się unormował, poszłam do kuchni, gdzie były dwa kawałki pizzy. Zjadłam je i nasypałam do miski psa karmę, gdyż już jej nie było i z powrotem usiadłam na miejscu przy kominku. Oparłam się plecami o niego, a nogi podciągnęłam do klatki piersiowej, przyglądając się śpiącemu chłopakowi, aż sama oparłam brodę o kolana i tak siedząc, przysnęłam, wyczerpana z sił.

                          

- Tak...jest tutaj.
- Lizzie! - Usłyszałam krzyk swojego brata i jęknęłam niezadowolona, otwierając powolnie oczy, zdziwiona tym, że jestem u Justina na łóżku w jego pokoju. Szybko wyskoczyłam, jakbym była oparzona, zbiegając na dół, skąd dobiegał głos mojego brata. Patrzył na mnie chwilę, a potem na Justina. 
O nie, wiedziałam co już sobie w głowie wymyślił i oblizałam nerwowo wargi, zakładając swoje trampki w korytarzu.
- Nic między nami nie zaszło, przysięgam - powiedział Justin do Davida, unosząc w obronnym geście dłonie do góry. - My nawet siebie nie lubimy - parsknął śmiechem, a ja pokiwałam głową, by potwierdzić jego słowa. Wzięłam kamerę i spojrzałam uważnie na Justina. Wyglądał już dużo lepiej, jak i normalnie się zachowywał. 
Odetchnęłam z ulgą i odwróciłam od niego wzrok, wychodząc z domu, stojąc koło Davida, który nie miałam pojęcia, czy jest zły, czy w sumie mu wszystko wisi. Justin uniósł jedną z brwi, przyglądając się mi, a ja słabo się uśmiechnęłam, odchodząc razem z bratem do jego auta. Nie miałam pojęcia, skąd wiedział, że tu jestem i dlaczego po mnie przyjechał. Mam praktycznie osiemnaście lat, więc już powinien wiedzieć, że chwilami potrafię być samodzielna.
Zapięłam pasy na miejscu pasażera i oparłam głowę o fotel, zerkając na Davida, który znalazł się obok mnie, odpalając auto. Za szybami widniał już ranek, na około 10 godzina. Nie wierzyłam sama sobie, że spędziłam noc u Justina. Mimo to, że nic między nami nie doszło, to sam fakt. Ja Liz Bentley u Justina Biebera i na dodatek wyszłam z tego cało, nie zabiliśmy się. To dopiero osiągnięcie.
Przetarłam twarz dłonią i zwilżyłam usta językiem, widząc jak brat otwiera usta, by coś powiedzieć.
- Mogłaś mi napisać, że nie będziesz na noc w domu, a bym nie przyjeżdżał po ciebie - oznajmił David, wzdychając zmęczony, a ja pokiwałam głową ze skruchą. Faktycznie, mogłam to zrobić. 
- Wiem, ale nawet to nie przeszło przez głowę, nie wiem. - Wzruszyłam ramionami, odwracając wzrok za szybę. Co miałam mu innego powiedzieć? Że wtedy dla mnie najważniejsze było, by Bieber spokojnie dotarł do domu? Może go nie cierpiałam, ale nie chciałabym, aby coś mu się stało.
- Okej, ale wiesz... - Zmienił temat i zaśmiał się cicho, skręcając na skrzyżowaniu, zerkając na ciebie kątem oka. - Szybko wzięłaś moje słowa do serca.
Zrobiłam zdezorientowaną minę.
- Co? Jakie słowa?
- Te, żebyś szukała chłopaka. Widać, że słowa starszego, mądrzejszego, lepszego, atrakcyjniejszego...
- Dobra, skończ - parsknęłam śmiechem, nie chcąc, by wyliczał, że to on jest tym lepszym Bentley'em, niż ja. - Poza tym, jak on sam ci mówił, nie cierpimy siebie. Bardzo - dodałam, by to podkreślić i zassałam dolną wargę, czekając, aż dojedziemy do domu. Wiedziałam, że tę sobotę nie spędzę jakoś nadzwyczajnie, ale przed laptopem, oglądając swój ulubiony serial, czyli "Nie z tego świata". I rzeczywiście tak było, dopóki już wyszłam spod prysznica, ubrałam spodenki i koszulkę od piżamy i położyłam się do łóżka. Wtuliłam się mocno w poduszkę, a laptopa zamknęłam i wsunęłam jak zwykle pod łóżko. Chłodny materiał kołdry sprawił, że chwilę drżałam, ale zmarszczyłam brwi, gdy usłyszałam ciche stuknięcie, a następnie drugie. Usiadłam na łóżku zdezorientowana, patrząc w okno, dostrzegając, iż są to malutkie kamyczki rzucane w szybę, przez kogoś, kto musi być o tej porze w moim ogrodzie.

~ jeśli przeczytałaś, skomentuj!
                    

rozdział byłby już wczoraj, ale nie miałam internetu, co zaskutkowało, że mam już 2/3 następnego!
zapomniałam was zapytać, jak się podoba nowy zwiastun i szablon!
co do ostatniego pytania - rozdziały "oczami" Justina będą naprawdę duuużo później, gdyż nie chcę niczego zdradzać, jego myśli etc. :)
jak zawsze, pamiętajcie o informowani

25 komentarzy:

  1. Już nie mogę doczekać się następnego :3

    OdpowiedzUsuń
  2. super bardzo dobrze piszesz :)))

    OdpowiedzUsuń
  3. uwielbiam ten rozdział życzę weny oraz przyjemnych wakacji

    OdpowiedzUsuń
  4. Weny życzę i proszę jak najszybciej rozdzial ❤ to pewnie Justin rzucał tymi kamieniami ��

    OdpowiedzUsuń
  5. mam nadzieje ze dodasz szybko nn :)

    OdpowiedzUsuń
  6. naj<33 czekam na next;***

    OdpowiedzUsuń
  7. Jezu uwielbiam to opowiadanie, ten rozdział! I z niecierpliwością czekam na kolejny. Aż ciekawi mnie co takiego odwali Justin na następnym ich spotkaniu :d Jest kochany.

    OdpowiedzUsuń
  8. rozkręca się , mam nadzieję że to Justin rzuca tymi kamieniami ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Masz fajny styl pisania, cieszę się, że jak na razie nie opuszcza cię wena co oznacza, że jak na razie my fani dobrze się spisujemy. Naprawdę rozdział mi się podobał, widać, że masz pomysł na tego bloga, jednak mam tylko takie mini ale. Za dużo tutaj Biebera i Bentley w jednej scenie, jeśli wiesz o co mi chodzi. Pisz o przyjaciołach Justina czy też głównej bohaterki.Wiem, że jest to blog strikcie o projekcie, ale dodawaj teżinne wątki jak to robiłaś w innych rozdziałach, jak Lizzie rozmawia przyjaciółmi lub coś. Pozdrawiam i zapraszam również do siebie
    http://tajemniceely.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  10. Kocham Kocham Kocham :O jestem pewna że to Justin przyszedł do niej w nocy tylko pytanie co on od niej chce :O Czekam na nastepny :*

    OdpowiedzUsuń
  11. Świetny odcinek <3 Czekam na kolejny

    OdpowiedzUsuń
  12. mam nadzieje że szybko dodasz nn :)

    OdpowiedzUsuń
  13. uwielbiam to opowiadanie :))))

    OdpowiedzUsuń
  14. Cudowny ��/nixababy

    OdpowiedzUsuń
  15. świetne opowiadanie, czekam na następny rozdział :) zapraszam do mnie : http://vampireeeblood.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń